W naszej sondzie mamy już pierwszy głos za wyłącznie sportowym przebiegiem ostatniej kolejki. Jeśli to przez pomyłkę, prosimy kibica o kontakt. Odrzucając ironię na bok, cały czas w taki właśnie przebieg niedzielnych wydarzeń wierzymy. Choć wiara to łatwa niczym życie opozycjonisty w Rosji. A z każdym dniem wątpliwości przybywa. Oto bowiem otrzymaliśmy od Speedway Ekstraligi komunikat nr 61/2012 z informacją o godzinach rozpoczęcia spotkań ostatniej kolejki.
Dospel CKM Włókniarz Częstochowa - Unia Leszno g. 17.00 TVP Sport live
- sędzia Marek Wojaczek
Unibax Toruń - Stal Gorzów g. 19.30 TVP Sport live
- sędzia Jerzy Najwer, praktykant sędziowski Grzegorz Czarnecki
PGE Marma Rzeszów - Lotos Wybrzeże Gdańsk g. 18.00
- sędzia Leszek Demski
Betard Sparta Wrocław - Azoty Tauron Tarnów g. 17.00
- sędzia Wojciech Grodzki
Stelmet Falubaz Zielona Góra - Polonia Bydgoszcz g. 20.00 (zmiana godziny)
- sędzia Artur Kuśmierz
Pięć meczów - cztery różne godziny. Fantastyczny pomysł. I zarazem cenny wkład władz polskiego żużla w walkę o czystość sportu. Czy naprawdę tylko kibice widzą, co dzieje się obecnie na ekstraligowych torach? Chyba tak, bo działacze żużlowej centrali właśnie "klepnęli" wyniki kolejki przedostatniej, wydali komunikat dotyczący Ligi Juniorów i... tyle. Żadnej dyskusji o procederze zbijania KSM-ów, dziwnej niemocy faworytów i zagrożeniach związanych z ostatnią kolejką nie było. Pardon, była jeszcze jedna decyzja. Zgodzono się na zmianę godziny rozpoczęcia meczu w Zielonej Górze. To już mistrzostwo świata.
"Zmiana godziny meczu z Polonią Bydgoszcz! W niedzielę pojedynek na stadionie przy ul. Wrocławskiej 69 rozpocznie się nie o godzinie 17.30, a o godzinie 20.00!" Taką jedynie, lakoniczną informację przekazali kibicom włodarze Stelmetu Falubazu. Dlaczego przełożono nagle mecz z Polonią na tak późną godzinę? To widać taki wyraz troski działaczy Falubazu o swych fanów. Mecz nocny, przy sztucznym świetle, ma przecież niezapomniany urok. Chłód okalającego stadion przy W69 lasu, zapach igliwia... Zapewne też działacze Falubazu doskonale wiedzą, że na mecze w Zielonej Górze nie przyjeżdżają żadni kibice z okolicznych miast i miasteczek. Stąd nie ma zagrożenia, że mecz rozpoczęty o godz. 20, a zakończony, jak dobrze pójdzie, o 22 (a jak nie, to i o 22.30), sprawi, że fani, mający rano pójść do pracy, wrócą do swych domów lekko przed północą. O której wrócą ci, którzy zdecydowaliby się na transport publiczny, można tylko dywagować. Znamy takich, którzy po finale IMP rozpoczętym o godz. 18 pierwszy transport powrotny mieli w środku nocy.
To jednak problem lokalny. Ten globalny jest większy. Jak to jest możliwe, że finisz rozgrywek w każdej, szanującej swą reputację lidze rozgrywany jest standardowo jednego dnia, o jednej godzinie, a w najdroższej żużlowej lidze świata, już nie. W dodatku w sytuacji, która - jak to ujął jeden z blogerów - jest "zaproszeniem do wałków". Doprawdy, nigdy nie przypuszczalibyśmy, że kiedyś przyjdzie nam do głowy, by w opozycji do polskiej ekstraklasy żużlowej napisać coś pozytywnego o polskiej ekstraklasie piłkarskiej. Brwi się unoszą, dłoń grabieje, ale jednak - nawet w naszej skompromitowanej, targanej kolejnymi aferami piłce, ostatnia kolejka ligowych zmagań rozpoczyna się jednego dnia, o jednej godzinie. W żużlu - wolnoamerykanka.
