Jak, będąc w podbramkowej sytuacji, nie mając juniorów, dzień po sromotnej klęsce w Gorzowie, wywieźć dwa punkty z toru rywala? W dodatku drużyny, która u siebie, prócz starcia z dream teamem z Tarnowa, leje wszystkich jak leci? To proste. Wystarczy, że tą drużyną jest bydgoska Polonia.
Oto krótkie przypomnienie dotychczasowych wyników bydgoszczan na własnym torze:
Polonia Bydgoszcz - Falubaz Zielona Góra 52:38
Polonia Bydgoszcz - Azoty Tauron Tarnów 43:46
Polonia Bydgoszcz - Betard Sparta Wrocław 52:38
Polonia Bydgoszcz - Stal Gorzów 47:43
Polonia Bydgoszcz - Unia Leszno 50:40
Polonia Bydgoszcz - PGE Marma Rzeszów 53:37
Polonia Bydgoszcz - Unibax Toruń 49:41
Polonia Bydgoszcz - Lotos Wybrzeże Gdańsk 59:30
7 zwycięstw, 1 porażka z liderem ligi. Niczego sobie, prawda? Włókniarz z kolei jest bezkompromisowy - wszystkie wyjazdy przerżnął z kretesem. Dodając do tego, że po nieszczęśliwym wypadku na torze w Gorzowie goście zostali bez juniorów, faworyta nietrudno było wskazać. I początek meczu w Bydgoszczy wskazywał, że cudu nie będzie. Gospodarze jeździli tak, jak na własnym torze jeździć powinni, goście gdzie mogli, tam urywali punkty. Efekt: 17-7 po 4 wyścigach.
I od tego momentu coś dziwnego zaczęło się dziać z bydgoszczanami. Włókniarz nie miał wielu możliwości odrabiania strat, bo przecież każdy bieg z udziałem juniora mógł co najwyżej remisować, a jednak szybko począł doganiać Polonię. Bydgoszczanie, nawet ci z ligowej czołówki, zaczęli seryjnie przegrywać starty, oddawać pozycje na dystansie, a kibice na trybunach z coraz większym niedowierzaniem zerkać na torowe wydarzenia. Trudno im się dziwić, bo kilka sytuacji było mocno zaskakujących. Na szczęście mecz transmitowała (płatna niestety) telewizja, więc niemoc miejscowych i nagły wystrzał formy "Lwów" wyszedł poza ramy ul. Sportowej. Przyjrzyjmy się:
Wyścig 5. Krzysztof Buczkowski, który właśnie pokonał lidera gości, Grigorija Łagutę, przewraca się na torze. Menadżer gospodarzy przed tym biegiem nie zastępuje Wiktora Kułakowa juniorem, więc w powtórce wynik jest oczywisty. Goście niwelują stratę do 6 punktów.
Wyścig 7. "Lwy" nie mają juniora, a więc osamotniony Daniel Nermark walczy z najlepszą parą miejscowych: Sajfutdinow-Łaguta. Bez problemów wygrywa. Emil nie nawiązuje walki.
Wyścig 10. Niemal kopia sytuacji. Bieg także w 3-osobowej obsadzie, ale tym razem Nermark ma za rywali Buczkowskiego i Curyłę. Reprezentant Polski wlecze się 40 metrów za Szwedem.
Wyścig 11. Po fatalnej jeździe miejscowych w poprzednich biegach, strata "Lwów" wynosi już tylko 2 punkty. Pod taśmę podjeżdżają bracia Łagutowie. Wymieniają kilka słów. Artiom (dotąd 7 pkt w 3 startach) dojeżdża do szczytu łuku i... notuje defekt. Goście bez problemu dowożą zwycięstwo. Jest już remis.
Wyścig 12. Włókniarze ponownie w jednoosobowym składzie. Osamotniony Kenneth Bjerre musi stawić czoła Krzysztofowi Buczkowskiemu i Mikołajowi Curyle. Bydgoszczanie wychodzą spod taśmy, przed szczytem łuku oglądają się, wydaje się nawet, że nieco zwalniają, Duńczyk wjeżdża w powstałą ścieżkę i już nie niepokojony wygrywa wyścig.
