Cytując klasyka – winter is coming! Zima dla większości oznacza kilkumiesięczny odwyk od żużla. Jedni usiądą przez telewizorami, by podziwiać skoki i loty polskich skoczków, inni nadrobią serialowe / filmowe / książkowe / muzyczne (niepotrzebne skreślić) zaległości, a inni zasiądą w fotelach i tak, jak Pan Prezes Krzysztof Mrozek, będą analizowali zapisy Regulaminu Sportu Żużlowego na rok 2019.
No właśnie, regulamin. Słowo odmieniane w trakcie sezonu przez wszystkie przypadki, przy bardzo wielu okazjach. Jedni krytykują przy każdej możliwej sytuacji, uważają go za zło wcielone i przyczynę wszystkiego, co niedobre w naszym sporcie. Drudzy chwalą za jego szczegółowość, dzięki której nie zdarzają się sytuacje, w których żużlowe prawo nie ma recepty na rozwiązanie sporu.
Niezależnie do której z tych grup należymy, musimy przyjąć jedno – Regulamin Sportu Żużlowego był, jest i będzie. Stety, niestety, jest niezbędny do rozgrywania zawodów i ma wpływ na olbrzymią liczbę kwestii. Działacze, sędziowie, zawodnicy, kibice, osoby funkcyjne i wszyscy, którzy mają styczność z żużlem, mają wobec niego jakieś oczekiwania i każda z tych grup chce by były one spełniane. Dlatego, by przybliżyć nasz kochany RSŻ do oczekiwań różnych grup funkcjonujących w obrębie naszego „piekiełka”, prezentuję 6 propozycji zmian w żużlowym kodeksie. Zapraszam!
1. Rysowanie dodatkowej białej linii 40 centymetrów od linii start/meta.
Powody:
Bieganie kierowników startu po linii startu wygląda absurdalnie i w dużej części przypadków nic nie daje – hop, biegniemy na pole D do jednego chuligana, walczymy z nim paręnaście sekund, wracamy na środek. Wtem do ucha mówi sędzia – Pole A – więc biegniemy w stronę krawężnika i walczymy z drugim. Po co to, skoro zawodnik i tak się cofnie po tych poprawkach? Oszczędźmy sobie tych widoków i marnowania czasu. Zacznijmy 40 centymetrów od taśmy rysować drugą linię, by zawodnicy widzieli, czy stoją w regulaminowej odległości od taśmy. Co to da? Na pewno oddzielimy chuliganów od dobrych chłopaków i liczę, że uda się także przestać męczyć kierowników startu.
Działanie:
Zgodnie z regulaminem FIM koło przednie musi mieć minimum 18 cali średnicy. W 2013 roku, na łamach WP Sportowych Faktów, Dariusz Sajdak napisał, że powszechnie stosuje się koła 23-calowe. I teraz szybka matma - 23 cale = 58,42 cm (średnica koła z uwzględnieniem opony). Dzielimy na 2, by otrzymać promień, który jednocześnie wyznacza miejsce styku opony z nawierzchnią. Promień = 29,21 cm. W Art 69 Regulaminu Zawodów Motocyklowych na Torach Żużlowych czytamy, że odległość pomiędzy przednim kołem motocykla, a taśmami maszyny startowej nie może być większa niż 10 centymetrów. A zatem: 29,21 cm (promień koła) + 10 cm (maksymalna odległość od taśm) = 39,21 cm, czyli w zaokrągleniu 40 cm.
Zawodników, którzy wciąż będą chcieli łamać prawo można karać ostrzeżeniami.
Wątpliwości:
Rozważałem jeszcze rysowanie linii w odległości 10 centymetrów od taśmy, ale w takim wypadku byłaby ona odniesieniem tylko dla kierownika startu, a nie dla zawodników.
2. Dwa obowiązkowe biegi dla zawodnika rezerwowego.
Powody:
Patrząc na Andreasa Lyagera Hansena, czy Krystiana Pieszczka robiło mi się tych chłopaków żal. Chcieli jeździć w PGE Ekstralidze i pewnie liczyli, że będą asami w rękawie swoich trenerów. Okazało się, że szkoleniowcy nie do końca mieli ochotę z tych asów korzystać.
Jak zbadałem, trenerzy wystawili ósmego zawodnika w 81% przypadków. Co odrobinę przeraża, zaledwie 45% tych przypadków kończyło się wyjazdem na tor. I czasami na tym jednym wyjeździe taki zawodnik kończył mecz. Nie pozwólmy tym zawodnikom się marnować. Jak powiedział mi jeden z młodych, rozsądnych zawodników – od patrzenia, jak inni jeżdżą się nie rozwijam. Dlatego nie skusił się na żadną z ofert z Ekstraligi. Ten ósmy zawodnik i tak jest zazwyczaj w składzie – meczowym lub drużyny. Dlaczego nie dawać mu szansy do jazdy?
