Tytuł jak ze słynnego dzieła Herberta sprzed lat trzydziestu, ale i "odwilż" mniej więcej taka sama jak wtedy, za generała w ciemnych okularach. Kalendarzowo wiosna, a u nas udało się odjechać jeden sparing (13 wyścigów, bez ofiar). Gdzieniegdzie co prawda słupki rtęci przeskakują magiczne zero, śnieg powoli topnieje, ktoś już nawet słyszał śpiewające ptaki, a gdzieś pod Opolem uaktywnił się ponoć drozd śpiewak (Turdus philomelos). To wszystko głównie na zachodzie. Ale liga to nie tylko zachód i wielkie żużlowe ośrodki. To także pierwszo i drugoligowa rzeczywistość. Jaka jest? Oceńcie sami. Pod koniec tygodnia odwiedziliśmy z obiektywem zasłużony dla polskiego speedwaya Lublin.
Co robi ten pan? Można odnieść wrażenie, że wpisując się w ogólnoświatową histerię kopie transzeje, przygotowując swoje miasto na atak Ludowowyzwoleńczej Armii Północnej Korei.
To jednak nie poligon, a stadion w Lublinie. I nie obawa przed wnukiem towarzysza Kim Ir Sena, a przed tym, że jak to wszystko stopnieje...
A ma co topnieć. Usuwanie śniegu trwało cały czwartek. I zapewne jeszcze trochę potrwa, bo grubość pokrywy śnieżnej jest naprawdę imponująca.
Kiedy inauguracja? Cóż, lubelski stadion leży na podmokłym, prawie bagiennym terenie w dolinie Bystrzycy, dlatego też zawsze były problemy z jego szybkim osuszeniem. Naszym zdaniem tydzień to termin hurraoptymistyczny. Nawet przy gwałtownej poprawie pogody zdatny do jazdy będzie raczej za dwa tygodnie.
A tutaj - tak ku pokrzepieniu serc, acz niekoniecznie tych żużlowych - obrazek z placu budowy. Tak buduje się nowy stadion miejski w mieście z Koziołkiem w herbie. Idą lepsze lata dla lubelskiego sportu?