W zeszłym roku z warszawskiej rundy GP zapamiętałem najbardziej jeden moment. Wkurzona do łez i zmarznięta publiczność wychodzi ze stadionu, nad głowami dudnią hasła o złodziejach i cała paleta przekleństw, a tu nagle... sztuczne ognie na niebie. Ten surrealistyczny obraz przekonał mnie, że właśnie przed chwilą byłem świadkiem pogrzebu naszej ulubionej dyscypliny, a żużel na przeklętym Narodowym nie pojawi się na długie lata lub nawet dekady. Że jeśli nawet nie sponsorzy, to na pewno kibice powiedzą "pas". I tyle nam wyjdzie z tej "promocji" wciąż prowincjonalnej i szerzej nieznanej dyscypliny. Jak się okazało, warszawska GP w 2016 r. nie tylko się odbyła, nie tylko nie zakończyła się klapą frekwencyjną, ale przede wszystkim udowodniła niedowiarkom, że na torach jednodniowych można uświadczyć dobrego ścigania. Niech to nas jednak nie uspokaja. Nierówna walka o projekt "żużel w stolicy" będzie trwała jeszcze przez lata, głównie z powodu "wtopy" w sezonie 2015, ale nie tylko.
W październiku ubiegłego roku, w odróżnieniu od 90 proc. internetowych komentatorów, stanowczo odrzuciłem tutaj pomysł bojkotu tegorocznej rundy w Warszawie. Cóż bowiem byśmy w ten sposób zyskali? Za imprezę i tak płaci podatnik (Miasto Warszawa, Mazowiecki Urząd Marszałkowski) oraz podatnik od marzeń (Totalizator Sportowy), a nie Pan taki czy owaki z PZM/BSI, na którym chcielibyśmy się zemścić. Nasz bojkot na tych zawodach oznaczałby, że PZM być może zerwie umowę z BSI na GP w Warszawie, rezygnując nawet z zakontraktowanych imprez w tym roku i za rok. I nie wróci do tematu na lata. Chciałbym zatem wyrazić wdzięczność tym wszystkim, którzy pojechali do Warszawy, niekiedy pewnie z mieszanymi uczuciami. Być może dzięki nam szansa na otwarcie się speedwaya na stolicę wciąż nie zginęła, pomimo iż wydawało się, że po ciosie sprzed roku nokdaun zamieni sie w nokaut.
Co zatem powinno być celem projektu "żużel w stolicy"? Czy to, żeby były znowu ciekawe zawody, dobra walka na torze, pełne trybuny i najlepiej, żeby wygrał nasz? Myślę, że nie, gdyż to mamy na co dzień w naszych miastach podczas spotkań ligowych. Chodzi w tej zabawie głównie o to, by mieszkańcy Warszawy polubili tę dyscyplinę. By ludzie z grubymi portfelami i wpływowi politycy i urzędnicy, których tam nie brakuje, zainteresowali się speedwayem. Żeby o zawodach w Warszawie mówiły ogólnopolskie media. Żeby z roku na rok Stadion Narodowy wypełniał się bardziej nie przyjezdnymi, a miejscowymi. By środowisko żużlowe, które się z tego zainteresowania wytworzy, zechciało powołać własną, stołeczną drużynę ligową, która by tę koniunkturę jeszcze mocniej rozhuśtała. By wreszcie o żużlu, jak niegdyś o skokach narciarskich, zrobiło się głośniej. Na razie do tych optymistycznych założeń jest nam bardzo daleko, choć warto nadmienić iskierkę nadziei. Otóż w tym roku najwięcej wejściówek na GP zostało nabytych nie w Wielkopolsce, jak rok temu, tylko na Mazowszu (22,8% wszystkich sprzedanych biletów przy 18,27% w 2015 r.).
