Z Grand Prix szczęśliwie doczołgaliśmy się do końca - i był to koniec znaczony oddechem ulgi, przynajmniej z trzech stron świata. "Bałkańskie rytmy, polska moc", a przede wszystkim bez karetki noc. Cała szóstka liderów Unibaksu, Unii i Falubazu spokojnie wyjechała spod górującej nad okolicą i nieco grozą ziejącej pamiątki po towarzyszu Tito. Leona Madsena 30-letnia elektrowania atomowa przeraziła do tego stopnia, że przy okazji wyrównał tegoroczny, wyśrubowany do granic możliwości, rekord Antonio Lindbaecka. Cztery zera i defekt. Chapeau bas! Niechaj i jemu, i Vaculíkowi ta oszczędność sił i środków wyjdzie na dobre w niedzielny wieczór, bo jeśli obaj przy W69 pojadą swój wyjazdowy standard, kwestią będą tylko rozmiary klęski "Jaskółek". Co innego w drugim (a w zasadzie pierwszym) półfinale. Unibax wzmocniony brakiem swojego transferowego hitu roku - Sullivana, Włókniarz niby osłabiony, a tak naprawdę kto wie czy nie wzmocniony brakiem cieniującego ostatnio Sajfutdinowa. I 8 punktów zapasu torunian. A w obu miastach kibice przekonani, że to ich pupile są w lepszej sytuacji. Oby tylko zawodnicy obu drużyn oraz 20 tys. częstochowskich fanów skupili się na jeździe i na dopingu, a nie wyrównywaniu wątpliwych rachunków z pierwszego meczu.
Czy Wy też odnieśliście takie wrażenie, że im bliżej do końca lata, tym bardziej Tomasz Gollob przypomina mistrza świata? Rym - nomen omen - niemal częstochowski, ale chyba coś jest na rzeczy. Nawet jeśli trzy lata to nie tak wiele, kurczę... stęskniliśmy się już wszyscy za widokiem pana Tomasz zasypującego szlaką rywali, a nie wciąż przewijającym się obrazem mistrza walczącego z Drymlami, Lindbaeckami i innymi Francami o uniknięcie miana "czerwonej latarni" turnieju. Może nowy sort silników "wypalił"? Może komplet na Motoarenie w "meczu sezonu" odmienił nastawienie Golloba? Może komplementy od Jerzego Szczakiela i długi, szczery wywiad przed kamerami nSport dołożyły cegiełkę? Tego się nie dowiemy. Ważne jest to, że w sobotniej GP Słowenii znowu widzieliśmy Tomasza Golloba, któremu się chciało.
Skąd takie przydługie intro o bydgoszczaninie w krzyżackim płaszczu? Ano stąd, bo wydaje nam się - choć żadnych dowodów no to nie zdołamy przeprowadzić - że to właśnie Tomasz Gollob i jego postawa przechyli szalę zwycięstwa na którąś ze stron. Jeśli pojedzie tak, jak przyzwyczaił nas do tego w swych tegorocznych wyjazdowych spotkaniach - wszystkie wyliczanki sympatyków "Lwów" zakładające margines zwycięstwa od 6 do 12 punktów będą bardziej niż prawdopodobne. Jeśli jednak Maestro spłata psikusa i pojedzie tak, jak na lidera swojej drużyny i mistrza świata przystało - te 10 czy 11 punktów, które częstochowianie dopisują mu w 7 startach, pan Tomasz może mieć po startach czterech. I co wtedy?
- Wtedy to będzie znaczyło, że odebrał je Przedpełskiemu, przycieniuje wygwizdywany niemiłosiernie Miedziński, Brzozowskiego z Pulczyńskim przypilnuje się, by zrobili okragłe zero - i na jedno wyjdzie - szybko zripostują wierni sympatycy "Lwów". Jest w tym jakiś sens, bo przecież nawet na Motoarenie, gdzie Unibax dość swobodnie wygrywał, od połowy sezonu to głównie para Gollob-Przedpełski zadawała decydujące ciosy, co rusz podwójnie wygrywając biegi. W Częstochowie tak łatwo im nie będzie, ale czy ktoś z miejscowych da głowę, że ani razu nie uda im się wygrać w stosunku 5-1?
