Włókniarz Częstochowa ma piękniejący stadion, jeden z najlepszych torów do walki, DPŚ za pasem, medalowe szanse, trzęsącego światową elitą Sajfutdinowa i... ma problem. A właściwie dwa. Jeden wabi się "Kapsel", drugi, a w zasadzie druga - "Kora". To dwa pieski, owczarki-mieszańce, które od wielu lat pilnowały wiernie stadionu przy ul. Olsztyńskiej, a kiedy starość zaczęła dawać się we znaki, już tylko mieszkały na zapleczu klubowego budynku. Miały swoje kojce, a stadion był ich domem. Na ryk silników dawno się uodporniły. Tacy czworonożni domownicy. W końcu Włókniarz to jedna wielka rodzina. Trzy tygodnie temu pieski ze stadionu zniknęły. - Zdecydowałem, że lepiej im będzie w schronisku - wyjaśnił Gazecie Wyborczej współwłaściciel CKM Artur Sukiennik. - Zainwestowałem pieniądze w worek karmy - pochwalił się nawet, ucinając temat. Sęk w tym, że żadne okoliczne schronisko do dzisiaj ani dwóch psów, ani worka karmy nie widziało.
Czasami odnosimy wrażenie, że największym problemem Włókniarza jest wolny internet. Ledwo to kibice, żywo dyskutując i stawiając pytania na forach, wymogli reakcję biura prasowego, które przed meczem z Unią Leszno, po godzinach, ciemną nocą już, przyznało, że... od piątku, a przynajmniej od wczesnych godzin rannych w sobotę wiedziało, że dwaj kluczowi zawodnicy "Lwów" w tym meczu nie wystąpią. Taki tam drobiazg. Teraz najpewniej też cała sprawa nie wyszłaby poza wąskie grono osób, gdyby nie któryś z zaniepokojonych fanów, który na forum Gazety Wyborczej w przeddzień psiej eksmisji zaalarmował: "Może ktoś zna odpowiedź i powód natychmiastowej chęci pozbycia się tych psów, dla których ten teren był co najmniej od dziesięciu lat domem. (...) Wiem, że szukano weterynarza, żeby uśpił te psy, ale widocznie nie znaleziono, dlatego jutro mają je gdzieś wywieźć". Dzień później okazało się, że kibic był dobrze poinformowany, bo psy już przed południem zniknęły.
Internet to potęga, ktoś przeczytał, ktoś podchwycił, zainteresowali się kibice, temat zwietrzyli dziennikarze. Artur Sukiennik szybko odparł wszystkie zarzuty, wytłumaczył, że psami nie miał się kto zajmować, w dodatku były brudne, a czasami śmierdziały. I w cytowanym już fragmencie zapewnił, że oba znalazły nowy, lepszy dom w schronisku. Którym? - Niech to zostanie moją tajemnicą - uciął "gazetowe" dociekania. Co większego sensu nie miało, bo przecież dziennikarzom za dociekliwość płacą, niektórym nawet dobrze, a ilość schronisk dla bezdomnych zwierząt w okolicy równała się dwóm telefonom. W żadnym psów nie przyjęto.
"Gazeta" sprawę opisała 23 kwietnia. Już kilkanaście godzin później pod wszystko mówiącym tytułem "Kora i Kapsel mają się dobrze" oświadczenie wydało biuro prasowe CKM. "Z klubem w sprawie psów kontaktowała się odpowiednia instytucja dbająca o godność, prawa i ochronę zwierząt. Instytucja ta została poinformowana o losie zwierząt, co zweryfikowano i podsumowano pozytywnie". A całość okraszono wypowiedzią Sukiennika, wymieniającego zalety nowego lokum piesków i zilustrowano... zdjęciami kotów. Z ubiegłorocznej (ze wszech miar chwalebnej) akcji znalezienia nowego domu dla kocich sierot ze stadionu Włókniarza. Nie ma zatem żadnych powodów do snucia podejrzeń - takim właśnie, wytłuszczonym drukiem uspokojono częstochowian (całość oświadczenia tutaj).
