Trzynasta ligowa niedziela przed nami. Ta trzynastka w polskim żużlu już raz w tym roku okazała się tragiczna. Przesądni nie jesteśmy, ale życzyć wszystkim szczęśliwego powrotu do domu nie zaszkodzi. Bo sportowo ciekawie być musi. Zwłaszcza w Gorzowie. Tam miarka się przebrała, a czarne chmury wiszące nad stadionem im. Jancarza zwiastują tylko jedno: albo nastąpi efektowne rozładowanie, albo w poniedziałek wśród huku piorunów usłyszymy gromowładnego Władysława, który powie, że najwyższy czas rozgonić całe to przepłacane od lat towarzystwo na cztery strony świata. I doda, że on tak zawsze mówił.
Honorowemu prezesowi Stali (z którego często się podśmiewujemy, ale którego autentycznie lubimy - wszak jest jedną z niewielu nietuzinkowych postaci w polskim żużlu) już po meczu w Lesznie niewiele brakowało do erupcji. "Meczu" to może za dużo powiedziane, bo to określenie sugerowałoby jakąś walkę, równe szanse i emocje. Te pojawiły się co najwyżej w chwili, gdy przed kamerami kapitan Stali, Tomasz Gollob usiłował wyjaśnić, dlaczego do końca zawodów pozostały cztery wyścigi, a wynik brzmi 41-25.
Teraz nikt już żadnych torowych usprawiedliwień nie kupi, a wokół najlepszego polskiego żużlowca w historii atmosfera gęstnieje, niczym śmietana w dobrej, śląskiej zupie. W niedzielę "piach" w Lesznie, we wtorek w Szwecji. Gwizdy po polsku i szwedzku brzmią podobnie. Nie zazdrościmy mu. Trzeba mieć naprawdę wielki hart ducha i niemałą pewność siebie, żeby odizolować się od tego wszystkiego, wsiąść w niedzielę na motor i zrobić swoje. Czy to się Tomaszowi uda? Nie wiemy. Ale czy jest rzecz w żużlu, o której ktokolwiek z koneserów tej dyscypliny powie z przekonaniem: tego Gollob na pewno nie jest w stanie zrobić? Nie mamy na myśli wspólnych wczasów z Protasiewiczem.
Po drugiej stronie na tor im. Jancarza wyjedzie zupełnie inna drużyna. Kiedy nad parkingiem gospodarzy z drapieżnym wzrokiem krążyć będą orły, a atmosfera w wypadku niepomyślnego przebiegu spotkania sięgnie zenitu, w parku maszyn gości znowu zobaczymy uśmiechniętego Grega "AjmFajn" Hancocka i jego wiernych druhów: Maćka Janowskiego i Rafała Haja. A Martin Vaculík zapewne założył się już z kimś o butelkę dobrego trunku, że miejscowy toromistrz przygotuje nawierzchnię totalnie odmienną od tej, na której zdemolował żużlowych asów podczas ostatniej rundy Grand Prix. Nawet roszada na linii Jamróg - Lampart niewiele tu zmieni. Ma duży komfort trener Marek Cieślak - nic tylko notować i wyciągnąć wnioski. Wynik będzie dla nich kwestią drugorzędną, co nie oznacza, że dwa duże punkty plus bonus nie pojadą do Małopolski. To gospodarze muszą, a niekiedy obraca się to przeciw...
Stal Gorzów - Azoty Tarnów (mecz o 20:00, transmisja w TVP Sport)
Azoty Tauron Tarnów:
1. Greg Hancock
2. Dawid Lampart
3. Martin Vaculík
4. Leon Madsen
5. Janusz Kolodziej
6. Maciej Janowski
7. Kacper Gomólski
Stal Gorzów:
9. Tomasz Gollob
10. Michael Jepsen Jensen
11. Matej Žagar
12. Niels Kristian Iversen
13. Krzysztof Kasprzak
14. Adrian Cyfer
15. Bartosz Zmarzlik
Numerem dwa tej kolejki jest dla nas starcie w Rzeszowie. Niespodziewana kontuzja Jasona Crumpa ujmie nieco z poziomu sportowego tego widowiska, ale emocji może być nawet więcej. Gospodarze mają jeszcze szansę wedrzeć się do pierwszej czwórki (pamiętajmy o zaległym meczu w Bydgoszczy, gdzie bonusa dostaną niemal z urzędu), jednak w obliczu nieszczęścia "Rudego" trzeba naprawdę dużej fantazji, aby to sobie zwizualizować. Po zwycięstwie pod Jasną Górą ligowy byt jest pewny, tym niemniej punkty będą w cenie - wszak nawet taka słabiutka, wydawałoby się, Sparta ma ich tylko o dwa mniej, a w przypadku wygranej wyprzedzi "Żurawie" w tabeli. Nie sądzimy, by dobrodzieje z PGE chcieli oglądać w gazetach swoje logo na 8. miejscu Ekstraligi. I to pani prezes Marta Półtorak, w perspektywie negocjacji z mecenasami rzeszowskiego żużla, musi brać pod uwagę.
