No to mamy zwycięzcę batalii o żużel na szklanym ekranie. Prezes Andrzej Witkowski chciał mieć ligę w Canal+, i będzie ją miał. A nawet w NC+, bo na wiosnę plusową platformę wesprzeć ma fuzją rozmiłowana od lat w żużlu stacja tow. Waltera. Cieszycie się? Pewnie mniej więcej tak, jak w Rzeszowie z Nickiego. Potencjał jest, ale co z tego wyniknie, to się dopiero okaże. Na razie radują się głównie ci, którzy "plusowymi" abonentami już są, albo ci, dla których kolejny abonament nie stanowi problemu. Oni wreszcie będą mieli w jednym pudełku i ligę, i Grand Prix. Nawet jeśli grozi to zatruciem Olkowiczem, przeboleją.
Kiedy złożyć w jedną całość spływające stąd i owąd przecieki z telewizyjnego zamieszania, trudno nie odnieść wrażenia, że cały ten przetarg zorganizowano jedynie pro forma, bo od początku wiadomo było, że wygrać ma Canal+. Po co więc cały ten cyrk? Pewnie PZM liczył, że faworyt czując na plecach oddech konkurencji dorzuci te kilka milionów więcej. Cóż to dla stacji płacącej krocie za pokazywanie kompromitująco słabej ligi kopiących na aferę piłkarzy? A tymczasem menadżerowie Canal+ okazali się sprytniejsi niż przewidywano i to raczej PZM miał problem. Musiał unieważniać jeden przetarg, a w powtórzonym - jak wieść niesie - plusowa telewizja doprowadziła do stanu przedzawałowego mędrców naszego związku, przesyłając odpowiednie papiery na kilka minut przed upływem terminu. Na miejscu konkurentów, TVP i Polsatu, bylibyśmy pewnie zniesmaczeni całą tą historią, ale cóż... nie pierwszy to taki "przetarg" w naszym kraju.
Z jednej strony publicznej telewizji należała się ta porażka. Za całokształt żużlowej twórczości. Niewiele zrobiono na Woronicza, by ten produkt, który zyskano na wyłączność kilka lat temu sprzedać w jak najatrakcyjniejszym opakowaniu. Albo inaczej, zrobiono o wiele mniej, niż można było. Z pewnością nie był też ten speedway oczkiem w głowie decydentów. Raczej potraktowano go jako kolejną dyscyplinę, którą się pokazuje, a w dobie kryzysu (i trudnych już do ukrycia problemów samej TVP) nie wartą łożenia zbyt dużych nakładów. Coś robiono, nawet jakaś w tym myśl przewodnia była, ale sytuację ratowali bardziej konkretni ludzie (Cegielski, Benz, niekiedy Darżynkiewicz), niż systemowe działanie. Zaczęto z magazynem ligowym, ale odpuszczono. Czy to był trafny pomysł, żeby podsumowywał ligowe zmagania poprzebierany jak na maskaradzie red. Czekański, to też dyskusyjne. Trudno będąc felietonistą, z gruntu rzeczy subiektywnym, w dodatku znanym z ciętego pióra, stawać się we wtorki obiektywnym gospodarzem ligowego resume. Kiedy magazyn padł, starano się chyba zastąpić go rozbudowaną stroną internetową (link). Do pewnego stopnia to się udało. O ile za sukces uznać to, że udawało się ją na bieżąco aktualizować. Fakt, pojawiało się sporo multimediów, interfejs był całkiem przyjazny, a - co dla kibica najważniejsze - dość szybko po zakończonym spotkaniu można było obejrzeć w całości powtórkę, ale i tu diabeł tkwił w szczegółach. Zabrakło kompletnie statystyk, które dla każdego fana żużla są o wiele istotniejsze od kibica piłkarskiego. Nie silono się przesadnie o materiały własne, pozameczowe, choć przecież dostęp do najważniejszych ludzi w naszej lidze dla "pana z telewizji" był o niebo łatwiejszy niż dla wszystkich portalowych redakcji razem wziętych. A tymczasem wklejano raczej znane już newsy. Oficjalnym partnerem w sieci, jeśli dobrze pamiętamy, został portal espeedway.pl. Jakoś ukryto później ten patronat. I całe szczęście. Wreszcie, skoro już dało się obejrzeć retransmisję meczu, który akuratnie z okazji 80. urodzin babci Gieni musieliśmy odpuścić, dlaczego nie dało się tak skonstruować tego panelu, żebyśmy przed kliknięciem "play" nie musieli 12 razy poznać wyniku i przeczytać kto jak zapunktował? Niby pamiętna retransmisja z leszczyńskiego finału DPŚ, wzbogacona hulającym u dołu paskiem "Polacy zdobyli złoto!" miała miejsce dobrych 5 lat temu, ale niektórzy bardzo długo się uczą. A i efekt jak widać taki sobie.
