Dziś najważniejszy w żużlu jest tuner. Zwany też tjunerem. I kasa. Na tego tjunera oczywiście. Najpierw jest tuner, potem talent, praca... i wszystko inne. Nie macie takiego wrażenia? Kiedyś było inaczej. - Era tunerów rozpoczęła się od wejścia silników 4-zaworowych. Bo każdy chciał być szybszy. I odtąd trwa wyścig szczurów. Tylko gdzie będzie jego koniec? Bo ten koniec nadciąga. Pomału nikogo już na to nie stać. A na pewno nie młodych zawodników. To m.in. tuning ich zniszczył. Nie mają żadnych szans z tymi z czołówki, i nie będą mieć, bo ich nie stać - nie ma wątpliwości Mirosław Dudek. Nie tylko młodych, dodajmy. A co z II ligą? Co z krajami żużlowego "trzeciego świata" - Węgrami, Rumunią, Bałkanami, wschodem? A gdyby zabronić grzebania w silnikach? - Jest na to pomysł, gwarantuję wam - zapewnia. Pomysł jest dwuzaworowy i ma... 573 ccm pojemności.
- W dwuzaworówce można pomylić się z przełożeniem, ale umiejętnie operując manetką gazu nadal można się ścigać. Dzisiaj jeżeli nie trafimy z przełożeniem, nie ma nas w wyścigu. Ten, kto ma dopasowany motocykl wygrywa o pół prostej - przyznaje Adam Skórnicki. Żużlowcy narzekają, że obecne silniki nie są trwałe, za to bardzo drogie w eksploatacji. Ale jak mogą być trwałe, skoro tuning w dużej mierze polega na ich odciążaniu? - Tłoki z papieru, korbowody z tytanu, zawory z czegoś jeszcze... - ironizuje Dudek. Tylko czy faktycznie ironizuje? - Obserwuję czasem na zawodach jak liczą sekundy i minuty życia takiego silnika. I znowu tysiące euro leci w powietrze. W nasz lejemy olej, i wio!
To nie żadna kryptoreklama. Dudka i Walczaka nie znamy. NSF? Za młodu graliśmy w NFS. Za to pytania, o których mówią, stawiamy na PoKredzie od dawna. Jeżeli jeszcze tego filmu nie widzieliście - odstawcie na chwilę inne rzeczy i obejrzyjcie. To będzie najlepiej zainwestowane 20 minut w tym miesiącu.
Materiał: nSport+/YouTube, Foto: New Speedway Foundation/Facebook