Tai Woffinden nie przestaje zachwycać. Rok temu na torze w Sztokholmie zanotował jeden z najsłabszych występów w sezonie (tylko 7 pkt.), jednak w tym roku Brytyjczyk imponuje kapitalną formą. To aż niewiarygodne, ale nasze kalendarze wskazują już październik, a wytatuowany żużlowiec wciąż nie potknął się jeszcze w ani jednym turnieju. W każdym kolejnym, jak po sznurku, wjeżdża do finału. W tym szwedzkim, czyli swoim 18. finale, Brytyjczyk odniósł 5. zwycięstwo i „znacznie przybliżył się do wywalczenia tytułu Mistrza Świata”. To formułka prasowa, bo my wiemy, że już go nie odda.
Co jeszcze można dodać do tej apoteozy Taia? Może to, że 26 września w Sztokholmie mieliśmy do czynienia z 3. zwycięstwem Brytyjczyka na torze w Szwecji, a wchodząc w szczegóły, Woffinden powtórzył sukces Marka Lorama z Linkoeping 1999 oraz... swój własny, sprzed roku w Malilli. Tajski „dołożył też do pieca” pod względem wzbogacenia statystyk nietuzinkowych. Dzięki niemu po raz 16. w historii po zerze w pierwszym biegu nastąpiło zwycięstwo w całym turnieju. Ostatni raz takiej sztuki dokonał Niels Kristian Iversen – i też w Sztokholmie, w 2013 r. Woffinden w ogóle ma przedziwne statystyki biegowe na „Friends Arenie”, otóż po 6. razy był pierwszy, drugi i ostatni, natomiast... ani razu nie był trzeci. Widać bezkompromisowość działa.
Chris Holder stał się 11. zawodnikiem w historii, który może pochwalić się liczbą 100 wygranych biegów w GP. Serdecznie gratulujemy! Paradoks polega tylko na tym, że tę „setkę” strzelił sobie w bodaj najbardziej żenujących zawodach w swoim wykonaniu. Oprócz wspomnianej „trójki” była już tylko „jedynka” i komplet zer (to drugi raz, kiedy zaliczył trzy „śliwki” z rzędu, wcześniej miało to miejsce w tym roku w Warszawie). A jazda… mniej więcej taka, jak ostatnio dla K.S. Toruń. Pozostając jednak w konwencji światowego czempionatu, ex-mistrz świata z 2012 r. stał się zarazem trzecim Australijczykiem z tak szczególnym osiągnięciem. Dla porządku przedstawmy całą listę zawodników „Klubu 100”. Dodatkowo – co nie bez znaczenia - zamieszczamy informację o tym, ile biegów potrzebowali na osiągnięcie „setki” oraz w jakim wieku to osiągnęli.
[214 biegów, 31 lat i 267 dni] Tony Rickardsson
[278, 23 i 295] Emil Sajfutdinow
[282, 29 i 268] Jason Crump
[285, 33 i 20] Tomasz Gollob
[290, 30 i 26] Nicki Pedersen
[316, 33 i 360] Greg Hancock
[332, 29 i 146] Jarosław Hampel
[344, 27 i 361] Andreas Jonsson
[350, 28 i 2] Chris Holder
[377, 29 i 214] Hans Andersen
[389, 35 i 57] Leigh Adams
Gdzie jest ten najmłodszy? No niestety, wciąż rozbija stawkę w SEC.
Szwecja nie została 11. państwem dla Grega Hancocka, w którym zanotował zwycięstwo rundy GP, ale to nie znaczy, że Amerykanin nie lubi szwedzkich torów. „Grin” po raz 7. zajął drugie miejsce w Kraju Wikingów. Mało tego, Amerykanin jest wiceliderem w liczbie występów w finałach w tym skandynawskim kraju. Lider, Jason Crump, ma ich na swoim koncie 16., natomiast obecny mistrz świata ma jedno mniej. Amerykanin wygrał 70 biegów spośród 200 odjechanych na szwedzkich torach. No i pojechał we wszystkich finałach na Friends Arenie.