To wszystko jedna strona medalu. W TVP łatwo bić, bo jest jak Wach w starciu z Kliczką - przyjmie każdą ilość ciosów. Medal ma jednak dwie strony. Przede wszystkim warto przypomnieć, że liga w TVP, jakby jej nie pokazywano, była dla każdego. Naprawdę ogólnodostępna. Nie trzeba było nawet kablówki z TVP Sport w ofercie, bo wystarczyło włączyć komputer z najsłabszym choćby netem i oglądało się mecze zupełnie za darmo. Mnóstwo kibiców korzystało z tej możliwości. Co tu ukrywać, przyzwyczaiło się do niej, i teraz będzie im tego brakować. Dla popularyzacji ligowego żużla TVP swoje zrobiła. O ile się nie mylimy to chyba nawet w TV Polonia można było obejrzeć retransmisję jednego z meczów. Szkoda, że mając takie możliwości zadowolono się pokazaniem szerszej, niedzielnej publiczności bzdurnego dość spotkania Polska-Reszta Świata, kiedy można było puścić w otwartym kanale choćby finały ligi. Może wtedy nawet tor w Gorzowie prędzej nadawałby sie do jazdy. Ale to i tak więcej niż zrobi jakakolwiek kodowana stacja. Przecież sam prezes Witkowski w trakcie sezonu (nie tylko tego ostatniego) niejednokrotnie radował się publicznie z niespodziewanie wysokiej oglądalności żużla w telewizji. Nie wzięło się to z niczego. I teraz, przy okazji pierwszych badań rynku, już z nowym producentem sygnału w roli głównej, w tej materii może przyjść niemiłe zaskoczenie.
Od ogółu, do szczegółu. W tym drugim aspekcie warto dostrzec pracę Krzysztofa Cegielskiego jako eksperta, "latającego reportera" Łukasza Benza, a często też Rafała Darżynkiewicza, mającego świetny, telewizyjny głos i potrafiącego raz na jakiś czas zrobić z niego użytek trafnym i stonowanym komentarzem. Duet "Cegła" - Darżynkiewicz radził sobie nadspodziewanie dobrze, a postawą w czasie lubuskich derbów, w naszej opinii, uratował honor całego żużlowego środowiska. Warto też docenić zaangażowanie tych, którzy na wizji pojawiali się rzadziej, czyli realizatorów i reporterów pracujących w parku maszyn. Może oprócz tego, który do dziś nie wie, co takiego zrobił Tomaszowi Jędrzejakowi w Gdańsku (niech się pan nie martwi, sędzia Najwer też nie wie). Nie było studia z prawdziwego zdarzenia, nie było powtórek z 10 różnych ujęć, kamerek na kaskach ani innych fajerwerków - to wszystko nie ich wina, ale za pomocą tego, co było, co do zasady, robili dobrą robotę. Przecież gdyby nie upierdliwy reporter z kamerą, kroczący idealnie krok w krok za akcją w gorzowskim parkingu do dziś nie wiedzielibyśmy kto napierdala do senatora Dowhana i za co pozabiera wszystkim licencje sędzia Wojaczek. Nie zobaczylibyśmy też płaczącego na MotoArenie Marka Cieślaka, a sezon wcześniej wywiadu życia sędziego Grodzkiego, umordowanego letnim słońcem, to znaczy deszczem, na W69. Nawet słynne "go back to Your pit" można przy tym wybaczyć.
Krzysztof Cegielski i Rafał Darżynkiewicz - twarze speedway'a na antenie TVP
To chyba tyle plusów telewizji z misją. Teraz przyjdzie ta z kasą. Jeżeli dobrze kombinujemy to zadanie realizacji transmisji z żużla przypadnie w udziale podwykonawcy - firmie MULTIPRODUCTION. Sprawdzonej już. "W ciągu blisko dwudziestu lat działalności produkowaliśmy relacje live z ponad 1800 imprez sportowych. Niezawodny sprzęt w rękach profesjonalistów to gwarancja wysokiego poziomu merytorycznego i technicznego. Doceniają to nasi klienci – największe polskie stacje telewizyjne, jak Canal +" - reklamuje się na swojej stronie warszawska firma. Portfolio MULTIPRODUCTION w temacie żużla nie przedstawia się może tak imponująco, jak w przypadku piłki nożnej, ale nowicjuszami w branży nie są. Jak sami piszą, realizowali (lub nadal realizują) transmisje z: Grand Prix w Czechach, Niemczech, Chorwacji, Słowenii, na Łotwie (od 2000 r.), Drużynowych Mistrzostw Świata (od 1995 roku) i spotkań Polskiej Ligi Żużlowej (1994-1996).
Jest to jakiś kapitał. Od ostatniej przygody z ekstraligowym żużlem Tomasz Bajerski nieco się zmienił, Marek Cieślak stracił ostatnie włosy, a Tommy Knudsen już nie jeździ, siłą rzeczy więc bazą będzie to, co widzimy na naszych ekranach przy okazji Grand Prix. Bazą, bo jeśli ma pozostać tak, i tylko tak, to jeszcze zatęsknimy za TVP. Jak na razie to czasem udaje się zdążyć w całości na losowanie numerów przed półfinałami, a gadające głowy w ilości większej niż potrzebna raczej przeszkadzają, niż pomagają śledzić widowisko. No i te boje z programem zawodów i zawiłym regulaminem tego sportu. Który z mających po 8 punktów zawodników awansuje dziś do półfinału? Rzadko kiedy udaje się nominować właściwego. Ale nic dziwnego, skoro czas umilają pogawędki z Tomkiem, Jarkiem, Markiem, Robertem i Krzysiem, w tonie, z którego wyczuć, że tylko siłą woli nie są przez chwilę Jareczkiem, Mareczkiem, Robciem i Krzysinkiem, trudno znaleźć czas na śledzenie aktualnej sytuacji w zawodach. Ważniejsze jest bratanie się i epatowanie tym braterstwem na wizji. I jak potem, kiedy jeden z drugim jedzie jak sierota, nazywać rzeczy po imieniu?
