Nie za wiele było czasu na analizę szans poszczególnych drużyn po zakończeniu sobotnich Best Pairs. Zgubiliśmy gdzieś godzinę i wszystko jakby o takt za późno. Z finałowym wyjściem spod taśmy Rosjan włącznie. No, ale w końcu finał debla i sukces braci Bryanów na mączce Roland Garros dla świata sportu jest ważniejszy, niż nawet najpiękniejszy triumf braci Łagutów. Doczekaliśmy jednak do końca soboty i najważniejsze wiemy: poza szukającym własnego cienia Antonio Lindbaeckiem nikt na Motoarenie niczego nie zgubił, nic sobie nie urwał. Ponoć tylko Jarek Hampel oberwał rzuconym z trybun samolocikiem, ale nic to. Ligo, możesz ruszać! A najciekawiej będzie... hmm, to już ten etap rozgrywek, gdzie każdy pojedynczy mecz dla kibiców walczących drużyn jest najciekawszy. Po wczorajszej decyzji ligowej Temidy wystarczy rzut oka na tabelę.
Teoretycznie najjaśniejsze światła powinny zostać skierowane na Częstochowę i Leszno (i aż ciężko w to uwierzyć, ale nSport wybrał do transmisji właśnie te mecze). Jak to jednak często bywa, najwięcej walki może być tam, gdzie sowicie opłacanych gwiazd najmniej. I na odwrót. W takim Wrocławiu na przykład, jadącym "za sześć punktów" z gorzowską Stalą znowu pachnie rozstrzygnięciem w ostatnim wyścigu dnia. A pokarana wczoraj jej imienniczka z Rzeszowa? Czy wyobrażacie sobie co się stanie, jeśli w niedzielę "Żurawie" przegrają z Polonią? Że niemożliwe? Czyli tak samo, jak zwycięstwo Gorzowa w Tarnowie i triumf Sparty w Lesznie.
Dospel Włókniarz - Stelmet Falubaz
Ciężkie czasy nadeszły w Zielonej Górze. Drużyna zbudowana za 10 czy nawet 12 milionów zł kompromituje się na każdym wyjeździe (z tendencją wybitnie wzrostową), obaj liderzy czynią to samo w cyklu Grand Prix, frekwencja na W69 leci na łeb na szyję, wynik derbowego dwumeczu co najmniej niepewny, a koszykarze Zastalu, jak na złość, zdobyli właśnie mistrzostwo Polski. Oj, przydałoby się zwycięstwo. Jakiekolwiek, gdziekolwiek. Choćby z ST Wolfslake.
Akurat porażka w Częstochowie była jedną z niewielu, jakie już przed sezonem nawet zagorzali sympatycy Falubazu wkalkulowali w bilans, ale... może właśnie na przekór wszystkiemu? Skoro punkty uciekają ze słabszymi (gażą), może uda się nadrobić w jaskini Lwów?
Jakieś szanse są, chociaż patrząc na wczorajszą jazdę częstochowskich Rosjan i smutniejącego w parkingu Jarosława Hampela, porównując dyspozycję na torze Andreasa Jonssona z jazdą Michaela Jepsena Jensena, dodając do tego, że Falubaz ma jeszcze w zanadrzu dwie rakiety: Jonasa "Może jeszcze raz wypalę" Davidssona oraz Krzysztofa Jabłońskiego... obraz rysuje się nieciekawy.
Jakąś szansą jest Patryk Dudek i jego przewaga nad częstochowskimi juniorami, ale powtarzamy to jak mantrę przy okazji każdego wyjazdowego meczu Falubazu, a dobrej jazdy "Duzersa" nie pamiętamy od miesiąca. Chyba, że ktoś uważa, że dobrze pojechał we Wrocławiu. Ale to oznacza, że tego meczu nie widział.
W ekipie spod Jasnej Góry pewnie słabiej w stosunku do ostatniego spotkania pojadą Rafał Szombierski i Rune Holta (choć w przypadku tego pierwszego absolutnie nic nie wiadomo), za to nijak nie chce nam się wierzyć, żeby Emil Sajfutdinow znowu mógł przywieźć 8 punktów, a Grigorij Łaguta dał radę zrobić t,0,1. Biegi nominowane - to, co na W69 jest takim atutem Falubazu, tym razem powinny przechylić szalę zwycięstwa na stronę gospodarzy.
