Robert Lewandowski po ładnej akcji strzelił bramkę dla barw narodowych. Myśleliśmy już, że nie dożyjemy. W meczu zawodowej, najlepszej żużlowej ligi świata padł wynik 74:16. Siedemdziesiąt cztery do szesnastu. Kiedyś wrocławska Sparta przegrała w Gnieźnie 75:14. Teoretycznie niemożliwe, a jednak... Ale to było 30 lat temu, w niższej lidze. Dziś jest telewizja, są piękne stadiony, dziesiątki milionów pompowanych w sprzęt, kontrakty i wizerunek, a ten wizerunek... "Kupa śmiechu" - to najsympatyczniejsze z określeń, jakie dało się usłyszeć na Moto Arenie. Wybrzeże Gdańsk zakończyło sezon z dorobkiem -377 "małych" punktów w tabeli. MINUS TRZYSTA SIEDEMDZIESIĄT SIEDEM... Panowie Kowalski i Stępniewski - widzicie? Wściekaliśmy się cały rok na sztucznie utrzymywanych przy życiu bankrutów z Gdańska i Częstochowy, jeżdżących na wyjazdy po pewny 30-punktowy wpiernicz, boleliśmy nad meczami do jednej bramki - nad kibicami, którzy musieli oglądać takie show, i prezesami, którzy musieli za epilog tychże płacić; ten jeden, jedyny raz mówimy: dobrze, że tak się stało! Aż szkoda, że Ząbik nie wygrał z Mroczką. Byłoby na równo. Po kredzie! Niechaj ten wynik przejdzie do historii. Niechaj pójdzie w świat i niechaj podsumuje całą tę absurdalną ideę licencji nadzorowanych. "Dętkę Roku" już mamy. Czy przyjdzie opamiętanie?
Trzy pozostałe spotkania w niczym nie ukoiły nerwów. Szacunek dla Unii Tarnów, bo mając 2,5 zawodnika zremisować z Falubazem, to wyczyn. Zremisować, a tak naprawdę zwyciężyć, bo punkt bonusowy został w Mościcach. Dlaczego sędzia Wojaczek nie przerwał wyścigu, kiedy Łaguta z Kołodziejem mknęli do mety po zwycięstwo meczowe, a "Koldiego" staranował Protasiewicz? Owszem, wykluczył pana Piotra po biegu, ale 45:45 to jednak nie to samo, co 46:44... "Cieślakowe" znowu na górze, pozostaje tylko chwila refleksji: czy 20 lat to właściwy wiek, żeby uczyć juniora taktycznego zrywania taśmy? W najnowszej historii polskiego żużla był już taki jeden magik. W Ostrowie. Wyjeżdżał - i trach! U jednych śmiech, u innych wściekłość. Dziś już nie jeździ. Ernestowi Kozie życzymy, żeby pojeździł 20 lat dłużej.
"Jak się nie płaci przez cały rok, jak nie ma na czym jechać, za co remontować, to można się mobilizować na ten ostatni mecz, a guzik z tego będzie". Tymi mniej więcej słowy podsumował bohater z soboty ostatnią mobilizację Włókniarza. Mógł na 5:1 przyjechać Oskar Polis, mógł Bartek Smektała, nie potrafili Peter Kildemand, Rune Holta, a o Griszy Łagucie chyba nawet ci, którzy lata całe świecili w sieci avatarami z jego podobizną nie chcą już mówić. Jeśli coś w tym częstochowskim upadku cieszy, to zmiana myślenia. Jeszcze niedawno chełpiono się zimowymi łowami, Sajfutdinowem, "rosyjskimi torpedami", milionami wydawanymi na gwiazdy... Dziś, już ciszej, spokojniejszym tonem, mówi się o wychowankach, stowarzyszeniu, szkółce. Lepiej późno niż wcale.
Czy coś cieszy jeszcze kibiców Sparty? Tak. Że ten sezon już się skończył. Na tle Unibaksu i Stali, w meczach, gdzie ledwo udało się uciec od 30:60, spartański znicz zgasł, jak na ceremonii zamknięcia igrzysk. Zróbcie coś z tym stadionem, wrocławianie, i przemyślcie zimą co dalej, bo kolejny sezon marazmu i zgrzytania zębami może już być ponad siły najzagorzalszych. A Stal? A Stal nawet w takim sparingu nie dała choćby jednego startu Łukaszowi Kaczmarkowi. O czymś to świadczy. - Chodzi o nabranie pewności siebie przed walką o medale - podpowiadają nam z Gorzowa. Jest presja, ale jest też motywacja oraz świadomość własnej siły. I jakby wreszcie normalny tor (ktoś czytał nasz felieton?). Z tak jeżdżącym trio Kasprzak-Žagar-Zmarzlik, z ZZ-tką za PUK-a, z takim juniorem... to już dziś faworyt do złota. Zbyt odważnie? Wolno nam.
Jakub Horbaczewski