Oprócz Jasona Crumpa nie pojedzie też Łukasz Sówka, który porozbijał się solidnie podczas MDMP we Wrocławiu. Za niego wskoczy do składu Łukasz Kret. Lepszy zdrowy Kret niż chora Sówka. Na zbierającego pierwsze ligowe szlify Remika Perzyńskiego to powinno wystarczyć, ale Adam Strzelec to już wyższe progi. Coś do udowodnienia ma sobie i swoim kibicom Grzegorz Walasek. Po ciosach jakie otrzymał w trakcie DPŚ będzie zapewne walczył za dwóch, zwłaszcza w biegach przeciwko innym uczestnikom "drużynówki" - Piotrowi Protasiewiczowi oraz Andreasowi Jonssonowi. I jakoś zupełnie nie zdziwiłby nas wynik w okolicach 14-16 "oczek". Tylko czy da to końcowy triumf?
Nawet jeśli tak sądzicie, nie szalejcie ze stawkami u bukmacherów, bo doprawdy wiadomo, że nic nie wiadomo. Falubaz dobrze się czuje na rzeszowskim torze, a ZZ-tka za Crumpa, owszem, może przynieść pozytywny rezultat, ale tylko w jednym przypadku - kiedy wszyscy czterej seniorzy Stali pojadą na równym, wysokim poziomie. O Walaska i Okoniewskiego jesteśmy dość spokojni, ale Maciej Kuciapa i Joonas Kylmaekorpi tacy pewni już nie są.
Kiedy jest lekko pod koło, Walasek nie zawodzi. Ale czy druga linia podoła?
Falubaz też ma swoje problemy. Przede wszystkim nadal odczuwalny jest brak Patryka Dudka - autentycznej gwiazdy tegorocznej Ekstraligi. Ale tak naprawdę więcej emocji niż wynik meczu w Rzeszowie budzi wśród fanów dyskusja o tym, kto zasługuje na miejsce w składzie w decydującej fazie sezonu. Każdy z kwartetu Holta-Davidsson-Jabłoński-Jankowski ma swoich zwolenników. Ten mecz to kolejny etap selekcji. Pora wyciągać wnioski, bo wiele takich test-meczów trenerowi Rafałowi Dobruckiemu już nie zostało.
PGE Marma Rzeszów - Stelmet Falubaz Zielona Góra (mecz o 19:00)
PGE Marma Rzeszów:
9. Rafał Okoniewski
10. Maciej Kuciapa
11. Jason Crump - ZZ
12. Joonas Kylmaekorpi
13. Grzegorz Walasek
14. Marco Gaschka
15. Łukasz Kret
Stelmet Falubaz Zielona Góra:
1. Piotr Protasiewicz
2. Łukasz Jankowski
3. Aleksandr Łoktajew
4. Rune Holta
5. Andreas Jonsson
6. Adam Strzelec
7. Remigiusz Perzyński
Nie mniej ciekawie będzie na drugim krańcu Polski. Nad zimnym wyjątkowo tego lata morzem leszczyńskie "Byki" zechcą zapisać kolejną kartę pięknej historii swego klubu. Ta sygnowana śródtytułem A.D. MMXII nosi piękny tytuł "Młodość, która dodała skrzydeł". Za wrażenia artystyczne, styl i ambicję punkty się nie należą. W sporcie trzeba je wyszarpać, ale my, pisząc dla siebie, mamy prawo przemycić tu swoje subiektywne odczucia. No więc za samą koncepcję budowania tej drużyny kibicujemy Unii mocno. Bo tak naprawdę dając odważnie szansę młodzieży leszczyńscy działacze robią to, czego od lat debatami, uchwałami, prośbami i groźbami nie potrafi zrobić całe środowisko. Że w Gdańsku nie musi to dać punktów, to inna sprawa.