No więc taki Falubaz, zanim jeszcze wyjdzie na prezentację, będzie już wiedział, czy Unia Leszno zrównała się z nim punktami, czy ma nadal punkt mniej, czy może punkt lub dwa więcej. Znając zapobiegliwość zielonogórzan, przygotowani są na każdą ewentualność. A może nawet mają już dawno policzone, ile warto wyjeździć "oczek" z Bydgoszczą, żeby nie ucierpiał KSM na sezon następny? Bo to teraz problem główny tych mocnych. Wcale nie mniej wiedział będzie wyjeżdżając na toruński tor zespół Stali Gorzów, toczący korespondencyjny bój o fotel lidera z drużyną Marka Cieślaka. Unibax oczywiście też pozna zawczasu wynik "Byków". Można mówić, że torunian inne mecze nie interesują, bo i tak muszą wygrać. Muszą. Ale załóżmy, że o godzinie 19.30 będzie już wiadomo, że Unia poległa w Częstochowie, a Tarnów uporał się ze Spartą. O ile inny może być wówczas mecz na MotoArenie. A wystarczyło wszystkie spotkania wyznaczyć na jedną godzinę.
Owszem, można mówić, że w dobie internetu, laptopów, palmtopów i przeróżnej maści techniki, nawet mecze rozgrywane o tej samej porze śledzone są bacznie przez zainteresowanych, a wynik nie jest żadną tajemnicą. To prawda. Ale nie ma wtedy czasu na całą "kombinatorykę stosowaną". Kiedy jedna drużyna przystępuje do meczu znając już wyniki rywali, tego czasu jest aż nadto.
Dlaczego władze Ekstraligi zdają się tego nie zauważać i nie zrobiły rzeczy najprostszej, jaką zrobić można? Tego nie pojmujemy. Co więcej, pozwalają jednej z zainteresowanych drużyn w ostatniej chwili przekładać swój mecz na godzinę najpóźniejszą z możliwych. A jej rzecznik prasowy w tym czasie bez ogródek sugeruje, że chodzi właśnie o to, żeby poznać wyniki rywali. Gdzie tu profilaktyka, gdzie walka o transparentność?
Jedynym logicznym wyjaśnieniem tej sytuacji wydaje nam się transmisja telewizyjna - a konkretniej chęć pokazania dwóch meczów, jeden po drugim, w stacji TVP Sport. Ale co jest ważniejsze? Według nas to pierwsze. I kibice doskonale by to zrozumieli. Przecież od lat przyzwyczajeni są, że w decydujących kolejkach zmagań mecze ogląda się skacząc po kanałach. Właśnie dlatego, że walka o czystość ważniejsza jest od kibicowskiej wygody. Wszyscy śledziliśmy tak batalię Polaków z Czechami i równoległy mecz Rosjan z Grekami na EURO. Słyszano gdzieś, żeby ktoś protestował?
Zresztą, czy w dobie obecnej techniki, to takie nierealne urządzić transmisję symultaniczną? Nawet jeśli biegi w obydwu miastach startują w tej samej sekundzie, telewizja ten ciekawszy pokazuje na żywo, ten drugi chwilę potem, z dwuminutowym poślizgiem. Radziła sobie już z tym brytyjska stacja Sky Sports podczas play-offów Elite League, zapewne potrafiłaby sobie poradzić TVP. A tak... a tak pozostaje nam wiara w uczciwość. Już tylko wiara.
Jedni swój mecz już skończą, inni dopiero zaczną. Jeżeli Fredrik Lindgren i koledzy zdołają pokonać gości z Tarnowa, Chris Holder będzie miał ciężką przeprawę z mającymi na wyciągnięcie ręki fotel lidera gorzowianami. Ale jak umotywowany będzie zespół Tomasza Golloba, jeśli Sparta przegra?