Jakąś wskazówką mógłby być pierwszy mecz tych drużyn w Częstochowie. Tak się złożyło, że wtedy Włókniarz również jechał z ZZ-tką za Sajfutdinowa, a pary ustawione były dokładnie tak samo, jak spodziewamy się ich w niedzielne popołudnie. Skończyło się na klęsce torunian 54:36, a rozmiary porażki "cywilizowane" stały się wyłącznie dzięki podwójnej wygranej pary Gollob-Ward w ostatnim wyścigu dnia. Tamten mecz z pewnością daje dużo wewnętrznego spokoju stronie częstochowskiej. Warto jednak zauważyć, że Unibax przyjechał wówczas nieco "na pożarcie", zamiast ZZ-tki (nie było jeszcze takiej możliwości) w składzie na pozycji seniorskiej znalazł się Kamil Pulczyński i stworzył pierwszą parę ze swym imiennikiem Brzozowskim. Bardzo słabo pojechał Adrian Miedziński, poza jedną "trójką" w każdym wyścigu dając się pokonać obu rywalom (nie licząc biegu, gdzie wskutek upadku Holty rywal był tylko jeden). Wreszcie wspomniany Tomasz Gollob (mniejsza już o to, czy trapiony autentycznymi problemami z kręgosłupem, czy nie) pojechał słabe zawody notując 8+2 w 6 startach. To był także bodaj najsłabszy wyjazd w krótkiej ekstraligowej karierze Pawła Przedpełskiego (4+2). Teraz każdy z tych zawodników otrzyma jeden, dwa, a w przypadku juniorskiej gwiazdki z Torunia opcjonalnie nawet trzy starty więcej. Spodziewana przewaga, budowana mozolnie przez częstochowian, z jednej strony z pewnością wywoła kolejne eksplozje radości na SGP Arenie, ale z drugiej spowoduje, że od połowy meczu miejscowi co bieg będą ścigali się z dwoma spośród czwórki liderów gości. A oni mają ten schemat dopracowany i otrzaskany już w boju. Właśnie tak - mocną końcówką odbierali punkty bonusowe Stali Gorzów czy Sparcie Wrocław. Warto mieć to na uwadze.
Zagrożenia dla gości? Przede wszystkim Darcy Ward. To raczej nie jest przypadek, że drugi rok z rzędu w decydującej fazie sezonu ten megatalenciak zawodzi. To raczej nie jest tylko słabszy dzień, jeśli zawalił półfinał na swojej Motoarenie, następnie załatwił Dackarnie wcześniejsze wakacje na swoim torze w Malilli, a w sobotę nie pokazał nic, co zostałoby w pamięci, niknąc szybko w szprycy rywali podczas biegu półfinałowego. Przy ZZ-tce taka jazda Australijczyka może być decydująca i nawet wirtuozeria Golloba oraz szarże Przedpełskiego rodem z meczu w Lesznie tych strat mogą nie nadrobić. Czy Adrian Miedziński wytrzyma presję? Pewnie pojawi się jakiś odpowiednio "sławiący go" transparent, a od gwizdów powłączają się autoalarmy przy Olsztyńskiej, ale coś nam się wydaje, że na "Miedziaku" nie zrobi to większego wrażenia. Chyba że mobilizujące. Włoży koreczki do uszu i pojedzie. A jeśli ktoś potraktuje go w stylu Łaguty z pierwszego wyścigu w Toruniu - co najwyżej szybciej obudzi "miedziakowe" pokłady złości. Byle tylko tej zdrowej, sportowej.
Wynik? Gdybyśmy znali, jutro bylibyśmy bardzo bogaci. O awansie zadecyduje ostatni wyścig - takie przeczucie.
