Byliśmy w Pardubicach. No, nie wszyscy, ale część była. Niektórzy już nawet wrócili. Jedni tysiącletnią przyjaźń polsko-czeską pogłębiali za pomocą płynnych środków budowy wzajemnego zaufania, inni ciężko pracowali. Na przykład kol. Mruku pracował. Jego dziełem są prezentowane poniżej zdjęcia. Przy okazji (uwaga: reklama) polecamy foto-usługi kolegi, bo oprócz tego, że nam za to zapłacił w twardej, czeskiej walucie, to ma facet autentyczny talent.
Sama impreza, a właściwie żużlowy tryptyk, mówiąc najogólniej, dziwna. Nikt się nie bije, nikogo nie wyzywa, piwo można wypić, słonecznikiem napluć, párek v rohlíku w cenie 1/3 zielonogórskiej giętej, trdelníki łatwiej zjeść niż wymówić*, ludzie jacyś tacy uśmiechnięci, a sędziowie widoczni głównie w programie. Generalnie nie polecamy. Za to sportowo z biało-czerwonych barw można było być dumnym. Wyczyn Maćka Janowskiego i Grzesia Walaska przebił tylko jeden z naszych kibiców, który pierwsze objawy choroby filipińskiej zdradzał w piątek, nie tylko przed Zlatą Stuhą, ale i granicą państwową, w sobotę podczas MŚJ stan tylko się pogorszył, a w niedzielę, odłączywszy się już od nie wytrzymujących tempa kamratów, szukając "mista wystihów", trafił na místo dostihu, czyli jeździecki tor Wielkiej Pardubickiej. Reasumując, przez trzy dni pobytu nie obejrzał ani jednego wyścigu.
Dzięki nadludzkiemu wysiłkowi Rodaka (miasta i klubu, któremu kibicuje nie zdradzimy), możemy śmiało orzec, iż terroryzujące, zwłaszcza południowe rubieże, pogłoski o śmiertelnym wpływie czeskich bąbelków na polskie organizmy są mocno przesadzone. Kto nie był - zapraszamy do obejrzenia galerii, kto był - tym bardziej, a tak poważnie, za rok chyba pomyślimy o jakimś konkursie, w którym nagrodą będzie "vstupenka permanentka" na cały pardubicki weekend z żużlem. Gdyby ktoś chciał zostać sponsorem, to może.
* Trdelník, choć konsumowany namiętnie w Czechach, jest dumą słowackiej Skalicy, ale receptura pochodzi z Węgier. Mieliście problemy z płynną wymową? I tak macie szczęście. Węgierska nazwa to Kürtőskalács
Po meczach o brąz wiemy ciut więcej, ale już w Pardubicach wielu pytało, czy ten Łoktajew to nie najlepsze, co przytrafiło się Falubazowi w tym roku
To nie fotomontaż. Tam naprawdę można się poślizgać
Staram się, walczę, a ten Janowski i tak zawsze tu lata
Brakuje tylko Czesia z "Włatców móch". Szybka zagadka: czyj to motocykl?
Danske dynamitte. Od razu widać który najlepszy
...ale na Maćka i tak nie starczyło. A co jeździ Janowski w Pardubicach? - Chládek, czyli cool
Dla tych, którzy już tęsknią