Równolegle z pogodą przesuwamy się na wschód. Podczas gdy w zachodnio-centralnej Polsce coraz więcej treningów i meczów towarzyskich, to na żużlowym wschodzie ciągle cisza. Pora obudzić ośrodki, których mieszkańcy w tym roku nie zaznali jeszcze emocji na czarnym torze.
Wypada zacząć od królowej polskiej ekstraligi 2012 Unii Tarnów. Niechlubna to królowa bo już po raz drugi z rzędu jesienno-zimowe miesiące przyniosły porażające wieści z jaskółczego gniazda. Dymisja prezes Mróz oraz ujawnienie 1,3 mln długu na kilka dni przez weryfikacją licencyjną postawiło całą żużlową brać w wątpliwym świetle. Wiodące drużyny w innych dyscyplinach – Skra Bełchatów, Asseco Resovia czy Vive Targi Kielce imponują zarówno wynikami, jak i przewidywalną organizacją finansową. Mistrzostwo na kredyt? Tylko w żużlu takie rzeczy. Z pewnością doniesienia z Tarnowa nie były dobrą promocją E-ligi i żużla w ogóle na rynkach sponsorskich nad Wisłą.
Przyznać wypada, że w Tarnowie dość szybko opanowano (lub ogłoszono, ze opanowano) sytuację. Gwarantem stabilizacji wydaje się pozostanie Marka Cieślaka, choć i on był przez dłuższy moment wystraszony i zaczynał przeglądać ogłoszenia w pośredniaku. Sam okres transferowy w Tarnowie rozegrano dość korzystnie – zatrzymując te jaskółki, które zatrzymać w świetle regulaminu się dało. Efekt pojawienia się Artioma Łaguty pozostaje na razie wielką niewiadomą – faktem jest, że trudno spodziewać się, aby Rosjanin stanowił lamparcich rozmiarów dziurę w składzie. Trener Cieślak obiecuje reaktywację jeźdźca i jeśli się to uda, tarnowianie z pewnością mogą liczyć na ciekawy sezon. Skład seniorski prezentuje się dość solidnie, choć być może brakuje pewniaka na miarę Grega Hancocka. Czy do roli jednego z liderów gotowy jest już Maciej Janowski? Czy dyspozycję ustabilizuje Janusz Kołodziej? Jak w lidze spisywał się będzie regularny uczestnik GP Vaculík? Sporo znaków zapytania, a to powoduje, że kibice Unii mogą być raczeni zarówno miłymi, jak i przykrymi niespodziankami. Od medalowego nawet po szóste-siódme miejsce to przedział, w którym najpewniej wylądują Jaskółki. Jakiekolwiek kontuzje mogą w znacznym stopniu krzyżować szyki mistrzów, choć trudno przewidywać żeby Cieślak dopuścił do spadku drużyny mistrza Polski.
Pięknie było rok temu w Tarnowie. Z tamtego składu zabraknie Grega Hancocka. Ale jest młody Łaguta i jest Marek Cieślak - to głównie przez wzgląd na jego osobę lekceważyć obrońców tytułu nie wolno
Tuż za miedzą do sezonu sposobią się chłopcy Marty Półtorak. Dzielna Marta od lat nie może się doczekać partnera na miarę Boba Budowniczego, który skonstruowałby zespół zdolny przekuć talary na medale. Od prawie już dekady foliowe – niemałe przecież - zasoby nie owocują w spodziewany sposób. Czy to kwestia umiejętności menadżerskich? Czy może geografii Rzeszowa, która sprawia, że nie wszystkim spieszno dołączyć do klucza Żurawi? Tego jeszcze nie ustalono. Faktem jest, że wielokrotnie w Rzeszowie potwierdzano stabilność organizacyjno-finansową, zapowiadano głośne transfery, a co za tym idzie budzono nadzieje na dobry wynik. I co z tego? Ano, niewiele. Wydaje się, że klucz tkwi w doborze kadry zespołu. Jak dotąd nie dochowano się przy Hetmańskiej ‘swojaków’ – nawet tych transferowych, którzy przyjeżdżając do miasta zostaliby tu na dłużej. Nicki Pedersen, Holta, Harris, Watt – wszyscy przebywali tutaj chwilowo, i choć radzili sobie zwykle nieźle to zamiast stanowić podstawy teamu na kolejne lata zwykle pozostawiali za sobą jedynie wspomnienie, i potrzebę eksploracji rynku transferowego od nowa.
