Bydgoski półfinał zakończył się, co tu ukrywać, sportową klęską. Nie awansowaliśmy do finału, idąc całe zawody łeb w łeb z duńską, utalentowaną młodzieżą i dysponującą 1,5 zawodnika Rosją. Bo nie da się awansować jadąc w trójkę. Po dekoracji, mając jeszcze świeżo w pamięci wypowiedzi innego "Narodowego", baliśmy się, że usłyszymy zaraz pastisz słynnego skeczu kabaretu "Tey". Tego o traktorze, który co prawda nawalił, ale ma aż trzy koła sprawne. Jednak nie - ktoś sobotniego wieczoru udowodnił, że ma jaja. Wyszedł do ludzi, a zamiast bełkotać o pechu, wziął całą winę na siebie. I za to, panie Marku, szacunek. Pomimo rozczarowania brakiem awansu, a może i medalu
- Trzech zawodników pojechało, Walasek nie pojechał nic. To jest moja wina. Koniec - powiedział na gorąco Marek Cieślak w studiu Canal+. - Mam wyrzuty sumienia, że zawierzyłem temu Grześkowi. Ale robił bardzo dobre wyniki w lidze, brałem też pod uwagę, że jeździł tu dwa ostatnie lata. To jest moja wina - powtórzył.
Franz Smuda, który w totalnie bezjajeczny sposób przerżnął EURO, zajmując kompromitujące, ostatnie miejsce w "grupie śmierci", wyszedł do ludzi po tygodniu i za pośrednictwem TVP przekazał milionom kibiców, że za nic nie zamierza przepraszać, niczego nie żałuje, a w ogóle to wielu kibicom podobało się EURO. I taka też jest różnica pomiędzy naszą szmacianką, a żużlem. Trenować, lepiej lub gorzej, można się pewnie nauczyć, charakter albo się ma, albo nie.
Dziś już wiemy, że Krzysztof Buczkowski pojedzie w Szwecji. - Nie ma mowy, żeby w barażu wystąpił Walasek. Buczkowski jest z nami od samego początku, trenował i to on pojedzie do Malilli - powiedział "Narodowy".
Paradoks sytuacji polega na tym, że z jednej strony ta zmiana musiała nastąpić, a z drugiej nawet sam dokonujący jej ma zapewne świadomość, że właściwą opcją był układ: "Buczek" na Bydgoszcz, Walasek w Malilli. A czasu się nie cofnie.
Jest też jeszcze teoria brutalniejsza, zakładająca:
A - "Walas" ma problemy psychiczne i zakładając kevlar z Orłem zapomina jak się nazywa (tutaj, niestety dla Grega, można szermować Lesznem 2007, gdzie, przypomnijmy, po dwóch "śliwkach" Walaska musiał rozboleć brzuch, a sprawę ratował rezerwowy, Damian Baliński).
B - Walasek wymiata wszędzie tam, gdzie można zarobić sporo kasy (zwolennicy tej tezy szybko przypomną niedawny półfinał IMP w Pile, gdzie gwiazdę Ekstraligi trudno było dostrzec spod kilogramów szprycy, jaką częstowali go teoretycznie dużo słabsi rywale).
To już jest problem Walaska i Cieślaka. A w zasadzie w tym duecie problemu już nie ma. Nie wiemy, co dokładnie Shrek powiedział Walaskowi (a musiało być "grubo"), ale wiemy, że choćby szantażowano "Narodowego" odebraniem rodowodów ukochanej psiarni, ex-zielonogórzanin w tej kadrze już się nie pojawi.
Co teraz? Teraz nie ma co załamywać rąk, tylko jechać do Malilli w pięknym Kalmar i dać z siebie wszystko. Kibice od tej drużyny się nie odwrócą. Przeciwnie, jeśli w tym składzie awansujemy do finału, zapiszemy kolejną złotą kartę w historii polskiego speedwaya. A w finale, po awansie Rosji, nikt już nie powie, że nie mamy szans na medal. A może wyleczy się Kołodziej?