Coś się skończyło w Gdańsku. - Po siedmiu latach pełnienia funkcji prezesa, najpierw w GKŻ Wybrzeże, a następnie w GKS Wybrzeże SA, postanowiłem zrezygnować z funkcji Prezesa Zarządu gdańskiego klubu żużlowego - napisał w specjalnym oświadczeniu Maciej Polny. Siedem lat... szmat czasu. Można się było wykazać. Z czego zapamiętali kibice minione siedmiolecie? Niczym to zbite lustro - siedem lat nieszczęść. Nic dziwnego, że zaangażowali się w zmiany. Ładnie, że ustępujący prezes zechciał się z nimi pożegnać, dziękując za "najczęściej rzeczową i konstruktywną krytykę". Wczytując się jednak w treść jego oświadczenia i konfrontując z faktami... tylko czekać aż to właśnie pożegnanie wywoła dalsze kontrowersje i krytykę.
- Nie spełniły się moje marzenia, by Wybrzeże po raz pierwszy w swojej historii świętowało tytuł drużynowego mistrza Polski - zdradza żegnając się z klubem Maciej Polny (pełna treść).
Marzyć to oczywiście piękna rzecz, ale pisanie o mistrzostwie Polski w kontekście tego, co działo się przez ostatnie lata w kierowanym przez autora oświadczenia klubie trąci oderwaniem od rzeczywistości. Już samo utrzymanie najwyższej klasy rozgrywkowej na dłużej niż jeden sezon byłoby "czymś".
- Myślę jednak, że wspólnie ze swoimi współpracownikami zostawiliśmy solidne podwaliny pod sukcesy gdańskiej drużyny w przyszłości.
Jeśli spadek z Ekstraligi, w stylu rozpaczliwym (spadek, który - gdyby nie regulaminowe baraże - byłby pewny już w okolicach czerwca) oraz zniechęcenie do klubu tak potężnego sponsora jak LOTOS nazwać "solidnymi podwalinami pod sukces"... to należy pogratulować dobrego samopoczucia. Na marginesie, jak to możliwe, że Maciej Polny do samego końca utrzymywał, że jest w stanie przekonać grupę LOTOS do pozostania przy gdańskim klubie, podczas gdy prezes tejże firmy w ostrych słowach mówił, że mają już dość sportowej mizerii i drugi raz nie wejdą do tej samej rzeki?
- Wiem, że także w gronie zawodników zapracowaliśmy na szacunek.
Zapewne i Nicki Pedersen (o ile dostał już co do złotówki), i Zbigniew Suchecki, i Krystian Pieszczek mogliby potwierdzić te słowa. Ale już gdyby zapytać "winowajców spadku": kapitana drużyny, Tomasza Chrzanowskiego, który aż pofatygował się na spotkanie z kibicami, by publicznie, w obecności mediów, pytać prezesa dlaczego od początku lipca nie dostał żadnych pieniędzy (link) oraz Piotra Świderskiego, ukaranego obniżeniem 20 procent kontraktu - mogliby mieć oni odmienne zdanie. Nie to jest jednak najistotniejsze. To pożegnalne oświadczenie było dobrym momentem, by - wzorem Tarnowa - przedstawić obecną sytuację finansową Wybrzeża. Już bez koloryzowania, w obliczu zakończonej konkursowej kampanii. Niestety, poza ogólnikami, nie ma w nim nic na ten temat. Bronić Chrzanowskiego ze Świderskim to jak bronić irańskiego programu atomowego na forum UNESCO, ale czy zaległości faktycznie "sięgają jedynie meczów barażowych", jak na spotkaniu mówił Maciej Polny?
Będąc na stanowisku prezesa, od dobrych układów z zawodnikami, bardziej liczy się coś innego. Skuteczność w negocjacjach z nimi i klarowna wizja polityki, także tej personalnej klubu. W poprzednich latach było z tym różnie. A przecież bywało, że - mimo wszystko - pojawiali się w Wybrzeżu zawodnicy ciekawi, o ogromnym potencjalne sportowym. W oparciu i o Darcy'ego Warda, i o Martina Vaculíka - żużlowców młodych, wówczas jeszcze u progu wielkich karier, można było zbudować nową jakość klubu. Dodając do tego udany (i chwała za to) własny narybek, byłaby szansa na tłuste lata. Żadnego z nich - z różnych powodów - nie udało się jednak nad morzem zatrzymać. Z tym trudno polemizować.
Zachodzimy więc w głowę, jakie to fundamenty przyszłych sukcesów zbudował w Gdańsku odchodzący prezes? Chodzi chyba o Krystiana Pieszczka. Tylko że spadkiem z ligi główny strateg Wybrzeża spowodował, że teraz telefon taty Pieszczka rzadko milknie, bo nie w I lidze widzą go prezesi kilku przynajmniej klubów. I to bogatych. Kto da dziś głowę, że na wiele lat Krystian zwiąże się z Wybrzeżem? Rok temu wielu dawało sobie rękę odjąć, że Maciej Janowski do końca kariery tylko w Sparcie... Jest jeszcze bardzo utalentowany Dominik Kossakowski. Życzyć mu trzeba, by już niebawem z Pieszczkiem wygrywał, ale w przypadku 15-latka trzeba też bardzo miarkować hurraoptymistyczne prognozy.
- Swojemu następcy życzę powodzenia i szczęścia, przede wszystkim trafnych wyborów w kompletowaniu składu zespołu. Liczę, że uzyska akceptację właściciela spółki i oficjalnie zajmie moje miejsce.
Czyli jeszcze akceptacji nie uzyskał, a do oficjalnego przejęcia schedy droga może być bardziej kręta, niż się wydaje... To ciekawe o tyle, że pod dokumentem o ustanowieniu Roberta Terleckiego prokurentem GKS Wybrzeże SA widnieje podpis... Macieja Polnego (link). Z kompletowaniem składu wszakże to słuszna uwaga. I materiał zarejestrowany rok temu powinien być teraz wyświetlany wielokrotnie, pod tytułem "Jak nie należy budować drużyny".
- Nie ustrzegliśmy się błędów.
Tutaj akurat pełna zgoda.
Swoją drogą, to już się pogubiliśmy, Maciej Polny został z Wybrzeża zwolniony, czy - jak głosi oświadczenie - dobrowolnie zrezygnował?