Wiadomo już, że nie pojedzie Thomas H. Jonasson. Poszkodowany we wtorkowym meczu Elitserien Szwed ambitnie próbował doprowadzić się do stanu używalności, by wspomóc swoją polską drużynę. Jeszcze w sobotę pojawił się na gdańskim torze, jednak był w stanie pokonać tylko jedno pełne okrążenie (oświadczenie teamu zawodnika tu). Kto go zastąpi? Co ciekawe, wygląda na to, że Renat Gafurow. Dawno nie widziany przy ul. Zawodników Rosjanin zapewne szału nie zrobi, ale jak jeździ alternatywa dla niego, czyli Piotr Świderski, już wiadomo. My ze swojej strony panu Piotrowi życzymy obecnie silnej woli i dużo odporności na krytykę. Bo to, że posiada charakter już udowodnił. Po czymś takim, co wydarzyło się jesienią we Wrocławiu, większość nigdy nie wsiadłaby już na motocykl. Powroty są najtrudniejsze, nie tylko w związkach. Przy braku sukcesów drużyny jedni kibice mają cierpliwości więcej, inni mniej, większość wcale. Ale to nie "Świder" i "Gafi" będą języczkiem u wagi niedzielnego meczu, a Maksims Bogdanovs i Zbigniew Suchecki. Oni ponownie muszą wznieść się na wyżyny, bo jeśli choć jeden z nich zawiedzie - będzie po meczu. Krystian Pieszczek jak na razie nie zawodzi, ale akurat w tym spotkaniu już od pierwszego biegu przyjdzie mu mozolnie wyrywać punkty spod rogów szarżujących Byków.
Tutaj w kevlarach WTS-u Warszawa, ale w niedzielę, już z Bykiem na plastronie, zadecydują o sile Unii - bracia Pawliccy w akcji
Leszczynianie zamiast o sprzęcie, torze czy aktualnej formie debatują teraz o kwestiach logistycznych. Z włoskiej Vicenzy (to najbliższe duże miasto obok maleńkiego Lonigo) do Gdańska jest kawał drogi. Z tego co nam wiadomo, Tobiasz Musielak z ziemi polskiej do włoski (wersja pewnego prezesa) miał udać się drogą lotniczą. Bracia Pawliccy zaś rzutem kołowym. Tak czy inaczej, nie mamy złudzeń: leszczyńska młodzież nie będzie w stanie dostatecznie odpocząć i zregenerować sił przed tym meczem. To może mieć niebagatelny wpływ na wynik. Osobną kwestią jest to, jak czuje się Piotr Pawlicki po upadku w swoim ostatnim wyścigu włoskiego turnieju. Ale tego dowiemy się najwcześniej w niedzielne przedpołudnie, bo obecne informacje polskich portali chyba dla dodania sobie powagi sygnowane są adnotacją "informacja własna", bo tak naprawdę pochodzą wszystkie z jedynego zagranicznego "text-live'a" tych zawodów. Życzmy jednak Piotrkowi, zeby wszystko było w porządku, gdyż to obecnie najlepiej wyglądający na torze młody-gniewny z Leszna.
Lotos Wybrzeże Gdańsk - Unia Leszno (mecz o 18:00)
Lotos Wybrzeże:
9. Zbigniew Suchecki
10. Tomasz Chrzanowski
11. Maksims Bogdanovs
12. Renat Gafurow
13. Nicki Pedersen
14. Marcel Szymko
15. Krystian Pieszczek
Unia Leszno:
1. Przemysław Pawlicki
2. Kamil Adamczewski
3. Troy Batchelor
4. Damian Baliński
5. Jurica Pavlić
6. Piotr Pawlicki
7. Tobiasz Musielak
Dwa ostatnie mecze, we Wrocławiu i Toruniu, będą miały mniejszy ciężar gatunkowy. Co nie znaczy, że muszą być nudne. No, może nie ten we Wrocławiu, bo tam ostatnio Tomasz Jędrzejak, Grigorij Łaguta oraz Jesper B. Monberg dokonali aktu wyprzedzenia rywala, a tym samym norma na miesiąc lipiec została wykorzystana, ale... kto wie? Tak sobie przypominamy pewien mecz - równie "lajtowy" w znaczeniu - z tą samą Polonią, sprzed trzech lat, już na przebudowanym (czytaj: zborsuczonym) torze. Niby nic, nie ma sensu się zabijać, a tu nagle Emil Sajfutdinow i Antonio Lindbaeck narobili tyle wiatru, że do dziś tablicy świetlnej nikt nie naprawił. Szalonego Lindbaecka już w składzie "Gryfów" nie ma, ale jest za to będący w "cugu" Krzysztof Buczkowski. Jeśli szybko dobierze odpowiednią zębatkę powinien napsuć sporo krwi miejscowym. Bo Emil, tradycyjnie, swoje zrobi.
