Słoneczna niedziela, na Stadionie Miejskim w Ostrowie Wielkopolskim kibiców zgromadziło się niemalże tylu, co na zawodach ligowych. I co? I nic. W sobotę od godzin popołudniowych w Ostrowie intensywnie padał deszcz co poskutkowało odmoczeniem nawierzchni, a dzień później fani czarnego sportu zderzyli się z iście żużlową rzeczywistością.
Pierwotnie turniej miał rozpocząć się o godzinie 14, nietrudno się jednak domyślić, że zawody przesunięto - wstępnie o godzinę, w związku z pracami torowymi. Zebrani na stadionie mogli oglądać ciężki sprzęt krążący po owalu, funkcyjnych zbierających mokry materiał z powierzchni toru, żużlowców co jakiś czas niemrawo wbijających weń śrubokręty, a także wydającego dyspozycje sędziego Krzysztofa Meyze. Minęła kolejna godzina, na zegarku była już 16:00, prace torowe zakończono, jeszcze tylko formalny obchód toru i... dezycja: "odwołujemy".
Nasuwają się jednak pytania, czy ostrowski klub nie mógł rozłożyć wcześniej plandeki? Wszak sobotnie opady zapowiadane były już kilka dni wcześniej. Spiker na stadionie informował ponadto o tym, że prace nad poprawą stanu toru rozpoczęły się już rankiem. Słychać tymczasem głosy kibiców, że przed godziną 10 na stadionie nic się nie działo. "Rano" to jednak pojęcie względne... Tobiasz Musielak swój turniej przełożył już wcześniej, zdając sobie sprawę z prognoz, czy nie można było postąpić podobnie, nie wprawiając w irytację wychłodzonej publiki? Narzekamy na GKSŻ, że przecież jakiś ligowy mecz można było przełożyć, że kluby ponoszą koszty organizacyjne. TŻ Ostrovia również je poniosła. Czy było warto?
Ostatecznie pojawiła się informacja o przełożeniu Turniej o Łańcuch Herbowy Miasta Ostrowa Wielkopolskiego na 15 października w (jak informują ostrowianie) "niemalże" identycznej obsadzie. Natomiast pamiętajmy słowo "niemalże" może mieć równie szeroki zakres jak "rano".
Przemysław Owczarek