Piłka nożna ma swoje Gran Derbi, tenis ma Rolanda Garossa, Formuła 1 – Grand Prix w Monaco, curling – memoriał im. Misiów Polarnych w Ottawie. Wydarzenia te, choć pod względem sportowym wcale nie kluczowe, wybijają się na tle innych prestiżem, otoczką, frekwencją na trybunach i zainteresowaniem mediów, stanowiac swoistą wizytówkę danej dyscypliny. Dla żużla takim eventem niewątpliwie jest coroczny turniej w Cardiff. A to już dziś. Pamiętajcie wszyscy – startujemy godzinę wcześniej niż zwykle!
Jest w tych walijskich rundach coś magicznego. Oczywiście, w głównej mierze to zasługa wymienonych we wstępie czynników, ale na torze też zazwyczaj sporo się dzieje. Żużel w takim wydaniu ogląda się znacznie przyjemniej niż z Terenzano i innych „kameralnych” ośrodków. Ten turniej z całą pewnością można bez żenady obejrzeć w towarzystwie nieżużlowych znajomych. Oprócz wspominanej „wizytówkowości”, praktycznie w każdej dotychczasowej rundzie byliśmy świadkami rzeczy ciekawych lub bardzo ciekawych.
2001 - wielka inauguracja, gigantyczny skok jakościowy jeśli chodzi o organizację przedsięwzięcia pod szyldem SGP, oprócz tego fruwający (dosłownie) Loram, debiutujący z przytupem Walasek i Gollob pozbawiający się zwycięstwa wyborem niewłaściwego pola w finale. Poniżej – bieg 7 i ostra walka pomiędzy Loramem a Nichollsem:
2002 - chyba najwięcej upadków w historii pojedynczej rundy GP, dominacja Aussies i pierwsze zwycięstwo Sullivana. Highlightsy:
2003 - dramatycznie słaby występ Golloba (3 punkty po wątpliwym wykluczeniu za spowodowanie upadku R. Pedersena), Tomasz Bajerski rozpoczynający starty dopiero od wyścigu zapoznawczego i Nicki dający pierwszy poważny sygnał do walki o premierowe złoto IMŚ.
2004 - ostatni występ w GP Chrisa Louisa, pierwsze podium śp. Richardsona, Hancock o milimetry wygrywający finał z Adamsem.
2005 - oszałamiające 7 punktów Chrzanowskiego, rozkwit romansu Jasona Crumpa z Markiem Wojaczkiem, atomowe starty jadącego ze świeżo zaleczoną kontuzją Hampela, pokonanego w finale po oszukującym prawa fizyki i zdrowy rozsądek ataku Rickardssona. Akcja, która przeszła do historii speedwaya:
2006 - Jarek jeszcze bliżej zwycięstwa, walka z Hancockiem w finale i gleba Amerykanina, w powtórce zaledwie trzecie miejsce. A było tak blisko…
2007 - magnum opus Chrisa Harrisa, doskonałe zawody zwieńczone heroicznym pościgiem za Hancockiem w finale, rozstrzygniętym na swoją korzyść na ostatnich metrach (oprócz tego badziewny Gollob i przebudzony na ostatnią chwilę Hampel, którego właśnie rzeczony Harris wykolegował z finału). Ostatni tak piękny moment dla brytyjskiego speedwaya (być może do powtórzenia dzisiaj, choć już w wykonaniu innego zawodnika):
2008 - wielki powrót Marka Wojaczka w roli głównego bohatera zawodów; tym razem zamiast dręczyć Crumpa sympatyczny sędzia klęknął przed Pedersenem i przy pomocy dwóch absurdalnych wykluczeń rywali załatwił mu wjazd do finału (w którym i tak Duńczyk skończył na plecach, a linię mety przekroczyło jedynie dwóch zawodników).
2009 - Rosyjska torpeda vs Hot Scott, czyli Fight Night przeniesiony na tor żużlowy (i pierwszy raz nawierzchnia, po której dało się jeździć bez wypadania plomb z zębów)
2010 - pierwsze od 2001 roku znakomite Cardiff w wykonaniu Golloba; niestety, po defekcie na prowadzeniu w półfinale marzenia o zwycięstwie w Walii trzeba było odłożyć... na czas nieokreślony. W konsekwencji pierwszy triumf zaliczył Holder, a Jarek po swoim kolejnym zbyt-niskim-stopniu-podium miał już prawo się zeźlić. Przypominamy najbardziej pechowy moment wieczoru:
2011 - zeźlony Hampel postanowił zbojktować finał i zakończył turniej z zaledwie 5 punktami na koncie. Prowadzący wówczas w klasyfikacji GP Gollob po świetnym pierwszym biegu zaliczył trzy fatalne, a porażka w ostatnim z AJ-em przekreśliła szanse na półfinał. Dramatycznie słabo chodziło pierwsze pole startowe, co wszakże nie przeszkodziło Nickiemu rozepchnąć się w finale i przyjechać na drugim miejscu. Wygrał, dzięki szarży raczej nie w swoim stylu, Hancock. Trzeci Crispy.
