Jeśli zastanawia was, dlaczego ludzie zmieniają sobie awatary w serwisach społecznościowych na logo Lokomotivu Daugavpils i co się stało, że moralny ekstraligowiec nagle odjeżdża mecze samymi juniorami – dobrze trafiliście. Weźcie sobie szklankę wody i trzymajcie się mocno, przed wami krótka historia o „Kolejarzu”. Historia, niestety, prawdziwa.
Kolej na miasto
Na początku był chaos. W latach dziewięćdziesiątych Lokomotiv Daugavpils nazywał się Newa Sankt Petersburg i jeździł w lidze fińskiej. A potem zerwał unię z rosyjskim klubem i poszedł do Polski – i wtedy dopiero zaczęło się robić dziwnie. Każdy kibic żużla wie, że przez ostatnie dwa lata Lokomotiv w wielkim stylu wygrywał pierwszą ligę, ale do Ekstraligi nie awansował. Pewne rosyjskojęzyczne kręgi twierdzą, że to właśnie brak możliwości jazdy w najwyższej klasie rozgrywkowej spowodował wycofanie się ze wspierania Lokomotivu głównego sponsora – łotewskich kolei. Bardziej wiarygodna jest teoria, jakoby za tym rozstaniem stały coraz gorsze wyniki finansowe samych kolei, nieodłącznie związane z napięciami na linii UE – Rosja.
Tą sprawą zajmę się w kolejnym tekście. Na razie mamy suche fakty – Lokomotiv stracił strategicznego sponsora. Po mistrzowskim sezonie 2016 stracił dwóch najlepszych zawodników: wychowanka i ulubieńca całego Dyneburga – Andżeja Lebiediewa oraz walecznego Fredrika Lindgrena, który właśnie w barwach Loko odbudował się i wrócił do światowej czołówki. Brak możliwości awansu oznaczał dla nich brak możliwości dalszego rozwoju. Później „Lokomotywa” straciła także trzeciego z liderów, Joonasa Kylmäkorpiego, który po fatalnej kontuzji zmuszony został zakończyć karierę. Jednocześnie brak wsparcia kolei zaczął się coraz mocniej odbijać na budżecie. Ponieważ Łotyszom obca jest zasada „zastaw się, a postaw się”, zdecydowali się nie generować coraz większych długów i w samej końcówce ligi jeżdżą składem juniorskim z nadzieją, że w przyszłym sezonie będzie lepiej: szczególnie finansowo.
Otóż właśnie. Z tymi finansami problem jest dalece poważniejszy niż jeden stracony sponsor. 4 sierpnia 2017 roku na fanpage’u SK Lokomotiv na Facebooku pojawił się komunikat również w języku polskim:
„Drodzy kibice żużlowi! Ostatnio nasz klub Lokomotiv stał się zakładnikiem walki politycznej. Przyjaciele, możecie pokazać swe wsparcie dla klubu i przyszłości łotewskiego żużlu w tym trudnym okresie. Zamieniając swe awatary na logo naszego klubu w ciągu tygodnia zademonstrujecie politykom lokalnym, łotewskim oraz całemu światu swe wsparcie i swoją miłość dla klubu Lokomotiv. Razem możemy osiągnąć bardzo wiele!”
Ta dość enigmatyczna dla polskiego kibica wiadomość jest ściśle związana z sytuacją finansową klubu.
Polityczne warcaby i liga juniorów
Nie jest tajemnicą, że od wielu lat żużel w Daugavpils miał oficjalne silne wsparcie miejskich władz. Były żużlowiec i były prezes Lokomotivu, Władimir Rybnikow, to znany nad Dźwiną biznesmen powiązany z wieloma istotnymi dla miasta przedsiębiorstwami. Tenże Rybnikow w 2011 roku aktywnie wspierał kandydata na mera – i późniejszego mera miasta - Jānisa Lāčplēsisa*. Dwa lata później prezes Lokomotivu odsunął się od sportu żużlowego i wyjechał do Rygi. A Lāčplēsis został, wspierał słowem, czynem i pieniądzem żużel w Dźwińsku, i trwał tak aż do czerwca 2017 roku. Wtedy to do władzy doszła opozycyjna wobec poprzedniego mera partia „Porozumienie” i dwóch panów na E – Andrejs Elksniņš oraz Richard Ejgim. Ten pierwszy został merem, ten drugi – wicemerem, odpowiedzialnym między innymi za kwestie sportu w Daugavpils. A widzieliście tam jakiś sport oprócz żużla?**
W każdym razie chociaż Rybnikow teraz stawia fundamenty pod żużel w Rydze, a Lokomotiv dostał się Walerijowi Szydłowskiemu, panu Elksniņšowi speedway nadal kojarzy się z poprzednikiem i rywalem w politycznej walce. W związku z tym oficjalnie urządza wprawdzie konsultacje społeczne i pyta naród o potrzebę dotowania żużla, ale jednocześnie populistycznie pyta, komu odjąć, żeby dać żużlowi – emerytom czy dzieciom? Szkoda, że o chorych nie zapytał. Jestem w tym momencie złośliwa i nieobiektywna, ponieważ moim zdaniem uciekanie się do tak niskich zagrywek jak „nie mamy pieniędzy dla dzieci i emerytów” z automatu przekreśla jakąkolwiek merytoryczną dyskusję. Pan mer mógłby zajrzeć do kieszeni swojej i swoich współpracowników, na pewno znalazłoby się tam parę zbędnych euro dla potrzebujących.
