Głośno było tej jesieni o perypetiach transferowych gorzowskiej Stali. Po tym jak Bartłomiej Kowalski ostatecznie zdecydował się na jazdę dla Sparty, brązowi medaliści DMP 2021 desperacko potrzebują młodzieżowców, którzy byliby w stanie urywać ligowe punkty przynajmniej swoim rówieśnikom. Teoretycznie sytuacja gorzowian nie jest taka zła, bo mają ważne kontrakty z dwójką już objeżdżonych juniorów - Mateuszem Bartkowiakiem i Alanem Szczotką, a dodatkowo w trakcie sezonu, na co wszyscy nad Wartą czekają, swój ekstraligowy debiut będzie mógł zaliczyć najmłodszy - Oskar Paluch. Rzeczywistość nie wygląda już jednak tak kolorowo.
Paluch dołączy do drużyny w połowie czerwca. I tutaj niczego przyśpieszyć się nie da - zawodnik urodził się 7 czerwca 2006 roku. Terminarza Speedway Ekstraligi 2022 jeszcze nie ogłoszono, ale wystarczy spojrzeć w kalendarz, by stwierdzić, że pierwsza żużlowa niedziela po tym terminie to 12 czerwca. To już zaawansowany etap sezonu. W rozgrywkach Speedway Ekstraligi 2021 na ten dzień przypadała 9. kolejka.
Samym czekaniem na Palucha Stal może przegrać sezon już na wstępie. Owszem, nowy regulamin pozwala zdobyć DMP nawet z 6. lokaty po fazie zasadniczej, jednak "coś za coś". Przebijanie się z najniższych pozycji oznaczać będzie najtrudniejszą z możliwych dróg na podium - wpadnięcie na najlepszych rywali już na wstępie oraz brak atutu własnego toru w rewanżach. Z Kowalskim w składzie problemu by nie było. Zawodnik tej klasy zapewniłby stabilność na początku rozgrywek, a duet Kowalski - Paluch w drugiej części sezonu mógłby straszyć najsilniejszych. Teraz działacze Stali muszą dokonać szybkiego "przeglądu wojsk", a tutaj sytuacja w ostatnich tygodniach nie klaruje się najlepiej. Młodzi żużlowcy z pewnością bacznie obserwowali wyścig po Kowalskiego i wszystko, co wokół klubowych planów się działo.
Luty 2021 (zdj. GKM Grudziądz FB)
Mateusz Bartkowiak już przed sezonem 2021 został wypożyczony do innego klubu (GKM Grudziądz). Tajemnicą poliszynela jest, iż było to głównie efektem woli samego zawodnika. Wychowanek jest związany wieloletnim kontraktem aż do 2024 roku, był więc przez działaczy Stali traktowany jako swego rodzaju constans - pewnik. "Rok spędzony w innym klubie, sprawił jednak, że żużlowiec upewnił się w swoim przeświadczeniu, że nie chce już jeździć w Gorzowie. Nie wiadomo o co dokładnie chodzi, ale zawodnik wychodzi z założenia, że przed własną publicznością nie jest w stanie rozwinąć skrzydeł, a własny klub nie pomaga mu w kontynuowaniu kariery" - pisze o sytuacji "Przegląd Sportowy".
Gazeta dodaje też, że sytuacja juniora jest tym trudniejsza, iż podpisał przed sezonem 2021 umowę, która daje klubowi możliwość nałożenia na niego kary w wysokości aż 150 tys. zł, gdyby postanowił zerwać kontrakt i odmówić przygotowań do sezonu. W tej sytuacji mocniejsze karty ma w ręku klub, który szybko może spacyfikować wszelkie próby szantażu. Z drugiej strony, "z niewolnika nie ma pracownika". Nasza rzeczywistość już nieraz pokazywała, że żużlowcy są bardzo kreatywni, kiedy trzeba znaleźć sposób, aby kary uniknąć, a jednocześnie postawić na swoim. Taka wojenka w niczym by Stali nie pomogła.
Gdyby faktycznie Szczotka i Bartkowiak "przepadli bez wieści", ekipa Stanisława Chomskiego będzie musiała improwizować. Tyle tylko, że pole manewru mają niemal zerowe. Jest nowy nabytek Oskar Hurysz z Gniezna, jednak to inwestycja w przyszłość, i to w taką odleglejszą. Rzucenie go już wiosną, u progu żużlowej przygody, na tak głeboką wodę mogłoby przynieść więcej szkody niż pożytku. Pozostają Kamil Pytlewski i Oliwier Ralcewicz. Ich kibice mieli już okazję widzieć na ekstraligowych torach. I przyszłoby stalowym fanom mocno ściskać kciuki za szybkie postępy w nauce żużlowego rzemiosła. W rankingu elity za sezon 2021 na ponad 70 zawodników, Ralcewicz był ostatni (0,000), Pytlewski przedostatni (0,136).