Działanie:
Zawodnicy spod numerów 6, 7 i 8 mieliby gwarantowane po dwa biegi. Na wyścigi rezerwowego „zrzuciliby” się juniorzy, którzy oddaliby mu po swoim jednym biegu. Jeżeli chodzi o to, które – decyzję pozostawiam żużlowym władzom. Mogą być one narzucone tabelą biegową, choć sam skłaniam się ku opcji by uczynić z tego element żużlowych szachów i umożliwić trenerom decyzję, w którym momencie będą desygnowali do boju zawodnika rezerwowego.
Wątpliwości:
W pierwotnym założeniu chciałem dołączyć tutaj zapis, by zawodnikiem rezerwowym mógł być tylko obcokrajowiec. Dlaczego? Ponieważ nasi juniorzy mają wystarczająco rozgrywek, by móc ustąpić jeden bieg koledze z zagranicy. Jesteśmy najbardziej rozwiniętą żużlowo nacją. Geografia dyscypliny jest tak wąska, że nie możemy wypiąć się na inne kraje. Musimy im pomagać, choćby przez objeżdżanie ich zawodników w Najlepszej Żużlowej Lidze Świata. Patrząc jednak na deficyt krajowych seniorów porzuciłem ten pomysł. Niech to klubowi działacze decydują, kto im bardziej pasuje do składu.
3. Wprowadzenie zawodnika rezerwowego w Nice 1. Lidze Żużlowej.
Powody:
Rozwiązanie z zawodnikami rezerwowymi się raczej sprawdza. Dobrze jest mieć w odwodzie dodatkowego żołnierza, a taki, który zastąpi kogoś z podstawowego składu, to już cud. Dlaczego by tego nie skopiować do niższej ligi? Przecież większość klubów nie kończy budowy składu na 7 zawodnikach. Ktoś zawsze na tej ławce siedzi. A można by przecież upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – mieć dodatkowe zabezpieczenie w trakcie zawodów i rozwijać zawodników, a co za tym idzie, dyscyplinę.
Działanie:
Jak w PGE Ekstralidze z uwzględnieniem powyższego punktu.
Wątpliwości:
Wiem, że działacze odrzucili ten pomysł na ostatnim zebraniu klubów Nice 1. Ligi Żużlowej. Uważam tę decyzję za błąd i byłem szczerze ciekaw, które kluby były przeciwko temu rozwiązaniu, ponieważ większość miałaby kim tę pozycję obsadzić. Przewijały się informacje, że trzy kluby były „za”, a klubem, który oficjalnie ogłosił, że głosował w ten sposób był GTM Start Gniezno. Dla Panów Mikołajczaka i Wojciechowskiego brawa. Żaden z pozostałych klubów nie zdecydował się ujawnić swojego stanowiska, ale nieoficjalnie udało mi się dowiedzieć, że podobnie, jak gnieźnianie, głosowali tarnowianie i rzeszowianie.
4. Dopuszczanie do jazdy według rocznika, a nie daty urodzenia.
Powody:
Propozycja, która miała swoje pięć minut w poprzednim sezonie dzięki Karolowi Żupińskiemu i Mateuszowi Cierniakowi. Obaj Panowie skończyli w trakcie poprzedniego sezonu 16 lat. Problem jednak w tym, że pierwszy w czerwcu, a drugi w październiku. Przez to jeden przejeździł całkiem spory kawałek sezonu w lidze, a drugi załapał się tylko na barażowy rewanż. I szkoda zarówno pierwszego, że dwa ligowe miesiące mu uciekły, jak i drugiego, że uciekł mu cały ligowy sezon. Skoro zawodnik staje się seniorem według rocznika, dlaczego juniorem staje się według daty urodzenia?
5. Zmiana lub likwidacja regulaminu finansowego.
Powody:
To jest temat, który mnie przepotężnie bulwersuje. Zawodnicy podpisują, za przeproszeniem, gówno-umowy, będące poza oficjalnym obiegiem dokumentów. Dlaczego? Ponieważ chcą zarabiać więcej. I to jest według mnie w porządku. Nie w porządku jest natomiast to, co się dzieje, gdy zawodnik nie otrzymuje pieniędzy z tytułu owej umowy. Wtedy żużlowe władze umywają rączki od sprawy, bo przecież regulaminowe stawki są wypłacone, więc licencja się jak najbardziej należy. To jest patologia. Skoro działacze deklarują, że będę dane kwoty wypłacać, dlaczego nie zaczniemy weryfikować ich wiarygodności, wprowadzając te pieniądze do legalnego obiegu?