Z kolei pan Ejgim bardzo chciałby udowodnić, że żużel zna i rozumie, ale im bardziej się stara, tym bardziej wychodzi z niego dyletanctwo. W jednym z wywiadów z wypiętą piersią oznajmił rzeczy następujące:
- miasto wcale nie chce zmniejszać dotacji na żużel, wręcz przeciwnie: władzom bardzo zależy na rozwoju speedwaya;
- Szydłowski i Anatolij Zil (wiceprezes Lokomotivu) rozpowszechniają wśród kibiców i zawodników błędne interpretacje starań miasta;
- dotąd w klubie wszystko było źle i zarząd też był zły, i klub się nie rozwijał.
Na te bolączki pan Ejgim ma rady następujące:
- do Ekstraligi klub i tak nie trafi, „bo nie”, więc po co się starać? [i tutaj niestety PZM swoją głupią, egoistyczną decyzją wlał pełny bak paliwa politykom nieprzychylnym żużlowi – a było kwestią czasu, kiedy tacy się znajdą i ten argument jako pierwszy podniosą na sztandarach]
- zamiast zajmować się dorosłym żużlem Daugavpils winno postawić na miniżużel „tak jak w Skandynawii”;
- w związku z tym w Daugavpils powinna powstać „liga juniorów” (?!) jeżdżąca „w pierwszej lidze w Polsce” (?!!!).
Innymi słowy: wicemer ma takie pojęcie o żużlu jak szef pewnej stacji sportowej o telewizji satelitarnej. Może ktoś pamięta, dekadę temu szef tejże stacji tłumaczył, że jego kanał jest dostępny przez „anteny emitowane drogą naziemną”, cokolwiek by to w praktyce nie oznaczało.
Dwaj panowie E ewidentnie nie chcą żużla w mieście, chociaż starają się udawać, że jest inaczej. Ze spotkania kibiców i włodarzy klubu z władzami Daugavpils (3 sierpnia 2017) ponoć wynikło niewiele. Mówi się, że najbarwniejszą postacią tego wydarzenia była matka Kjastasa Puodżuksa, choć poinformowane źródła odmawiają podania szczegółów.
Kto żyw, na barykady!
Tak w dużym skrócie wygląda obecnie sytuacja Lokomotivu Daugavpils. Nie wierzcie stwierdzeniom, jakoby Łotysze chcieli coś zamanifestować poprzez wystawianie juniorskiego składu. Nie wierzcie też, że mer nie ma pieniędzy – ma, ma, tylko nie chce dać. Dochody miasta się nie zmieniły. Klub stał się elementem politycznej rozgrywki, a ucierpieć na tym mogą żużlowcy, kibice, cały speedway. W tym tekście celowo ominęłam niektóre szczegóły historii, te, których jeszcze nie jestem pewna. Na „mięcho” w opowieści o łotewskim żużlu niebawem przyjdzie czas – na razie ważne jest to, żebyście wiedzieli, co się w Daugavpils dzieje. I żebyście zrozumieli, że każdy z nas może pomóc klubowi.
Pokrytykowałam władze miasta, ale prawda jest taka, że duet dwóch panów E powoli zaczyna przeglądać na oczy i rozumieć, iż żużel jest w tym momencie najważniejszym towarem eksportowym Daugavpils. To typowe poradzieckie miasto, architektura dla koneserów, fajna przystań na jedną noc dla podróżników zmierzających do Sankt Petersburga – ale nic poza tym. Kiedy Daugavpils przeżywa najazd turystów? W weekend Grand Prix. Byłam, widziałam. Miasto głupieje, bo nie wie, co ma zrobić z tym najazdem ludności z całej Europy. Już 4 sierpnia, dzień po spotkaniu na stadionie, w merze coś drgnęło. I może drgnąć bardziej, kiedy dotrze do niego, że klubu potrzebują nie tylko kibice-fanatycy z miasta nad Dźwiną, ale ludzie z całej Europy.
Sprawa dotacji dla Lokomotivu z miejskiego budżetu to kwestia kluczowa. Na pewno wiecie, że w polskim żużlu są ludzie nieprzychylni Łotyszom, którzy chętnie znaleźliby pretekst, by pozbyć się Lokomotivu z ligi. Jeżeli klub ogłosi bankructwo, nie jest pewne, że będzie mógł wrócić i jak Częstochowa czy Gniezno startować od drugiej ligi. Szkoda byłoby stracić ośrodek, który wyszkolił całą reprezentację Łotwy (tę, którą kochaliśmy jeszcze miesiąc temu) i który wykazuje się profesjonalizmem bez względu na okoliczności.
Nie musicie być za Lokomotivem w Ekstralidze, żeby szanować dokonania Łotyszy. A jeżeli chcecie okazać klubowi swoje wsparcie, podpiszcie petycję do mera Elksniņša o utrzymanie dotacji z budżetu miasta w poprzednim wymiarze.
Pomożecie?
*Dla sprawy nie ma to najmniejszego znaczenia, ale nie mogę nie wspomnieć o ciekawostce. Lāčplēsis to także tytuł łotewskiego eposu narodowego i imię jego głównego bohatera, a dosłownie znaczy „Zabójca Niedźwiedzi”.
**Wikipedia wspomina o kilku klubach piłkarskich (obecnie bez szczególnych sukcesów) oraz o odbywających się w Daugavpils w 2012 roku Mistrzostwach Europy w snookerze.
Joanna Krystyna Radosz