Chociaż słowo "schronisko" tym razem nie padło ani razu, nazwę "odpowiedniej instytucji chroniącej prawa zwierząt" z mało zrozumiałych powodów ukryto, a konkretnego miejsca pobytu piesków po wtóre nie podano, sprawa na jakiś czas ucichła. "Powody do snucia podejrzeń" wróciły w tym tygodniu.
Dziennikarze szybko ustalili, że owym schroniskiem tak naprawdę miało być gospodarstwo krewnych pana Sukiennika. To jeszcze nic złego (tylko dlaczego nie można było od razu powiedzieć prawdy?), natomiast przedstawicielem tajemniczej "instytucji dbającej o godność i prawa zwierząt" był inspektor częstochowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, Robert Drogosz. Z racji sprawowanej funkcji zaczął wyjaśniać sprawę. Jak sam twierdzi, w klubie przekazano mu, że na potwierdzenie nowego miejsca pobytu piesków mają fakturę ze schroniska w Kłomnicach pod Częstochową. Sęk w tym, że - co ustaliła Gazeta - nic o takim fakcie nie wiedzieli ci z Kłomnic. W końcu skonfundowany inspektor spotkał się osobiście z Sukiennikiem. I wszystko wróciło na właściwe tory. Pojechał w miejsce wskazane mu przez klub, zastał na miejscu dwa psy, zrobił im zdjęcie, warunki psiej egzystencji ocenił na dobre. A z fakturami ze schroniska ktoś w klubie musiał sobie zażartować.
Tylko... - To nie te psy! - mówi Gazecie Wyborczej dotychczasowa opiekunka zwierzaków. - To absolutnie nie są one - nie ma wątpliwości. Potwierdza te słowa znający dobrze oba psiaki weterynarz, do którego również "Gazeta" dotarła.
Co się nie zgadza? Umaszczenie i ogon "Kory" oraz wzrost "Kapsla". Ogon był cały, a piesek ze zdjęcia ma ucięty w połowie, "Kapsel" jak na owczarka był stosunkowo niski w kłębie, a piesek ze zdjęcia jest duży.
Czyli zgadza się ilość psów.
Panie Arturze, mamy propozycję. Podejrzewamy co prawda, że "najbardziej opiniotwórczy portal żużlowy w kraju" piórem swojego dyżurnego częstochowskiego korespondenta-propagandysty tematu nie podejmie, ale to może być jedyny sukces w tej sprawie. Chyba nie tędy droga. Przyjmujemy do wiadomości, że zarówno opiekunka psów, jak i weterynarz mogli się pomylić. Zdjęcie mogło być słabej jakości, jakiś zsynchronizowany atak sklerozy mógł nastąpić, mogą jeszcze mataczyć lewicujący dziennikarze "Wyborczej", w ostateczności, tak już mocno na siłę, damy wiarę, że "Kapsel" bardzo schudł z tęsknoty za uśmiechem "Szuminy", a "Kora" po lekturze sensacji red. Ostafińskiego odgryzła sobie własny ogon. Ale niechże pan rozwieje raz na zawsze wątpliwości i zdradzi, gdzie się oba pieski znajdują! A najlepiej zaprosi panią opiekunkę i pana weterynarza do osobistego odwiedzenia czworonogów. Skoro to są TE psy, to czego się obawiać?
My w ramach wdzięczności chętnie ufundujemy drugi worek karmy. Na trzeci i kolejne zrzucą się - damy głowę - sami fani Włókniarza. Wśród nich też tacy, których bardziej obchodzi los tych dwóch piesków, niż to, czy Włókniarz wykonał już dwa przelewy, czy dopiero to zrobi. Piszemy całkiem serio, bo w obecnej sytuacji wyjaśnienie tej sprawy leży w najlepiej pojętym interesie, zarówno pana, jak i klubu, który pan reprezentuje. "Wiem, ale nie powiem" to nie są wyjaśnienia.
* P.S. W tekście, za oficjalną stroną CKM, suczkę nazywamy "Korą", choć Gazeta w swoich publikacjach konsekwentnie nazywa ją "Norą" lub "Norką". Z motywem usunięcia psiaków, fakturami, schroniskiem i ujawnieniem aktualnego miejsca ich pobytu nie wyszło najlepiej, ale w tej jednej kwestii wierzymy, że klub lepiej od dziennikarzy wie, jak wabią się jego psy.