To zresztą problem nie tylko Olkowicza. Za wybitnego komentatora skoków narciarskich uważany jest przecież powszechnie redaktor, który przez bite 10 lat nie nauczył się elementarnych zasad tego sportu. Do dziś nie jest w stanie odróżnić skoku słabego od przyzwoitego, a ostatnio poświęcił kilka minut, by poinformować miliony widzów, że Martin Koch zawsze był słaby w powietrzu, a Wolfgang Loitzl na tylnych wiatrach nie istnieje. To trochę tak, jakby powiedzieć, że Madsen słynie z szaleńczych ataków po orbicie, a Okoniewski zawsze wychodził spod taśmy ostatni. Ale chadzał pan Włodzimierz do sauny z Kojonkoskim, rozmawiał po serbsku z trenerem Słoweńców, a przede wszystkim był przy Małyszu, kiedy ten wyskakiwał nam kolejne medale i umiał wzruszyć, kiedy Orzeł ze sceny schodził. Przy niedzielnym rosole to wystarczy, w stricte sportowej telewizji, oglądanej z założenia przez pasjonatów, takie rzeczy już nie przejdą. Niechaj red. Olkowicz postara się, żeby Szaranowiczem żużla nie zostać.
Będzie miał problem Canal+ nie z technikaliami (acz warto, by podpatrzyć co nieco z dorobku SKY, nadal bijącego w tym względzie konkurencję na głowę), a z ludźmi. Fuzja z platformą N niewiele tu zmieni. Jeśli to, co napisała Gazeta Pomorska (link) jest prawdą i faktycznie w promowanie żużla stacja Waltera włączy TVN Turbo, TVN Meteo i wszystko, co ma własną antenę, to bardzo dobrze dla promocji żużla, ale nawet dodanie do tej listy telezakupów Mango i samej Ewy Drzyzgi nie zastąpi kompetentnych komentatorów, którzy ten produkt przez dwie i pół godziny muszą "sprzedać". Skoro już ligowe emocje przyjdzie nam przeżywac z plusikiem w rogu ekranu, może warto, by Canal+ poszerzył swój skład i zaproponował stałą współpracę choćby Krzysztofowi Cegielskiemu? Kiedy Olkowicz będzie walczył z programem zawodów i kolorami kasków, "Cegła" zdąży już podać kto zmienił motocykl, a który fajtłapa przeregulował zapłon w złą stronę.
Był jeszcze (a formalnie nadal jest) trzeci kandydat. I co ciekawe, w naszej sondzie to on wygrał. Polsat, bo o nim to mowa, proponował ponoć najwięcej pieniędzy, ale PZM-owi bardzo się ta kandydatura nie uśmiechała. Zachodzimy w głowę, czy taki rezultat Waszych głosów (dziękujemy za spory odzew) spowodowany był dość dużą popularnością kanałów Polsatu w kablówkach, czy może to efekt sympatii do osoby Tomasza Lorka. A może wiary - według nas dość naiwnej - w ligowy żużel na otwartej antenie Polsatu lub TV4. Zapewne wszystkie te argumenty zrobiły swoje. Wydaje się jednak, że poza Lorkiem ta stacja nie miałaby nam wiele do zaproponowania. Co gorsza, należy przypuszczać, że zostalibyśmy pokarani red. Feddkiem, któremu ktoś kiedyś wyrządził autentyczną krzywdę dając do ręki mikrofon podczas zawodów żużlowych. Słonecznik, co najwyżej.
No i wreszcie - last but not least, jakby powiedział Tomi Lorek - temat tak naprawdę najistotniejszy dla szarego kibica, czyli kasa. Ile będzie nas kosztowała ta zmiana? Nie mówimy o tych szczęśliwcach, którzy abonentami Canal+ już są. Najpewniej dodatkowa stówka miesięcznie z portfela wyleci. Szanse na żużel w słabszej jakości lecz tańszy w internecie? Raczej żadne. Casus itvp.pl się nie powtórzy. Canal+ ma co prawda swoją platformę online (cyfraplusonline.pl), ale dopisek poniżej strony tytułowej mówi wszystko: Tylko Abonenci CYFRY+ mogą korzystać z serwisu CYFRA+ ONLINE.
A może TVN zamiast jakiegoś serialu z Karolakiem w roli głównej i kręcenia kolejnych telenowel na kolejnych stadionach puści raz na jakiś czas hitowy mecz kolejki na swoim głównym kanale?
Czytała: Krystyna Czubówna.