Po meczu w Vastervik Nicki Pedersen zafundował sobie tygodniowe wczasy. Gdzie je spędził? Pod BaoBabem. Niczym Mały Książę. Poważnie. BaoBab Resort Hotel, Gran Canaria - tak brzmiał aktualny do wczoraj meldunek trzykrotnego mistrza świata.
Tu spacerował:
A taki miał widok z okna:Niczego sobie, prawda?
A w tym samym czasie, 5 tysięcy kilometrów dalej, pewien utalentowany chłopaczek (rocznik 1994) wygrywał żużlowy wyścig z mistrzem świata, Tomaszem Gollobem. Wygrywał na domowym torze czempiona, w dodatku w sposób, który wręcz zaszokował polską publiczność. Bo kto ostatni raz w Bydgoszczy nie pozwolił Gollobowi choćby zbliżyć się i nawiązać jakiejkolwiek walki na dystansie? I w którym to było wieku? XXI czy jeszcze w XX? Teraz Mikkel Bech Jensen, ów zdolny młodzieniec, w nagrodę straci miejsce w drużynie, do której - przepakowawszy toboły - wpadnie z gościną Nicki.
Nie to, żebyśmy z braku ciekawszych tematów czepiali się Pedersena. Znudziło się już nam przez te wszystkie lata. A dodatkowo trzeba przyznać, że akurat w tym sezonie duński czempion, jak dotąd przynajmniej, nie tylko punktował niczym Adamek tego Ukraińca, ale i poza torem nikogo nie pobił, niczego nie skopał. Aniołek taki. Nawet kibice Wybrzeża zaczęli rozważać, czy aby ze dwa-trzy razy na mecz nie oddać mu szacunku za wykręcane najemniczo dwucyfrówki, ratujące ich team od kompletnego blamażu. Koniec świata. No więc zasłużył Nicki. I na palmę, i na Bao, i na baby... i w ogóle. Amen.
Ale czym zasłużył sobie młody Bech Jensen na wywalenie ze składu? Wygranymi z Gollobem i Griszą Łagutą? O Walasku nie wspominając. A może przegranymi z Hancockiem i Sajfutdinowem? Czy tak generalnie - tym, że zapierniczał, kiedy Nicki się opalał?
Żal nam młodego Wikinga. Panie Secher, jak to tak? Wsparci Iversenem młodzi-gniewni walczyli aż miło (co podkreślają wszyscy, którzy tamtego dnia w Bydgoszczy byli), nie zawiedli, ba, prowadzili przecież przez 4/5 zawodów, dopiero w ostatniej serii oddając wygraną (na którą nikt z nas - powiedzmy sobie uczciwie - nie liczył)... i teraz ten team "wzmacnia" się opalonym kolegą? Nie byle jakim, fakt. Ale czy to na pewno przyniesie pozytywny skutek? Owszem, na papierze powinno. Papier wszystko przyjmie. Przyjął też 5 punktów Pedersena (w 6 startach) podczas ubiegłorocznego finału w Gorzowie.
No i jest jeszcze coś. Przy całym szacunku dla zdobyczy punktowych Nickiego w tym sezonie, zastanawiamy się, czy ten ruch Andersa Sechera nie rozwali walecznym dotąd Duńczykom atmosfery w kadrze? Bo Nicki sam meczu nie wygra. Nawet Błaszczykowski nie dał rady. A działania duńskiego menago, wydzwanianie za Kennethem Bjerre ("OK, pojadę w Bydgoszczy, ale i w finale. Tak jak Nicki"), pokazują, że jego wiara w DK-młodzież jest mocno chwiejna. A co, jeśli "Kenio" by się zgodził? Secher wywaliłby ze swej kadry (ponoć świetnej, bo perspektywicznej) obu Jensenów? Nie, bo ten starszy jeździ przecież w Dackarnie, a ostatnio w lidze zrobił tam duży komplet (17+1). Trzasnął go na Janowskim, Pawlickim, Holderze, Hancocku i takich tam ogórkach. No to może Madsen out? Ale Madsen kumpluje się z Nickim...
Bo to, że Pedersen wróci dopiero na finał było jakąś ściemą, rozpowszechnioną w dodatku przez wzajemnie spisujące od siebie "newsy" portale. - Będę gotowy na baraż, jeżeli będziecie mnie potrzebowali - zapewnił Leona Madsena w dniu bydgoskiego półfinału.
Pewnie sam Secher lekkiego serca nie miał. Eh, za dobrze chłopaki pojechali w tej Bydgoszczy. Ktoś musiał wylecieć, padło na dzieciaka. I co z tego. I tak nam szkoda młodego. Pech. Oby tylko ten pech się jeszcze nie obrócił przeciwko Secherowi, bo jak Nicki znowu drużynówkę zawali, najpewniej z kadry wyleci sam strateg. Miał Becha, będzie miał pecha.