Mieliśmy wyznaczone spotkanie. Oni długo nie mogli określić, gdzie. Przekładali je. Jest 12:00, 12:15, 12:30, 12:45, 13:00... oni nie odpowiadają. W końcu musieliśmy wysłać im adres, gdzie mieliśmy się spotkać. Ale kiedy w końcu przyjechaliśmy, już w pierwszym zdaniu powiedzieli nam, że jest 148 argumentów przeciwko temu, żebyśmy mogli występować w Ekstralidze. (...) Potem dowiedzieliśmy się, że mają podpisany długoterminowy kontrakt z telewizją nc+ oraz głównym sponsorem, firmą ENEA, ważny aż do 2018 r., z którego wynika, że w lidze mogą występować tylko polskie kluby na polskim terytorium. Ten reportaż jest rewelacyjny, i obejrzeć go powinien każdy, kto choć trochę rozumie język rosyjski. Ale jeszcze lepsza jest spisana relacja wiceprezesa Anatolija Zila z rozmów z władzami Ekstraligi. - Jechaliśmy do Torunia pełni nadziei na pozytywny przebieg rozmów z naszymi polskimi kolegami (Stępniewskim, Kowalskim, Szymańskim, później Witkowskim) - wszak wielokrotnie wcześniej słyszeliśmy: wygracie I ligę, wtedy będziemy rozmawiać o zmianach w regulaminie Ekstraligi. Powiedzieli nam jednak, że zebranie klubów Ekstraligi już zagłosowało przeciwko naszym występom(...) Jedną z głównych przyczyn zdefiniowano jako 'niezainteresowanie' głównych sponsorów ligi w reklamie na terytorium Łotwy (...) prezes Witkowski akcentował zagrożenie dla rozwoju polskich juniorów, jeżeli dopuściliby start młodzieżowców zza granicy (...) prezes Szymański powiedział, że są gotowi spełnić naszą dawną prośbę o dopuszczenie drużyny Lokomotivu do Ligi Juniorów - to dobra wiadomość, jednak nie mogła nam poprawić nastrojów...
Czyżby podpisując wspomniany kontrakt nikt w zawiadującej rozgrywkami spółce nawet nie pochylił się nad tym, że w Nice PLŻ występuje jeden klub spoza Polski? I niekoniecznie na torze musi okazać się słabszy od typowanego przez wszystkich do awansu ROW-u.
- Absolutnie absurdalna sytuacja - komentuje w tle reportażu jego narratorka. - Dlaczego wcześniej, po podpisaniu tego kontraktu, nikt niczego Łotyszom nie powiedział? - pyta. I zastanawia się, co z takim Jewgienijem Kostygowem, którego klub szkolił, podobnie jak wcześniej Lebiediewa, a teraz miałby go wysłać na trybuny (kazać kończyć karierę?), bo po co szkolić (i gdzie?), skoro w lidze musieliby jeździć dwaj polscy juniorzy, a rezerwowymi, w przypadku kontuzji, także być Polacy. Gdyby poprzednia minister sportu nadal piastowała swój urząd, niechybnie rzekłaby: to odeślijcie Kostygowa do innego łotewskiego klubu.
Gdzieś wcześniej w reportażu przemyka perełka - sugestia, żeby Łotysze przejeździli ten sezon na stadionie... w Gdańsku. Stronę polską reprezentuje na ekranie Przemysław Szymkowiak, kiedyś dziennikarz Tygodnika Żużlowego, obecnie PR-owiec spółki Ekstraliga, p.o. rzecznika prasowego, który powtarza jeszcze raz o "spełnieniu wszystkich punktów regulaminu", a na końcu rzuca argument koronny: "Nigdy dotąd zespół zagraniczny nie jeździł w polskiej Ekstralidze". No tak. Nigdy dotąd też żaden "100% polski" zespół nie uciekał z finału rozgrywek, a inny dzień przed barażem nie wypożyczał dwóch szkółkowiczów po licencji, żeby finansowo utopić silniejszego rywala. Ale to Ekstralidze nie przeszkadza.
Co z tego wszystkiego pojęli Rybnikow, Zil i Kokin? A co mieli pojąć? Tak jak w tytule filmu: nikt ich tu nie chce, mają się wynosić, a swoim awansem podetrzeć sobie tyłki. Zaś absurdalne wymogi, z czterema (a de facto sześcioma) Polakami w składzie, utrzymywane są właśnie dlatego, bo nasi działacze doskonale wiedzą, że ich spełnienie rozpieprzyłoby wszystkie fundamenty Lokomotivu, całą długofalową koncepcję działania tego klubu. To bardzo dobrze, że Łotysze na to nie idą. Dość już mamy ligowych kamikaze.
Ale naprawdę smutny jest pierwszy komentarz, jaki pojawił się pod tym filmem. Epitetu долбаные tłumaczyć się nawet nie godzi, Пшеки zaś to pogardliwa nazwa Polaków używana od lat za Bugiem. My też o "przyjaciołach Moskalach" nieraz mówiliśmy i mówimy per "kacapy". Teraz, przez niedołężną twórczość kilku osób, nie tylko jako sympatycy żużla, ale nawet jako nacja, odbierani jesteśmy właśnie tak. Jako cwaniaczki, dusigrosze, kombinatorzy, ludzie mający za nic honor. Dziękujemy, panowie, świetną nam reklamę zrobiliście.
Jest jeden plus. W dobie internetu i powszechnej znajomości języka angielskiego, nawet inny alfabet nie jest na dłuższą metę problemem; i nawet tam, hen za Bugiem, Niemnem i Dźwiną, szybko dowiedzą się, że tą pozbawioną honoru grupą nie są "Pszeki", nie są polscy sympatycy żużla, ani nawet polskie żużlowe środowisko jako ogół - to tylko kilka, może kilkanaście osób. Odzianych w gustowne marynarki.
Awansujcie sobie Ostrów, awansujcie Rybnik, opchnijcie to miejsce Grudziądzowi (o ile ktokolwiek z tamtych ośrodków zechce "awansować" w tak haniebny sposób), jak dla nas możecie nawet zaprosić Znicz Pruszków. Szacunku głównych sponsorów dyscypliny, która co miesiąc wypłaca wam pensje, nigdy nie kupicie.
P.S. Локомотив - Перед вами закрывают дверь, для нас вы Экстралига!
Foto: lokomotive.lv