2012 – Holder potwierdził, że tor w Cardiff stworzony został idealnie pod niego. Trzecie GP, trzecie podium, drugie zwycięstwo. W niesamowitym stylu – 23 punktów w jednym turnieju nie zdobył przez cały poprzedni sezon nikt inny. W tym roku zresztą też nie zdobędzie. Poniżej – fantastyczne rodeo Crispy’ego w duecie z Sajfutdinowem:
Królem Cardiff jest Chris Holder. To fakt. Jednak przy jego tegorocznej dyspozycji i maratonie przebytym w ostatnich kilku dniach, nie należy upatrywać go jako głównego faworyta turnieju. Chociaż dojazd Australijczyka do finału jest więcej niż prawdopodobny, dziś oczy wszystkich zwrócone będą w kierunku pewnego skrzydlatego chłopaka, który na sobotni turniej dojechał rowerem. Dla Taia Woffindena największą przeszkodą w odniesieniu zwycięstwa przed własną publicznością, oprócz wspomianego Holdera, będzie niewątpliwie Emil Sajfutdinow. Rosjanin oba poprzednie turnieje w stolicy Walii miał nieco pechowe – w 2011 po świetnym turnieju zasadniczym upadł w kontrowersyjnych okolicznościach na pierwszym łuku wyścigu finałowego i został wykluczony, rok temu – znów po niezłym turnieju - zakończył półfinał na trzecim miejscu. Biorąc jednak pod uwagę, że tor mu leży, a jego tegoroczna dyspozycja jest fenomenalna – to kolejny murowany kandydat do finału.
Polacy? Hmm. Kiedyś znakomicie radził sobie na tym torze Hampel, no ale właśnie – kiedyś. W 2011 nie awansował nawet do półfinału, w 2012 także, chociaż wtedy być może wynikało to z faktu, że w ogóle nie startował w turnieju. Mimo wszystko, z pewną dozą niepewności, również można postawić na niego kilka groszy w kontekście TOP 3. Gollob? Tu niestety o optymizm jest dużo trudniej. Wylosowany po raz trzeci z rzędu najgorszy numer startowy nie wróży dobrze, a sygnały o kiepskim stanie toru nie poprawiają sytuacji. Im dziur więcej, tym Golloba mniej, niestety. Kasprzak? Jego należy wrzucić do worka z napisem „wielka niewiadoma”, wspólnie z – lekko licząc – połową stawki. Faworytów już wymieniliśmy, outsiderów upatrywalibyśmy w trio Dryml-Vaculík-Lindbaeck, natomiast przy pozostałych zawodnikach stawiamy wielki znak zapytania. Oby po zawodach przerodził się on wykrzyknik, a nie wielokropek...
Lista startowa:
1. Matej Žagar
2. Tai Woffinden
3. ?!? Tomasz Gollob
4. Niels Kristian Iversen
5. Jarosław Hampel
6. Andreas Jonsson
7. Antonio Lindbaeck
8. Martin Vaculík
9. Chris Holder
10. Aleš Dryml
11. Fredrik Lindgren
12. Greg Hancock
13. Nicki Pedersen
14. Krzysztof Kasprzak
15. Emil Sajfutdinow
16. Chris Harris
------
17. Craig Cook
18. Josh Auty
Rozkład pól startowych:
1 | Žagar | Woffinden | Gollob | Iversen |
2 | Hampel | Lindbaeck | Jonsson | Vaculík |
3 | Dryml | Lindgren | Holder | Hancock |
4 | Sajfutdinow | Kasprzak | Harris | Pedersen |
5 | Pedersen | Žagar | Hampel | Holder |
6 | Kasprzak | Dryml | Woffinden | Jonsson |
7 | Lindgren | Sajfutdinow | Lindbaeck | Gollob |
8 | Iversen | Vaculík | Hancock | Harris |
9 | Jonsson | Harris | Žagar | Lindgren |
10 | Hancock | Hampel | Sajfutdinow | Woffinden |
11 | Vaculík | Holder | Gollob | Kasprzak |
12 | Pedersen | Iversen | Dryml | Lindbaeck |
13 | Lindbaeck | Hancock | Kasprzak | Žagar |
14 | Woffinden | Pedersen | Vaculík | Lindgren |
15 | Harris | Gollob | Dryml | Hampel |
16 | Holder | Jonsson | Iversen | Sajfutdinow |
17 | Žagar | Vaculík | Sajfutdinow | Dryml |
18 | Holder | Woffinden | Lindbaeck | Harris |
19 | Gollob | Hancock | Pedersen | Jonsson |
20 | Hampel | Kasprzak | Lindgren | Iversen |