Wielkimi krokami zbliżamy się do Krško - 9. eliminacji IMŚ 2015. Wkomponowana pomiędzy półfinałowe emocje PGE Ekstraligi runda w tym słoweńskim miasteczku ma szansę być elektryzująca. Już choćby z racji bliskości jedynego, oprócz żużla, wyróżnika Krško w świecie – czyli atomowej elektrowni. Prawdę mówiąc, gdyby nie jedno wydarzenie, które uchwyciły wszędobylskie kamery, to atomowe święto w pełnej krasie Słoweńcy mogliby przeżyć już w Gorzowie. Zagotowała się na moment słowiańska krew, Triglav ze wstydu od tygodnia spowity jest chmurami, ale pomijając ten jeden zgrzyt, warto przyjrzeć się smaczkom gorzowskiej rundy GP, nie tylko przez pryzmat sukcesu Mateja Žagara.
Słowiańska moc
Jak nakazuje dobry obyczaj, zaczynamy od triumfatora ostatniej rundy Grand Prix. Matej Žagar wygrał po raz trzeci w karierze. Słoweniec ma imponujący procent miejsc na podium biorąc pod uwagę wszystkie jego występy w finale. Žagar 12 razy stał na „pudle”, spośród 13 swoich występów w najważniejszym biegu turnieju. To budzi szacunek. Jeśli popatrzymy na zajmowane miejsca oraz na zdobycz punktową, to okazuje się, że Słoweniec znajduje się w swojej najlepszej formie w historii startów w GP. Po raz pierwszy też zanotował trzy finały z rzędu. Gorzowska zdobycz punktowa jest wyrównaniem jego carrer high w liczbie zdobytych „ocze”. Wcześniej 16 punktów wywalczył podczas zeszłorocznych rund, w Pradze oraz w Gorzowie.
Mr. Legend
Sporo będzie dzisiaj o Gregu Hancocku, który w Gorzowie spisuje się po prostu fantastycznie. Amerykanin podczas GP na „Jancarzu” zdobył 61 punktów w 27 biegach (średnia: 2,259 – najwyższa ze wszystkich zawodników), wygrał 16 z nich, co daje prawie 60% skuteczności. Tak zwany „kosmos”. Jednak Gorzów z innego powodu był dla Jankesa historyczny. Hancock jako pierwszy żużlowiec w historii przełamał barierę 2300 punktów zdobytych na torach Grand Prix. Aby pokazać ogrom tego wyniku, dodajmy, że jeszcze tylko jeden zawodnik przekroczył granicę 2000 punktów. Jest nim Jason Crump, który w wywalczył dokładnie 2006 punktów (a kto był IMŚ w 2006 roku i gdzie odbyły się wówczas pierwsze zawody – taka szybka zagadka na odświeżenie pamięci).
Jeśli już jesteśmy przy obu tych Panach, warto przytoczyć statystykę dotyczącą liczby odjechanych przez nich finałów. Greg Hancock, zgodnie z trendem, który sygnalizowoaliśmy przy okazji poprzedniej zapowiedzi, po jednej z najdłuższych w karierze passie niepowodzeń, przełamał w Gorzowie swoją niemoc i awansował do biegu finałowego, co sprawiło, że stał się najczęściej występującym w finale GP żużlowcem. A wyprzedził - rzecz jasna - Crumpa.
Klasyfikacja finałów GP:
[78] Greg Hancock
[77] Jason Crump
[65] Tomasz Gollob
Nawiązując do tej statystyki należy wspomnieć, że był to 100. finał dla Amerykanów. „Yankesi” są 5. krajem, po Australii, Danii, Polsce i Szwecji, z 3-cyfrową liczbą udziałów w decydującym biegu. Wspomnianemu Gregowi w przywiezieniu dla swojego kraju 100 finałów pomógł Billy Hamill (19 występów) oraz nieznacznie Sam Ermolenko (3. występy w finale). Ale nietrudno policzyć, że 78% roboty odwalił Kalifornijczyk. Akurat on chyba przywykł do samotnej walki z resztą świata.
Gonitwa gwiazd
Andreas Jonsson dzięki „jedynce” w drugiej serii startów minął Leigha Adamsa i wskoczył na 6. miejsce w klasyfikacji ALL-TIME pod względem punktów zdobytych w Grand Prix. Szósta lokata to wspaniałem, acz mało eksponowane w literaturze miejsce, ale Szwedowi będzie bardzo ciężko wejść do TOP 5. Choćby z tego względu, że do miejsca 5. traci ponad 100 punktów. Zakładając utrzymanie obecnej średniej… może mu nie starczyć kariery.
5. [1401] Tony Rickardsson
6. [1281] Andreas Jonsson
7. [1277] Leigh Adams
8. [953] Jarosław Hampel
Słówko po duńsku
Zwycięstwo Michaela Jepsena Jensena w pierwszej serii startów było 800. wygranym biegiem przez Duńczyka. „Kraj Hamleta” jest pierwszym państwem, które może pochwalić się takim osiągnięciem. Duński związek imprezy z tego powodu chyba nie ogłosił, ale za plecami „Dunów” trwa pasjonująca walka o to, kto pojawi się drugi i trzeci na osiemnastce… pardon, na osiemsetce.