Włókniarz Częstochowa:
9. Michael Jepsen Jensen
10. Emil Sajfutdinow - ZZ
11. Rune Holta
12. Rafał Szombierski
13. Grigorij Łaguta
14. Adam Strzelec
15. Artut Czaja
Unibax Toruń:
1. Adrian Miedziński
2. Kamil Brzozowski
3. Darcy Ward
4. Chris Holder - ZZ
5. Tomasz Gollob
6. Paweł Przedpełski
7. Kamil Pulczyński
Nasz typ: 45:39 po 14. biegu i kilkaset stanów podzawałowych w obydwu miastach
Program zawodów: drukuj
***
Unia Tarnów na własne życzenie zaprzepaściła ogromną szansę odprawienia z kwitkiem faworyta ligi - takie jest nasze zdanie oraz zdanie większości ekspertów po pierwszym meczu półfinałowym. Co ciekawe, stosunkowo najłagodniej występ swoich zawodników ocenili kibice w samym Tarnowie, argumentując - skądinąd całkiem słusznie - że patrząc przez pryzmat całego sezonu wciąż realna szansa na brązowy medal i tak jest sporym sukcesem. Na razie jednak "Jaskółki" nadal mają szansę na obronę korony mistrza i ciężko przypuszczać, by nie zrobiły wszystkiego, aby tego dokonać. Że możliwości są już mniejsze niż rok temu - to inna sprawa.
Elaboratu na temat wyjazdowej (nie)mocy ekipy z Mościc nie będziemy tworzyć, bo prawdę mówiąc na ten ligowu truizm szkoda czasu. Zamiast tego pozwolimy sobie raz jeszcze przekleić tabelę nad którą swojego czasu nie poskąpił nasz tarnowski współpracownik. Tym razem w jej wyjazdowej, interesującej nas przed tym meczem, części. Rzut oka mówi wszystko:
Owszem, zdarzały się zawodnikom Unii dobre występy na obcych torach, sęk w tym, że zawsze zdarzały się innym. Tylko w dwóch na 9 meczów przynajmniej 4 żużlowców "Jaskółek" jednocześnie pojechało na minimum 95 proc. własnej średniej punktowej. Raz w Rzeszowie (pamiętna absencja Nickiego Pedersena), i drugi raz - w Lesznie (w meczu decydującym o awansie do rundy finałowej). W pierwszym meczu tych drużyn (26 maja) z 36 punktów tarnowian aż 23 wspólnie zdobyli Łaguta z Janowskim. Czy obecna dyspozycja predystynuje któregoś z nich do nawiązania do tamtego rezultatu? Wątpią w to sami kibice z Małopolski. Z drugiej strony z pewnością znacznie lepiej pojedzie waleczny ostatnio Janusz Kołodziej, gorzej pojechać nie będzie już w stanie Martin Vaculík - jednak to wciąż jest orbitowanie wokół 35-37 punktów. Bo patrząc przez pryzmat wyjazdowej dyspozycji tarnowian na tyle właśnie stać ich w Lubuskiem.
W czym nadzieja na sprawienie psikusa i postawienie się faworytom? Kilka "oczek" urwanych przez Kołodzieja komuś z czwórki liderów Falubazu, jakieś cudowne zwycięstwo Kacpra Gomólskiego nad Patrykiem Dudkiem w biegu młodzieżowym oraz - i to przede wszystkim - solidarne objeżdżanie Adamczewskiego, Jabłońskiego oraz Davidssona przez wszystkich seniorów gości. Czyli coś z cyklu "żadnych zer, panowie". Na to musi liczyć Marek Cieślak, a kibice z Galicji do końca będą wierzyć, że to Shrek, znający doskonale każdy kawałek zielonogórskiego toru, przechytrzy swojego byłego zawodnika, Dobruckiego. Choćby miał przekonać taśmę, żeby tym razem wpadała w Protasiewicza.
Szanse są? Są, oczywiście. To tylko sport, do tego tylko żużel. Jakiekolwiek zdarzenie losowe na niekorzyść Falubazu może przewrócić wszystkie prognozy do góry nogami. Gdyby tarnowska Unia faktycznie wygrała ten dwumecz i weszła do finału, byłaby to z pewnością sensacja roku. Przebijająca tę, którą sami tarnowianie już raz nas uraczyli, przegrywając na własnym torze z poniewieraną okrutnie Stalą Gorzów.
Falubaz Zielona Góra:
9. Jarosław Hampel
10. Jonas Davidsson
11. Piotr Protasiewicz
12. Krzysztof Jabłoński
13. Andreas Jonsson
14. Kamil Adamczewski
15. Patryk Dudek
Unia Tarnów:
1. Maciej Janowski
2. Leon Madsen
3. Artiom Łaguta
4. Martin Vaculík
5. Janusz Kołodziej
6. Kacper Gomólski
7. Mateusz Borowicz
Nasz typ: 52:38
Program: drukuj