W zasadzie od tego powinniśmy zacząć. Udało się! Chris Harris po 27 rundach oczekiwania wreszcie pojawił się w półfinale Grand Prix. Ci, którzy przyszli na świat w dniu poprzedniego sukcesu „Bombera” mają dzisiaj 3 lata i szykują się do przedszkola. Brytyjczyk na wspomniany występ musiał czekać aż 1155 dni. Ostatni raz połfinałowe chwile radości przeżywał w Gorican w 2012 roku, wówczas także odpadł w półfinale. Warto dodać, że w międzyczasie Harris stał na podium Grand Prix, miało to miejsce podczas tegorocznej inauguracyjnej rundy w Warszawie. Tyle tylko, że jak pamiętamy, półfinałów w Warszawie nie było. Ba, tam nawet pośpiesznie zaliczono wyścig, który decyzją sędziego miał być dopiero powtórzony. No, ale taki sport. Kończąc temat Harrisa, warto przytoczyć jeszcze jedną statystykę: spośród 90 rund Brytyjczyka, dopiero po raz 14. udało mu się zakończyć zawody bez zera na koncie. Dla tych, którzy przeczytają to za dwa lata i nie uwierzą - proszę, oto dowód: Sztokholm 2015 Chris Harris 9 (2,1,1,1,3,1).
W sobotę 26 września mieliśmy też milszy polskim sercom akcent - Peter Kildemand i Maciej Janowski przekroczyli barierę 100 zdobytych punktów w Grand Prix. Są kolejno 52. i 53. zawodnikiem w historii pod tym względem. Jeśli chodzi o swoje narodowości, to „Pająk” jest 10. Duńczykiem a Janowski 9. Polakiem z „setką” na koncie. Może porównajmy statystyki obu panów.
Który lepszy? Złośliwi powiedzą, że celowo nie zrobiliśmy statystyki upadków, uślizgów i sytuacji „extreme”.
Nicki Pedersen w trzeciej serii startów zdobył swój 1800. punkt w historii. Duńczyk jest czwartym zawodnikiem, które może pochwalić się tak wyborną statystyką. Spójrzmy, kto w jakim wieku przekroczył tę liczbę.
[35 lat i 310 dni] Jason Crump
[38 i 177] Nicki Pedersen
[41 i 73] Tomasz Gollob
[41 i 127] Greg Hancock
Skoro już jesteśmy przy Pedersenie, warto napisać, że po raz kolejny sprawdziła się nasza (statystyczna) prognoza, zwiastująca, że „Power” nie przepada za ściganiem na „Friends Arena”. Duńczyk spośród trzech występów nigdy nie był tam w półfinale, do tego – co aż niewiarygodne – wciąż nie ma na swoim koncie ani jednego wygranego wyścigu na piękny, nowo wybudowanym stadonie.
Zaskoczeniem dla wielu była słaba postawa Mateja Žagara, który zanotował najsłabszy występ w Grand Prix od rundy w Toruniu w 2013 roku. Warto dodać, że Słoweniec w trzeciej serii startów pojechał swój 350. bieg. Žagar zdobył w nich 530 punktów, wygrał 78 gonitw, 89. razy był drugi, 105. razy trzeci, 78. razy kończył bez punktu. Co by nie mówić – równy gość. Przynajmniej pod tym względem.
Reprezentanci Szwecji są pierwszą nacją, która odjechała ponad 3300 wyścigów w GP. Największy wpływ na ową statystykę mieli:
[789 biegów] Andreas Jonsson
[465] Fredrik Lindgren
[440] Tony Rickardsson
[372] Antonio Lindback
[246] Mikael Karlsson (Max)
[232] Peter Karlson
[195] Henrik Gustafsson
[122] Jimmy Nilsen
Ironia losu, że my – Polacy najbardziej zapamiętaliśmy (i to chyba po wsze czasy) akcję z tym ostatnim w roli głównej. Szwedzi spośród 3302 biegów wygrali 784 razy, co daje 23,74%.
Generalia
Niels Kristian Iversen w sobotę w finale pojechał po raz 9., a 6. raz stanął na podium, i ciężko uwierzyć w fakt, że było to dopiero pierwsze 3. miejsca w karierze PUK-a.
Andreas Jonsson, choć ostatnie sezony ma coraz słabsze, na „Friends Arenie” z honorem reprezentował swój kraj i zawsze pojawiał się w półfinale. Jednak ta seria za każdym razem okazywała się końcem ścigania dla Szweda.
Jim Lawrence w swoim 11. występie na wieżyczce wreszcie przyniósł szczęście reprezentantowi swojego kraju. Było to pierwsze zwycięstwo Brytyjczyka, kiedy ten sędzia staje za pulpitem.