Wyścig 13. Woźniak zastępuje wreszcie beznadziejnego Kułakowa. Wspólnie z Sajfutdinowem dramatycznie przegrywają start. Nermark z Jabłońskim jadą na pewne 5-1. Sędzia jednak przerywa wyścig, oceniając, że któryś z gości ukradł start. Bydgoszczanie dostają drugą szansę, ale... bardzo szybko Woźniak taranuje taśmę. Sajfutdinow pojedzie sam? Nie. Menadżer Sawina desygnuje do walki Mikołaja Curyłę. Przypomnijmy: rezerwa zwykła Woźniak za Kułakowa, a następnie druga rezerwa zwykła: Curyło za Woźniaka. Emil wygrywa z Nermarkiem. Jest 40-38, ale - o dziwo - na trybunie niektórzy kibice miejscowych przyjmują zakłady, że ich drużyna tego meczu nie wygra.
Wyścig 14. Konsternacja. Nie wyjeżdża na tor Artiom Łaguta. Zamiast niego Szymon Woźniak. Tym razem obywa się bez taśmy, ale bydgoszczanin przyjeżdża daleko z tyłu.
Wyścig 15. Złudzenia kończą się na szczycie pierwszego łuku. Od startu goście jadą na 5-1. Bydgoszczanie daleko z tyłu. Przeciągłe gwizdy słychać nawet w telewizyjnej transmisji. Szarżą na ostatnim łuku Sajfutdinow zrównuje się z tracącym dziwnie kompresję w silniku (?) Łagutą, sędzia ocenia, że pierwszy był Emil. 45:45.
Włókniarz zdobył dwa bezcenne punkty (1 za remis plus punkt bonusowy). Zgodnie z planem Stal Gorzów okazała się bardziej umotywowana od bydgoszczan i poważnie podeszła do meczu z wrocławską Spartą. Teraz sytuacja częstochowian jest komfortowa. Zakładając, że wrocławianie nie dadzą rady pokonać lidera z Tarnowa, wystarczy im nie przegrać w ostatniej kolejce z Unią Leszno, by uciec ze strefy spadkowej. Przy równej liczbie punktów decydujący będzie bowiem bilans bezpośrednich spotkań.
Polonia Bydgoszcz wzbudza naszą litość. Oczywiście, kwestię postawy w niedzielnym meczu kibice z Częstochowy skwitują słowami: mieli słabszy dzień. Działacze nad Brdą zapewne nie powiedzą nic. Kibice Polonii... nam ich autentycznie szkoda. Nie na takie pożegnanie z ligowym żużlem zasłużyli. Dla pozycji bydgoszczan w tabeli niedzielny mecz nie miał żadnego znaczenia, dla klubowego budżetu również niewielki. Ale czy kibice przez długą zimową przerwę tak łatwo zapomną o dziwnej niemocy na finiszu ligi i w nowym sezonie w równej liczbie odwiedzą obiekt przy ul. Sportowej? Tego już tacy pewni nie jesteśmy. Fani, na szczęście, odróżniają wierność klubowym barwom od wierności niektórym ludziom. Ale plamienia honoru klubu nie trawią.
Można by jeszcze wiele o "cudzie nad Brdą" napisać. Jeden z czytujących nasze typowania kibiców doniósł uprzejmie, że za 100 zł postawione na remis w tym meczu, bukmacherzy wypłacali 2300. Analogicznie, za 1000 - 23 tysiączki. Ładna sumka. Bardziej od tego przemawia do nas jednak pomeczowa wypowiedź zawodnika, który to zwycięstwo, czyli honor, w decydującym wyścigu mógł uratować:
Tomasz Gapiński: Sezon się kończy, więc muszę coś jeszcze powiedzieć. Fatalnie układa się nasza współpraca z prezesem klubu. Nie dostajemy biletów na mecze dla rodzin. Gdyby na spotkania przychodził komplet kibiców zrozumiałbym to. Ale trybuny świecą pustkami. Ponadto klub nie płaci od kilku spotkań. Nie dostałem pieniędzy za osiem meczów. Może dlatego dzisiejsze spotkanie zakończyło się takim rezultatem.
Pozostawimy bez komentarza.
W okrzykniętym przez telewizję hitem kolejki (a przez nas "kitem kolejki") sparingu w Tarnowie było jeszcze weselej niż przypuszczaliśmy. 61:28. Tego nawet Włókniarz w Gorzowie nie zdołał przebić. Oczywiście plaga taśm i defektów w końcówce spotkania szybko zostanie wytłumaczona przez rzecznika Falubazu. Niewykluczone, że po tych słowach okaże się, że z pewnego punktu widzenia zielonogórzane byli w tym meczu lepsi, bardziej umotywowani, a do zwycięstwa zabrakło naprawdę niewiele. Jedni w to uwierzą, inni przeliczą sobie KSM-y liderów, jeszcze inni machną na to wszystko ręką.
- Panie, prawdziwe cuda to dopiero przed nami - śmiejąc się zakrzyknął wychodzący ze stadionu Polonii kibic.