Pani Honorata Dudek wysłała już SMS-a do redaktora Ostafińskiego ironicznie "gratulując" mu dopięcia swego (czytaj: zniszczenia kariery syna). Pani Honorata jest ponoć niezrównana, kiedy przychodzi do walki o pieniądze dla Patryka i całego teamu. Tak przynajmniej wynika ze słów działaczy Falubazu wypowiadanych, mniej lub bardziej wprost, przy okazji kolejnych batalii o przedłużenie kontraktu. Autentycznie żałuję, że nie zatroszczyła się o syna, kiedy 3 maja ten ubierał kevlar i wsiadał na motocykl.
Doskonale rozumiem frustrację rodziców, ale obwinianie Ostafińskiego za całe zło jest po prostu słabe. To trochę tak, jakby obwinić grabarza za to, że pogrzebał bliską nam osobę. Taka jego praca. Za to mu płacą. Komu to się podoba, ten styl: pogoń za odsłonami, sensacją, szybkość przede wszystkim? Chyba niewielu. Mnie przynajmniej nie. Ale tak już wygląda ten świat. A jakieś SMS-owe "szpile" i cięte riposty po redaktorze spłyną. Niczym po kaczce, zanim jeszcze wylądowała w piekarniku Kasprzakowej. Uprawiając ten typ dziennikarstwa, jaki wymusiła obecna tabloidyzacja mediów, ma to wkalkulowane w koszty.
Gdyby to jeszcze jeden Ostafiński, samotnie, niczym Bohun pod Zbarażem, rzucił się z wściekłością do ataku. Ale przecież o tym sukcesie Dudka poinformował nie Ostafiński, tylko organ prasowy Falubazu Zielona Góra, zwany dla niepoznaki "portalem kibiców KSF". Przepisały to, jak jest zwyczajem, wszystkie żużlowe portale, a dzień później o sprawie napisał "Przegląd". Do dzisiaj ten news z falubaz.com można w internecie znaleźć (link). I bardzo dobrze, że można - jest już jeden redaktor, który ze wstawiania czegoś do sieci, następnie kasowania tego, a potem pretensji do całego świata uczynił swoją cnotę. Nie warto iść tą drogą.
Do profesora Jerzego Smorawińskiego jako polityka PSL-u mam ograniczone zaufanie. W kwestii walki z dopingiem jest jednak niekwestionowanym autorytetem i wierzę, że jeśli mówi: "udział sportowca w treningu klubowym, tak samo jak w zawodach, podlega restrykcjom i sankcjom dyscyplinarnym", to wie, co mówi. Nie pojmuję, dlaczego nie wiedziała o tym pani Honorata, pan Sławek, pan Jacek, pan Robert i pewnie jeszcze kilkunastu innych. Dlaczego nikt wspomnianego profesora Smorawińskiego o to nie zapytał?
Do trzymających "rząd dusz" w Falubazie mam jeszcze jeden zarzut. Robiąc z Dudka ofiarę reżimu i konsekwentnie grając tą nutą, przewartościowując tym samym podstawowe wartości, tak naprawdę robią chłopakowi krzywdę. Obserwując to z boku, ma się wrażenie, że niebawem kanonizują Patryka. Aż boję się pomyśleć, jakie koszulki zobaczymy przy Wrocławskiej w miesięcznicę nowego werdyktu? Przepraszam, ale takie koszulki oglądam teraz na co dzień - tysiącami wypełniają halę w Ostravie, gdzie swoje mecze w hokejowych mistrzostwach świata rozgrywają Słowacy. Jest na nich Pavol Demitra.
Szalenie trudno wyciągnąć właściwe wnioski, kiedy samemu ma się poczucie krzywdy, a wokół wszycy poklepują i wmawiają, że "racja jest po twojej stronie". Obawiam się tylko, że kiedy Patryk przestanie mieć taką wartość dla Falubazu, sentymentów nie będzie. Z problemem zostanie sam. Jak kiedyś inny diablo zdolny młody człowiek z metanolem w żyłach.
"W ekstraligowym żużlu, kiedy w grę wchodzą tak wielkie pieniądze, nie ma miejsca na bylejakość" - powiedział omawiający wydarzenia ostatniej kolejki honorowy prezes Stali Gorzów, Władysław Komarnicki. To, co zdarzyło się wokół Patryka Dudka to jest jakaś piramidalna bylejakość. Głupotą przebiła nawet "numer" Legii z eliminacji Ligi Mistrzów. Tam chociaż była oryginalnej urody blondynka, na którą można było scedować całą winę, skwitować "blond uśmieszkiem" i palnąć sobie w łeb. Teraz, zamiast blond sprężynek, świeci winą ogolona glaca OST-redaktora. Nawet na tym polu przegrywamy.
Jakub Horbaczewski
Fot.: Duzers Team Facebook