Drugi raz w historii Grand Prix odbyło się 26 września. Wcześniej miało to miejsce w 2009 roku w Terenzano. I to akurat powinniśmy dobrze pamiętać. Wygrał Gollob, przed Andersen i Pedersenem.
Czas na Toruń!
Kilka akapitów wyżej wspominaliśmy o „Klubie Stu”. Jeszcze 10 lat temu istniał taki w skokach narciarskich, tylko… dwa razy lepszy, a mianowicie „Klub Dwustu”. Dwustu metrów oczywiście. Teraz to się nieco zdezaktualizowało, postęp zrobił swoje, klub „pogromców mamutów” rozrósł się do rozmiarów Sali Kongresowej w Warszawie, ale w tym żużlowym Klubie powitanie nowego członka wciąż jest wydarzeniem. Już w Toruniu do tego grona może dołączyć kolejny zawodnik. Mowa o Taiu Woffindenie, który obecnie ma na koncie 96 zwycięstw. Zakładając, że pojedzie „swoje” - perspektywa czterech „trójek” w siedmiu startach jest całkiem realna. Kibicujemy zatem!
Co prawda Mistrz świata z 2013 r. wciąż czeka na to, aż wreszcie pojawi się w finale w Toruniu, jednak warto pamiętać, że Brytyjczyk za każdym razem meldował się tam w półfinałach... i na tym jego zawody się kończyły. „Jak nie teraz to kiedy?” - pomyśli pewnie „Tajski”. Powtórzymy się, ale pamiętajmy, że Brytyjczyk w tym sezonie wystąpił w finale w każdej rundzie GP. Jest moc!
Ta wiadomość może wywołać u niektórych zgrzyt zębów, ale Nicki Pedersen w Toruniu ma szansę zrównać się z Tomaszem Gollobem w liczbie odjechanych biegów, i tym samym przesunąć się na 2. miejsce w tej statystyce. Warunek jest jeden: „Power” musi dostać się do finału, ponieważ ma obecnie 897 biegów, a Gollob 904. To może jednak się nie zrówna...
Z cyklu „szybko zleciało”: Michael Jepsen Jensen w pierwszej serii startów odjedzie swój setny bieg w Grand Prix. Stanie się tym samym 43. zawodnikiem w historii, w tym 8. Duńczykiem.
Przeciekawi jesteśmy, czy „reinkarnacja” Chrisa Harrisa w Sztokholmie to tylko magia czasowego toru i ciut szczęścia, czy też może nasz ulubieniec naprawdę złapał wiatr w żagle? Tyle tylko, że chyba nie przepada za Toruniem. Podczas jego 4 rund na Kujawach ani razu nie dostał się tam do półfinału. Tym niemniej popularny „Bomber” ma obecnie 63 wygrane biegi i traci tylko jedną „trójkę” do brytyjskiego czempiona Marka Lorama.
Niepewny jest występ Pawła Przedpełskiego, ale mamy dla niego dobrą wiadomość: Pawle, „dzika karta” w Toruniu zawsze pojawiała się w półfinale! Średnia zdobycz punktowa zawodnika z „wild card” w grodzie Kopernika to... 10,6. Pokażcie takie drugie miasto...
Spośród 5 turniejów w Toruniu późniejszy mistrz świata wygrywał tylko raz - był to Tomasz Gollob w 2010 roku.
Sędzią sobotnich zawodów będzie Krister Gardell. Szwed tym samym wyprzedzi Wojciecha Grodzkiego i zajmie 2. lokatę w liczbie sędziowanych rund GP. Sam Gardell w Toruniu pojawi się po raz 3. Jeżeli ktoś zwraca na to uwagę, to informujemy: wcześniejsi „gardellowi” zwycięzcy to Jonsson i Kasprzak. Może być problem z powtórzeniem...
Na koniec przedstawmy statystykę, która typującym te zawody przyda się z całą pewnością dużo bardziej – czyli „staty” toruńskich pól startowych.
Jak widzimy, na Moto Arenie istnieje niewielka przewaga pól skrajnych. Nieco inaczej przedstawia się statystyka finałów. Grand Prix Polski w Toruniu najczęściej wygrywał zawodnik z pola B (2 razy), po razie finał wygrano z pola A,C oraz D.
Pięknych zawodów!
Krzysztof Gurgurewicz Twitter
Zdj. tytułowe: Paweł Mruk zuzlowefotki.pl