Podobnie jak wrocławianie. To w tej chwili, cóż za paradoks, jeden z najbardziej wyrównanych teamów na własnych śmieciach. Paradoks, bo jesienią też słychać było śmieciowe porównania, jednak z wybitnie pejoratywnym wydźwiękiem. To nie jest wielka drużyna w aspekcie kadrowym, ale znakomicie dopasowani do własnego toru chłopcy Barona puszczają sprzęgło i... radźcie sobie gwiazdorzy Ekstraligi. Na torze, gdzie istnieje jedna ścieżka, a każdy przejaw orbitowania karany jest szybciej niż pseudokibice w Anglii.
Tak efektownie potrafią walczyć bydgoszczanie. U siebie. We Wrocławiu będzie dużo trudniej wyprzedzać
Betard Sparta Wrocław - Polonia Bydgoszcz (mecz o 17:30, transmisja w TVP Sport)
Betard Sparta:
9. Fredrik Lindgren
10. Tai Woffinden
11. Tomasz Jędrzejak
12. Jesper B. Monberg
13. Sebastian Ułamek
14. Patryk Dolny
15. Patryk Malitowski
Polonia Bydgoszcz:
1. Krzysztof Buczkowski
2. Artiom Łaguta
3. Robert Kościecha
4. Tomasz Gapiński
5. Emil Sajfutdinow
6. Szymon Woźniak
7. Damian Adamczak
W Toruniu niedziela upłynie pod znakiem poprawiania sobie nastrojów. I być może pozycji w tabeli (zakładając że Leszno jakieś punkty straci). Dla "Krzyżaków" trzy oczka są potrzebą chwili, bo play-offy, tak bliskie dotąd, niebezpiecznie się oddalają. Na szczęście dla torunian terminarz zdaje się być ich sprzymierzeńcem. Mają jeszcze tylko jeden wyjazd, gdzie o wygraną będzie szalenie trudno (do Zielonej Góry). Wszystkie pozostałe mecze są w stanie wygrać. Ten pierwszy krok do odbudowania nadwątlonej ligowej pozycji wydaje się być najłatwiejszy. Co tu ukrywać, starcie z częstochowianami to mecz pachnący z góry "sztampowym" 60-30. MotoArena ma jednak ten wielki plus, że nawet mecze do jednej bramki potrafią być ciekawe. Tam po prostu da się wyprzedzać. Jak to skwitował ostatnio trener zbierającego cięgi Lotosu Wybrzeża Stanisław Chomski: "mecz był ciekawy, bo kiedy my nie potrafiliśmy już wyprzedzać, to nas wyprzedzali". I w zasadzie tego kibicom toruńskim życzymy. A jak pokazał ubiegłotygodniowy mecz we Wrocławiu Włókniarze, choć skazywani na pożarcie, walczą z determinacją, a mając dobrze dysponowanych danego dnia liderów: Nermarka i Łagutę oraz bojowego Szombierskiego, są w stanie napsuć sporo krwi faworyzowanym ekipom. Oby tylko tym razem nie ciągnęli zapałek przed nominowanymi.
Unibax Toruń - Dospel Włókniarz Częstochowa (mecz o 17:00)
Unibax Toruń:
9. Ryan Sullivan
10. Karol Ząbik
11. Adrian Miedziński
12. Darcy Ward
13. Chris Holder
14. Kamil Pulczyński
15. Emil Pulczyński
Dospel Włókniarz Częstochowa:
1. Daniel Nermark
2. Mirosław Jabłoński
3. Rafał Szombierski
4. Grzegorz Zengota
5. Grigorij Łaguta
6. Artur Czaja
7. Hubert Łęgowik
Czasem przesadza, ale jego jazdę ogląda się z zapartym tchem - Grigorij Łaguta, opoka Włókniarza