Zatem Marcie potrzebna jest przede wszystkim stabilizacja kadrowa. Powoli do rangi swojaków pretendować będą Okoniewski i Walasek. O ile na kolejny sezon zostanie tu Nicki Pedersen, to wydaje się, że w sezonie 2014 rzeszowianie mogą zacząć dojrzewać do play-off. Dlaczego nie w tym roku? Zapytajcie Jasona Crumpa. Może Greg Hancock ma coś do powiedzenia, jeśli Crump nie wyjaśni wyczerpująco. Tym razem spory pech – tudzież niesolidność jednego z najsolidniejszych – sprawiła, że całkiem sensowny plan runął w gruzach. Drużyna Żurawi jest na pierwszy rzut oka jedną z najmniej scementowanych w lidze. Casus panów Walaska i Pedersena pominę, bo akurat wierzę, że to zawodowcy. Jeden zawodowo fauluje, drugi zawodowo rzuca mięsem, na szczęście obaj profesjonalnie wykonują swoje ligowe obowiązki. Po raz kolejny problemem Dariusza Śledzia będzie formacja juniorska. Kameleonowa dyspozycja Łukasza Sówki i zupełna niedyspozycja drugiego młodzieżowca nie nastrajają optymistycznie. Czy ogromne inwestycje bogatych wujków Sówki w końcu zaprocentują? Jeśli nie teraz, to nigdy! Aż dziw, że nie zatrzymano nad Wisłokiem Damiana Michalskiego, który co prawda furory nie zrobił, ale ma za sobą już pełne dwa sezony zmagań ligowych. Spora część bardzo drogich trójek Pedersena zbilansuje się z zerami młodzieży. Bezpieczny środek tabeli wydaje się być odpowiednim miejscem ekipy rzeszowskiej Stali.
Tak po tytuł indywidualnego wicemistrza kraju mknął Rafał Okoniewski. Jednorazowy wyskok?
Częstochowa. Często się wzbija i chowa na wyboistej żużlowej drodze. Ostatnich kilkanaście miesięcy pokazuje, że Włókniarz zdecydowanie jednak trafił na dobre tory. Organizacyjnie i sportowo z pewnością jest to ośrodek, który zanotował największy postęp na przestrzeni dwóch ostatnich lat. Wyprostowany zakręt finansowy, inwestycje na stadionie, dobrze wyposażona i dowartościowana młodzież. Dodać do tego skład seniorski, zaryzykuję, że najbardziej widowiskowy w lidze, i nie można się dziwić, że kibice pod Jasną Górą nie mogą doczekać się otwarcia bram do pierwszego wyścigu. Częstochowska publiczność – czy to za dobrych, czy za słabszych czasów – potrafi pięknie się cieszyć przy ciekawych widowiskach na solidnie przygotowanym torze i z pewnością w tym roku będzie to jeden z gorętszych stadionów nad Wisłą.
O formę Griszy, Emila i MJJ można być w zasadzie spokojnym. Co zatem można wymienić po stronie słabych punktów Lwów? Niejeden wskaże na Rafała Szombierskiego. Ten romantyczny wręcz bohater Częstochowy ma to do siebie, że tak jak wielu innych bohaterów romantycznych zwykł sprawdzać się głównie w ekstremalnych warunkach. Faktem jest, że nawet żarliwi fani Szombierskiego nie mogą doczekać się ustabilizowania formy Szuminy. Rycerskie szarże to jedno, a regularne 5-7 punktów to drugie. Choć kibice pamiętają te najbardziej spektakularne akcje, to z pewnością ucieszy ich jeśli rybniczanin efektowność swojej jazdy przełoży na jej efektywność. Pozycja niestety bez zmiennika, jeśli coś poszłoby nie tak. Drugi znak zapytania to Rune Holta i jego odwieczne problemy zdrowotne, zaleczane każdej zimy – szkoda, ze tylko do wiosny. Pytanie czy słaba dyspozycja byłego Misia Polski to naprawdę problemy zdrowotne, czy być może po prostu już schyłek kariery? Holta od kilku sezonów nie sprawdzał się w szczególności meczach play off, gdy nawet te wysoko nabite liczniki sezonu zasadniczego zostają wyzerowane. Czy kolejny powrót do Częstochowy będzie oznaczał renesans formy Norwega? To jedno z kluczowych pytań w dyskusji o szansach medalowych w mieście, nad którym Najświętsza czuwa Panienka.
Grisza Łaguta cieszy oczy fanów Włókniarza od dawna, ale do tej pory nawet ligowe komplety nie mogły wystarczyć na nic więcej, niż utrzymanie. Teraz w końcu doczekał się równie utalentowanych partnerów. Co z tego wyniknie?
Końca świata na żużlowym wschodzie nie widać, podobnie jak początku sezonu. Tarnów, Rzeszów i Częstochowa solidnie ugruntowały swoje pozycje przed sezonem 2013. W każdym z tych ośrodków po cichu myślą o krążkach DMP, ale w ciasnej na przynajmniej 7 drużyn czołówce nie dla wszystkich starczy szarf i dyplomów. Dobra wiadomość to fakt, że po latach wzlotów i upadków doczekaliśmy się solidnej przeciwwagi dla dominacji zespołów z zachodniej części kraju. Miejmy nadzieję, że to początek drogi – a nie szczyt możliwości omawianych dziś klubów. Gdy do dobrego zarządzania dodamy jeszcze aspiracje do organizacji Grand Prix, które przejawiają kluby z Częstochowy i Rzeszowa, widać, że wkrótce coraz więcej kibiców może wybierać się w żużlową podróż na wschód. Oby!
PROSPERO