I po co to wszystko było? Te nadzieje w Tarnowie na powtórkę z grzybobrania, te spazmy jednych po kontuzji Zmarzlika, drugich po podaniu cen na derby, cztery newsy w trakcie jednego wieczoru o kontuzji Jonssona i następne cztery o jej braku; te śmiechy: "ty buraku!" po kolejnych zerach najlepszego pod względem średniej SPARingpartnera naszych ligowców. Żarty z Gdańska, co E-ligi jedzie bronić Sucheckim... Nie lepiej to było otworzyć sobie piwko, następnie wyniki rundy zasadniczej i przeczytać, co następuje: Falubaz - Stal 45:45, Sparta - Wybrzeże 52:38, Tarnów - Toruń 50:40. I można już oddać żonie pilota. No, w tym ostatnim meczu skończyło się 48:42 (choć jeszcze po 14. biegu wynik był identyczny jak poprzednio). Winnego tej anomalii nietrudno jednak wskazać. Ryan Sullivan najpierw nie zrozumiał, o co go pyta przedstawiciel najbardziej zadłużonej telewizji w Europie, a potem kompletnie nie zajarzył, że ma przyjechać za parą tarnowską. Niekumaty jakiś ten Sullivan. Go back to your pit! I nasz "Narodowy" ma teraz ból głowy. To znaczy miałby, ale... "w rundzie zasadniczej w Toruniu już jechaliśmy i wygraliśmy". W końcu taka przewidywalna ta liga.
A tak poważnie, to przewidywalna jak kurs euro ostatnio. I doprawdy aż dziwne, że przy takich "kwiatkach" te wyniki tak idealnie niemal się powtórzyły. Bo konia z rzędem temu, kto przewidział, że Falubaz, z Jonssonem czy bez niego, po 9. biegach będzie zbierał bęcki do 20-tu, a 6 ostatnich wygra 25:11. Przy czym Golloba na 5-1 woził będzie Łoktajew. Lisi spryt by tu nie pomógł. I z pewnego, jeszcze o godz. 18 awansu Stali, o 19 zrobił się mały klops. Falubaz ma teraz tydzień żeby coś wymyśleć, a łebscy tam ludzie mieszkają. Na razie po stronie "mają" widnieje: "totalna dominacja na juniorce", przy "nie mają" wpisano: "nic do stracenia".
Konferencja prasowa po meczu Falubaz - Stal:
W Tarnowie nielepiej. Żeby dwaj liderzy gości nastukali miejscowym, z bonusami, aż 30 punktów?! Nawet Protasiewicz z Jonssonem ledwo dali radę. A Darcy'ego Warda, że aż tak zagubiony będzie, kto trafił? I Janowski - w 3 ostatnich biegach tylko 1 punkt... Generalnie się działo. A dziać się będzie więcej, bo coś nam się zdaje, że optymizm trenera Cieślaka tym razem może być przesadzony. Na krótszej, technicznej Moto Arenie taki Ward już nie będzie zabłąkaną sierotką, a Holder, Sullivan i Miedziński za często pleców rywali oglądać nie zwykli. Słabsi juniorzy Torunia równoważą... Zaraz zaraz, czy nadal słabsi?
Ząbik, Miedziński, Cieślak i Kołodziej o meczu:
Ci słabsi to jechali we Wrocławiu, nota bene wprawiając przy tym w osłupienie szefa tamtejszego MOSiR-u. Gość był przekonany, że maraton organizuje dopiero za tydzień. Ale skoro jedyną rzeczą, która na jego stadionie jeszcze się nie popsuła jest uśmiech Sebastiana Ułamka... Wracając do tych juniorów - jechali i, o dziwo, każdy jakąś tam cegiełkę do wyniku swojej ekipy dołożył. Nawet Malitowski. Raz, że nie zaliczył żadnego (sic!) defektu, dwa - wygrał z seniorem rywali. Szaleństwo. Ale nie ma co ironizować, bo taka sztuka nie udała się np. tak przez nas chwalonemu Piotrowi Świderskiemu. I teraz co bardziej krewcy spośród GKS-iaków zapytowują grzecznie, czy "Świder" z przyzwyczajenia na Olimpico nie jechał aby z tymi w czerwonych i niebieskich. Z kim jechał Jonasson, pewnie sam nie wie. W sobotę raz pojechał z Crumpem. To widzieliśmy. Co się działo potem ? Teraz jednak trzeba życzyć Szwedowi zdrowia, Świderskiemu ZZ-tki, Sucheckiemu powtórki z cudu nad Odrą, bo najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że to beznadziejnie słabe, mające 1,25 zawodnika Wybrzeże znowu ukulało we Wrocku niemal 40 punktów, pozostawiając swym najkreatywniejszym fanom cień nadziei. Cień nie większy, niż ten rzucany przez ćmę w gabinecie prezesa Polnego, ale zawsze. No, przesadziliśmy. Przez ministrę Muchę, powiedzmy. Dlaczego Sparta nie dobiła wesołej wycieczki z Gdańska, pozostanie tajemnicą miejscowych. Próbowała jeszcze dobić w kanciapce sędziego, ale nic z tego. W rewanżu Wybrzeże pięciu defektów i wykluczeń raczej już nie powtórzy. Na Dolnym Śląsku niech się cieszą, bo mają z czego, nad morzem niech wierzą. Pozamiatane wszak jeszcze nie jest.
Nicki w sobotę rzucał goglami, potem słuchawką, na koniec mięsem w sędziego. W niedzielę już był grzeczny. Tylko przez chwilę chciał urwać głowę najmłodszemu z wrocławian. Tak czy inaczej, wyłączną zasługą nieokrzesanego Duna jest, że w tej rywalizacji w ogóle będą jeszcze jakieś emocje
- Seba, jak ty mi teraz trójki nie przywieziesz...
Karetka na torze, czyli niestety stały obrazek z Wrocławia w tym roku. Tym razem karetki w parkingu stały aż trzy. Złośliwi mówią, że brakuje tam jeszcze 12 miejsc. Ale to, co się dzieje przy Paderewskiego zabawne nijak nie jest
Piątka przybita z kibicami była ostatnim pozytywem niedzielnego pobytu Thomasa Jonassona we Wrocławiu
Po 2 godzinach i 30 minutach mecz (prawie) szczęśliwie się zakończył. Zaczęła się dogrywka, bo Piotr Baron i wrocławscy działacze słyszeli głosy. Zbyt głośnegu pyrkania tłumika "Zibiego". Szukano wnikliwie, jak się okazało, dziury w całym