Klasyfikacja krajów według „trójek” w GP:
[804] Dania
[784] Polska
[783] Australia
[779] Szwecja
Z cyklu: „A mówiliśmy...” - Nicki Pedersen, choć walczy o złoto, podtrzymał swoją gorzowską złą passę i nie pojawił się w półfinale na „Jancarzu”. Jednak dobrze wiemy, że ta statystyka zostałaby przerwana, gdyby nie pechowy upadek. Tyle, że statystyki wszelkie „gdyby” się nie imają.
Ostatnia gonitwa była dla Nielsa Kristiana Iversena 300. biegiem w GP. Zdobył w nich 443. punkty, wygrał 73. biegi. Pewnie bardzo mu z tego powodu miło, ale chętnie zamieniłby ten wyczyn na kilka punktów więcej w Gorzowie, bo wizja medalu się oddala, a gdzie gonić, jak nie na własnym torze? Niestety, Žagar wpadł na to pierwszy.
O wszystkim i o niczym
Troy Batchelor stał się 11. zawodnikiem w historii, który swoje urodziny zaliczył podczas rundy Grand Prix. Australijczyk potwierdził, że ten szczególny dzień na torze, to nie jest szczególnie dobry pomysł. Tylko 5 solenizantom udało się dostać do półfinału, natomiast tylko dwójka z nich awansowała do finału (P.S. kto pierwszy zostawi komentarz, że nie „solenizant” tylko „jubilat” dostanie od nas długopis, który wypadł z kieszeni Žagarowi w wiadomym momencie – dop. red.)
Pora wyróżnić świetną jazdę Bartosza Zmarzlika, dla którego był to już trzeci finał w jego czwartym występie w Gorzowie. Zwróćmy jednak uwagę na ogólną postawę „dzikich kart” w Grand Prix. Po raz 29. (po raz 10. nasza) „dzika karta” awansowała do finału. Statystyki „wild card” w decydującym biegu turnieju:
[6] zwycięstw
[4] drugie miejsca
[8] trzecich miejsc
[11] czwartych miejsc
Nie mogło zabraknąć słówka o pełnoprawnym od kilku dni uczestniku przyszłorocznego cyklu o tytuł IMŚ (gratulujemy!). No więc Chris Harris przywiózł 150. zero i stał się 5. zawodnikiem w historii z taką ilością „śliwek”. Jednak to popularny „Bomber” potrzebował najmniej biegów, by to osiągnąć:
[918] Greg Hancock
[877] Nicki Pedersen
[795] Tomasz Gollob
[696] Andreas Jonsson
[460] Chris Harris
Istna deklasacja! Ponoć Chris na twitterze „lajkuje” wszystko ze swoim nazwiskiem - może ktoś mu to podeśle. Tym bardziej, że po Rybniku nikt i nic nie jest w stanie zepsuć humoru naszemu ulubieńcowi. #WellDoneBombel!
Kącik sędziowski
Arbitrem ostatniej rundy GP był Jesper Streenfort, dla którego była to 3. runda, kiedy to stanął za pulpitem. Według statystyk Streenfort przynosi szczęście... Matejowi Žagarowi, który zawsze, kiedy Duńczyk sędziuje, staje na podium (Praga 2014 – 3 miejsce, Gorzów 2014 – 2 miejsce, Gorzów 2015 – 1 miejsce). Cóż za niespodzianka.
Gorzowskie strzały
Ciągle nie wiadomo, czy za rok w Gorzowie pojadą o tytuł IMŚ. Ponieważ - to z kolei powszechnie wiadomo - jesteśmy najlepsi, nie możemy sobie pozwolić, by czekać na policzenie pieniędzy i gwarancji finansowych nad Wartą, więc już dziś w ramach małego podsumowania tych 5 rund przygotowaliśmy tabelkę dotyczącą pól startowych.
Gorzów najbardziej sprawiedliwą areną Grand Prix? Miła duszy melodia, prawda? Na razie nie potwierdzamy, nie zaprzeczamy.
A oto, w telegraficznym już skrócie, reszta ciekawostek związanych z rundami Grand Prix w Gorzowie:
- Nigdy finału nie wygrał zawodnik startujący z pola B,
- Polak zawsze był w pierwszej czwórce,
- Nasi zawodnicy łącznie zdobyli 136 punktów w 98 biegach, przewodzą w obu tych zestawieniach,
- Najwięcej punktów podczas wszystkich rund zdobył Greg Hancock (61), za nim Chris Holder (54) oraz Bartosz Zmarzlik (50).
- Tylko Amerykanin (16) i młody Polak (10) mają na swoim koncie dwucyfrową liczbę biegowych zwycięstw,
- Chris Holder zawsze pojawiał się w półfinale.
- Troy Batchelor mimo 11 odjechanych biegów nie wygraj jeszcze ani razu,
- Andreas Jonsson zdobył już... 12 „jedynek”. Prawdziwy „number one”.
Krzysztof Gurgurewicz (Twitter)