Przy takich wiadomościach większość kibiców najpierw szuka filmu z wypadku lub przynajmniej zdjęć, tekst czyta dopiero potem. Fotorelacja ze zdarzenia, autorstwa austriackiego fotoreportera Seppa Paila, który był na "Murecker Oval", jest tutaj. Obrazy budzą autentyczną grozę. Co wiemy 24 godziny po dramacie? Cały i zdrowy jest ten trzeci - żużlowiec Get Well, Marcin Kościelski. To jedyny pozytyw. Słoweński junior Jan Pintar przetransportowany został helikopterem do szpitala w Grazu i tam wprowadzony w stan farmakologicznej śpiączki. To sugeruje poważne wewnętrzne obrażenia. Także drogą lotniczą do szpitala trafił 23-letni Patrik Búri z SC Žarnovica (klub Martina Vaculíka). Słowak jest okrutnie połamany, szpital w Grazu opuści najwcześniej w II poł. maja.
Jak wyglądało całe zdarzenie? Wszystko rozegrało się już w 1. serii zawodów, w 2. wyścigu. Tor w Mureck posiada bardzo specyficznie wyprofilowany drugi wiraż, "podkręcony", jak mówią sami żużlowcy. To właśnie na nim wydarzył się karambol z udziałem Kościelskiego, Pintara i Búriego. Według relacji Martina Búriego, dwaj prowadzący - Pintar i Búri - sczepili się mocyklami, stracili nad nimi kontrolę i z pełną prędkością wjechali w bandę. Na szczęście tę dmuchaną, jednakże najprawdopodobniej pod wpływem wjeżdżających pod nią motocykli, "dmuchawiec" uniósł się i nie przyjął pełnego ciężaru uderzenia. W leżącą dwójkę wjechał następnie torunianin Marcin Kościelski.
- Bardzo pechowy okazał się dla mnie wyjazd do Austrii. Najpierw, w pierwszym moim wyścigu, uczestniczyłem w upadku aż trzech zawodników - niestety dwóch jej uczestników helikopterami zostało przetransportowanych do szpitala.. W powtórce biegu, zdobyłem natomiast dwa punkty. Niestety, w drugim starcie zaliczyłem kolejny bardzo nieprzyjemny upadek, w którym ucierpiała noga. Na szczęście, badania w szpitalu wykluczyły poważniejsze urazy i tylko poobijany wracam teraz do Torunia. Z opowieści słyszałem, że zawody w Mureck były kontynuowane jeszcze przez długi czas, co było spowodowane dużą ilością upadków... - napisał po turnieju Marcin Kościelski, zamieszczając film z lądowania helikoptera pogotowia ratunkowego na murawie stadionu w Mureck.
Kontaktowaliśmy się z Martinem Búrim z teamu Patrika. Tuż po wypadku pierwsze doniesienia mówiły o podejrzeniu urazów wewnętrznych i jednym złamaniu. Niestety, to nie wszystko. - Po bardzo groźnie wyglądającym upadku Patrik, z otwartym złamaniem kostki lewej nogi, został przetransportowany przez helikopter do szpitala w Grazu, gdzie był operowany jeszcze tej samej nocy. Wcześniejsze diagnozy, oprócz otwartego złamania w stawie skokowym lewej nogi, wykazały także złamanie kości piszczelowej prawej nogi i złamaną lewą rękę w łokciu. Nie dziwi podany przez lekarzy minimalny czas pobytu w szpitalu 14 dni.
Jeśli chodzi o zdrowie Jana Pintara, jak dotąd bazujemy na oficjalnym komunikacie klubu AMTK Ljubljana wydanym wieczorem, kilka godzin po zdarzeniu. "Jan został przewieziony do szpitala w Grazu, gdzie został wprowadzony w stan sztucznej śpiączki [w oryginale "bil uspavan", czyli uśpiony] i zatrzymany na obserwację. W ciągu najbliższych kilku dni będzie jasne, jak poważne są jego obrażenia. Wszyscy trzymamy kciuki za jego powrót do zdrowia tak szybko, jak to możliwe, a myślami jesteśmy z jego najbliższymi" - dodano.
Jan Pintar to 17-latek, syn 6-krotnego Indywidualnego Mistrza Słowenii - Gregora Pintara - jednej z najważniejszych postaci w historii słoweńskiego żużla. Od 1990 do 1996 roku żużlowiec AMTK Ljubljana pod szczytami Triglavu wygrywał niemal wszystko, co było do wygrania. Jedynie Krešo Omerzel, znany także z występów we wrocławskiej Sparcie, niestety zmarły w październiku 2016 roku, dotrzymywał mu kroku i potrafił z Pintarem wygrywać.
Latorośl Pintara uczy się dopiero żużla, a w realiach słoweńskich oznacza to sporo podróży, treningów i występów na torach rozsianych po centralnej Europie, głównie w Chorwacji, na Węgrzech, w Niemczech, Austrii, Słowenii, Włoszech... Także w Mureck, najbardziej znanym z austriackich ośrodków.
Dwa dni przed wypadkiem Jan Pintar wystąpił w półfinale eliminacji do IME w chorwackim Goričan. Pojechał jako rezerwowy w jednym z wyścigów. Punktów nie zdobył.
Czekamy na dobre wieści z Austrii. Tylko na dobre.
Jakub Horbaczewski
zdj. tytułowe: Hubsi Tuc FB