Świetnie się stało, że mecz Polska-Reszta Świata pokazano w otwartym kanale Telewizji Polskiej, i to w porze niedzielnej Familiady. Mecz, który miał być tylko wynagrodzeniem dla fanów za przerwanie GP rok temu, jest dla niektórych nadzieją na nową tradycję. Tomasz Gollob przykładowo postuluje, by to wydarzenie wpisać na stałe w kalendarz żużlowy. I tu właśnie widzę pewne zagrożenie... Przyznajmy, przyszło wiele osób, ale to "wiele" oznaczało w połowie pusty stadion, co należy odczytać w ten sposób, iż ten sparing nie jest czymś, co elektryzuje koneserów żużla. A za rok pożegnania Tomasza Golloba już nie będzie... Sam obejrzełem to spotkanie raczej na zasadzie "przy okazji" i wydłużenia pobytu w Warszawie o jeden dzień. Czy na pewno jest zatem sens organizacji takich zawodów, skoro i tak nie cieszą się zainteresowaniem porównywalnym z IMŚ? Czy pokazywanie przez TVP1 pustych trybun na żużlu, gdy tylko dzień wcześniej jest tam prawdziwe święto, ma sens? Dobrze, ale co w zamian - zapytacie. Moim marzeniem byłoby, żeby Canal+ odsprzedał za rozsądne pieniądze sublicencję na ten jeden turniej GP właśnie TVP1, a ta zechciały to wydarzenie transmitować w prime-time, czyli o 20.00 po "Wiadomościach", przy zgodzie BSI na taką porę. Wiem, że to pewnie niemożliwe, zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie medialnych koncernów, ale brnięcie w mecz Polska-Reszta Świata chyba nie ma na dłuższą metę sensu.
Postawię też odważną tezę, że w przyszłym sezonie wcale nie będzie tak łatwo wypełnić trybuny podczas GP na Narodowym? Oczywiście, rana po 2015 roku wciąż będzie żywa wśród fanów, ale dostrzegam też inne zagrożenie. Mianowicie, czy część fanów nie uzna, że swoje widzieli, impreza po zeszłorocznej "wtopie", została zaliczona w pełnym wymiarze, Warszawa zwiedzona... więc czego jeszcze jeszcze spodziewać się za rok? Może lepiej zaoszczędzić kilkaset złotych i obejrzeć turniej przy piwku w kapciach. Bez nerwów o pociągi, korki, hotele, wysokie rachunki i inne niedogodności związane z pobytem w stolicy? Sam jestem ciekaw, jak wielu fanów pomyśli tymi kategoriami i jak się będzie przedstawiać dynamika sprzedaży wejściówek. I czy znowu mieszkańcy Mazowsza nie zgarną jeszcze większej puli biletów, co byłoby świetnym prognostykiem na przyszłość. Nie mam nic przeciwko temu, żebym się w swoich rachubach pomylił.
Jak widać, walka o żużel w stolicy dopiero się zaczyna. By ten sport na stałe wrył się w świadomość mieszkańców Warszawy, będzie potrzeba jeszcze większej pracy organizatorów przez długie lata. To jedyna szansa na to, by nasza ulubiona dyscyplina sportu w końcu przestała być zaściankowa.
Żeby nie było tak "cukierkowo" - mam też kilka drobnych uwag dotyczących tegorocznej imprezy. Nadal nie rozwiązano problemu długich kolejek po programy zawodów. Sam czekałem ponad 20 minut. A nie wiedzieć czemu, czasy biegów podawano tylko po angielsku. Nie żebym nie zrozumiał, ale skoro jesteśmy w Polsce, to może używajmy języka właściwego? Angielski niechaj będzie, ale jako ten drugi. Wypadałoby też powielić informacje o czasach zwycięzców wyścigów na telebimach, bo w tumulcie tych głupich trąbek (koszmar!), często kompletnie nic nie było słychać. A skoro odstałem już swoje, swoje też za ten program zapłaciłem, to fajnie byłoby mieć co do niego wpisać. Za to program na mecz Polska - Reszta Świata wydrukowano... niezgodnie z kolejnością pól startowych. Ale jak pisałem, to detale, które nie zmąciły dobrej zabawy z przebiegu całego weekendu. Warszawa da się lubić!
Michał (Gorzów)