Poza tym, dysproporcja, która jest pomiędzy stawkami w PGE Ekstralidze (maksymalnie 4 tys. zł za punkt i 150 tys. „za podpis” netto) a w Nice 1. Lidze Żużlowej (1,1 tys. zł i 60 tys. zł) jest zbyt duża. Tak, jak różnica pomiędzy I Ligą a II Ligą wydaje się być optymalna – 450 zł na punkcie i 40 tys. zł na podpisie (choć już pojawiają się głosy, że w 2. Lidze zawodnicy chcą jeździć za tyle, ile przewidują maksima w Nice 1. Lidze), tak ta pomiędzy Ekstraklasą i jej zapleczem jest przepaścią (2,9 tys. zł na punkcie i 90 tys. zł na podpisie).
Działanie:
Szczerze? Jestem za całkowitym zniesieniem limitów finansowych w kontraktach. Stać cię? Płać ile chcesz, pod warunkiem, że nie będziesz kończył na obietnicach, że zapłacisz. Rozumiem jednak obawy niektórych, że nagle na rynku transferowym może zapanować chaos i rozpęta się jakieś finansowe eldorado. Dlatego proponuję, by dojść do tego na spokojnie. Na początek podnieśmy kwoty ograniczeń. Do jakich kwot? To już pozostawiam prezesom, którzy wiedzą najlepiej ile płacą. Myślę, że najlepiej będzie jeśli zaczniemy od Nice 1. LŻ, która jest chyba najbardziej przez te limity pokrzywdzona. Jeżeli rozwiązanie się sprawdzi, zaimplementujmy je również w PGE Ekstralidze, a później, lub równocześnie, w 2. Lidze Żużlowej. Jeżeli płynność finansowa klubów nie zostanie zachwiana, myślę, że można będzie omawiane limity całkowicie znieść.
6. Zakaz wstępu prezesów do parku maszyn w trakcie zawodów.
Powody:
Są w polskim żużlu prezesi, którzy lubią mieć wszystko pod kontrolą. Również prowadzenie drużyny w trakcie zawodów. Mówiąc wprost – ślęczą nad programami menadżerów drużyn. Nie rozumiem, jak można zatrudniać pracownika i kontrolować go w każdym momencie jego pracy? Przecież po to kogoś się zatrudnia, by ten wykonał jakąś pracę za nas. My oczywiście później tę pracę oceniamy, wyciągamy wnioski, czasem konsekwencje. Ale to wszystko jest już po wykonanej pracy, a nie w jej trakcie. Dlatego uważam, że prezesi powinni mieć zakaz wstępu do parku maszyn w trakcie zawodów. Ten czas powinni spędzać „na VIP-ach” i robić dobre wrażenie przed obecnymi, czy potencjalnymi sponsorami. A jeśli tak bardzo ciągnie ich do prowadzenia drużyn, niech zdobędą odpowiednie uprawnienia i jeżdżą na zawody jako członkowie sztabu.
Działanie:
Możliwość przebywania w parku maszyn do 30 minut przed zawodami. Później zakaz wstępu na czas trwania zawodów.
Bonus
Co do słuszności powyższych propozycji jestem przekonany i myślę, że znajdzie się grono ich zwolenników. Poniższa idea jest odrobinę rewolucyjna, dlatego traktuję ją jako bonus. Znajduję więcej argumentów za jej wprowadzeniem, aniżeli przeciwko i generalnie uważam, że jest słuszna, ale podejrzewam, że trochę wody w Wiśle upłynie zanim żużlowe władzy odważą się nad takim rozwiązaniem pochylić. Chociaż uważam, że należy je rozważyć, ponieważ może ono uczynić żużel atrakcyjniejszym dla widza.
1. Kontynuacja wyniku z pierwszego meczu w drugim meczu dwumeczu w fazie play-off.
Powody:
Wynik drugiego meczu nie ma w dwumeczu żadnego znaczenia, bo liczy tylko wynik skumulowany z dwóch spotkań. Obecny system blokuje możliwości taktyczne dla drużyny przegrywającej w dwumeczu, ale wygrywającej w drugim spotkaniu. Pierwszy z brzegu przykład – tegoroczny baraż o PGE Ekstraligę. Pomimo tego, że rybniczanie przegrywali w dwumeczu, nie mogli stosować rezerw taktycznych, bo wygrywali w drugim meczu. Co by im dała wygrana, np. 46:44? Nic, bo liczy się wynik dwumeczu. Dlatego uważam, że powinno się zaczynać drugi mecz od wyniku poprzedniego spotkania.
Działanie:
Przyjeżdżamy na mecz i zaczynamy od wyniku, np. 51:39. Dzięki temu już nawet w pierwszej serii startów można puszczać rezerwy taktyczne i bardzo szybko odrabiać straty.
I to by było na tyle. Dziękuję za uwagę i czekam na Państwa komentarze!
Piotr Kaczorek 🦆 (Twitter)