Jakie były derby Małopolski - każdy widział. Za sprawą Stali Rzeszów, delikatnie mówiąc, żenujące. Emocji jak na lekarstwo, wyprzedzeń tyle, ilu fanów w Toruniu ma Martin Vaculík, a próby nawiązania walki ze strony rzeszowian - wcale. To raczej miejscowi musieli się nieźle nagłówkować, żeby zwycięstwo nie przybrało rozmiarów znanych z meczów rugby. Mimo tego kibicom musiało podnieść się ciśnienie w ostatnim biegu, a to za sprawą młodego Patryka Rolnickiego.
Niestety, nie było to efektem świetnej akcji tarnowskiego juniora, tylko jego błędu. Wychowanek "Jaskółek", chcąc wyprzedzić na ostatnim łuku Dawida Lamparta, wszedł pod niego tzw. piką, próbując na szczycie łuku mocno skontrować motocykl i przycinając, minąć lidera Stali. Brzmi znajomo? Na papierze wygląda to jak akcja Tomasza Golloba, który w finale Grand Prix we Wrocławiu w 1999 roku właśnie w ten genialny sposób minął Jimmy'ego Nilsena i zapewnił sobie zwycięstwo. Niestety, ale w przypadku młodego tarnowianina zaszwankował kluczowy element, bo Rolnicki nie zdołał odpowiednio skontrować swojej maszyny i uderzył w bandę. Na szczęście nic mu się nie stało, a większość kibiców z pewnością pomyślała, że po prostu wykazał się nadmierną ambicją i przeszarżował przez brak umiejętnośći. Co ciekawe, odmiennego zdania jest kilku zagranicznych żużlowców, którzy na juniorze Unii nie zostawili suchej nitki. W rolach głównych: Nicolai Klindt, Richie Worrall i Nick Morris.
Richie Worrall napisał (zresztą wywołując do dyskusji komentującego obecnie mecze na antenie Eleven Marcina Kuźbickiego):
R.W.: Właśnie to miałem na myśli. Dobrze mieć duże jaja, ale do tego trzeba też mieć mózg.
M.K.: Myślę, że bardziej zawinił tutaj brak umiejętności niż brak myślenia, bo bardziej doświadczony żużlowiec jakoś by się uratował. Mocna lekcja dla tego młodzieńca.
N.K.: Ja pier*olę. Tam głupek, tu głupek, tak? [jak się domyślam, tym drugim "głupkiem" ma być Sergiej Łogaczow - dop. autora].
Klindt nie zostawia suchej nitki na Rolnickim także na swoim profilu:
- Kolejny, kompletnie głupi atak. Całe szczęście, że nie zabrał nikogo ze sobą.
Mocne słowa obu żużlowców, ale jestem w stanie je zrozumieć. Obaj uczestniczyli w niebezpiecznych sytuacjach w ostatniej kolejce. Ba, Nicolai Klindt po szaleńczym ataku Łogaczowa, kontuzjowany wylądował w szpitalu. Worrall natomiast miał spięcie z Maciejem Kuciapą, który za blokowanie Brytyjczyka otrzymał ostrzeżenie od sędziego,a od Worralla "w bonusie" środkowy palec.
Trzy grosze dorzucił także Nick Morris, który na pytanie Aluna Rossitera o tożsamość jeźdźca bez głowy, odpowiedział: "Myślę, że mógł to być szalony Polak".
Żeby nie było tak jednostronnie, w obronie Rolnickiego stanął jego klubowy kolega, Mikkel Michelsen:
- Widziałem topowych żużlowców, którzy robili gorsze rzeczy na torze, a nikt po nich nie jechał tak, jak ty to teraz robisz. Na miejscu Rolnickiego zrobiłbym dokładnie tak samo!
Trochę "grubo" się na tym Facebooku zrobiło, jak dla mnie aż za bardzo. Widać było gołym okiem, że Rolnicki nie chciał zrobić krzywdy Lampartowi i po prostu wykorzystał lukę, którą ten zostawił przy kredzie. Podczas wyprzedzania Lamparta nawet przez chwilę nie było zagrożenia, że Rolnicki może go zahaczyć. Po prostu, zabrakło miejsca na kontrę i pewnie trochę chłodniejszej głowy. Tak, jak i w przypadku tych facebookowych wpisów.
Jakub Sierakowski