Nasz typ: 48:42
Fogo Unia Leszno - Unibax Toruń
"Bykom" władze ligi zamachały wczoraj czerwoną płachtą. Władze ligi przez ogół utożsamiane naturalnie z Toruniem. Oj, będzie się działo... Ciekawe, czy na torze równym jak stół? Najlepiej dokładnie takim, na jakim Sparta pokazała Unistom gdzie ich miejsce w szyku. Komisarz zapewne zaplombował już w piątek wieczorem drugi łuk, niczym komornik drzwi do firmy dłużnika. Mimo wszystko, jakoś nie chce nam się wierzyć, żeby powstał tor dla Tomasz Golloba i wszystkich jego umęczonych wiekiem kości. Byki zrobią swój (no, lekko zretuszowany), kwestia czy, i na ile, zepsuje im go komisarz... albo poprawi pogoda. Bo wedle prognoz ma padać.
Tor pod Tomasza Golloba zrobiono w Gnieźnie i odniesienie do tamtego meczu może być tropem pomagającym ogarnąć wynik leszczyńskiej konfrontacji. Tam z trio liderów, Holder zrobił 11 punktów, Gollob 16, a Miedziński 10 plus 4 bonusy. Do tego Kamil Brzozowski przywiózł 3 "oczka", a junior Przedpełski 4+1, a więc - w perspektywie walki z parą Pawlicki-Musielak - i tak dużo. Unibax rzutem na taśmę dobił do 44 oczek (choć gdyby wygrał wszystkie trzy ostatnie biegi, wywiózłby nawet z Gniezna punkty). To pokazuje jak znakomicie musi pojechać cała trójka liderów, żeby wyjazdowy brak Darcy'ego Warda zrekompensować. Oczywiście, jest też opcja hurraoptymistyczna - występ taki jak przy Sportowej w Bydgoszczy, ale w taki na "Smoczyku" nie wierzą chyba nawet ultrasi Apatora (bo pamiętajmy, na wyjazdach występuje KS Apator).
Niestety, nie wiemy w jakiej dyspozycji po upadku w lidze angielskiej wystąpi Przemysław Pawlicki. Polskie portale wiedzą zresztą to samo, bo przetłumaczono jedynie opis zdarzenia z angielskiego forum. "Wstał i o własnych siłach udał się do parkingu". Ma pojechać, więc najgorzej, miejmy nadzieję, nie jest. Bez niego, z takimi "pewniakami" w składzie jak Bjerre i Lindgren Unia nie miałaby czego szukać. Przebudził się w piątkowym spotkaniu Coventry Bees Grzegorz Zengota. To może mało miarodajna liga, ale pokonanie w decydującym wyścigu dnia Nielsa Kristiana Iversena ma swoją wymowę. A jeśli ma być "wyjątkowo" twardo, to na tle zmęczonych nieco sobotą liderów gości, może właśnie startowiec "Zengi" się ucieszy...
Nasz typ: 47:43
Lechma Start Gniezno - Unia Tarnów
Mnóstwo przepychanek i gorzkich słów towarzyszyło pierwszej odsłonie tego meczu. Zapewne więc żadnej ze stron nie trzeba mobilizować. Ze szczególnym uwzględnieniem najbardziej fartownego trenera świata (znowu przez przypadek wiedział, żeby nie puszczać Hampela na decydujące biegi sobotniego Moto Pikniku). Gospodarze według jednych już są w I lidze, według innych znajdą się w niej w przeciągu dwóch najbliższych meczów. Jest też opcja trzecia - cud. Za taki należałoby uznać metamorfozę Ułamka, powrót na właściwą ścieżkę życiową Lindbaecka, ulepienie lidera z Bjarne Pedersena i jazdę całej reszty przynajmniej taką, jak w Bydgoszczy. Poza Oskarem Fajferem - on może pojechać nawet nieco gorzej, a pewnie i tak znowu będzie z tej drużyny najlepszy.
Sęk w tym, że betonowym torem ciężko będzie tarnowian zaskoczyć. Na twardym torze Maciej Janowski ostatnio jeździł jak profesor, nawet beznadziejnie słabego dwa dni później w Elitserien (0,0,0,0) Patricka Hougaarda potrafił wyciągnąć za uszy po biegowe zwycięstwo. Artiom Łaguta poziom trzyma już od dość dawna, Martin Vaculík zdaje się pomału odbudowywać, nawet Janusz Kołodziej na pożyczonych silnikach jakby odżył. No i ten junior... Czym Gniezno może zaskoczyć Kacpra Gomólskiego? Chyba podprowadzającymi.
Nasz typ: 42:48
PGE Marma Rzeszów - składywęgla Polonia Bydgoszcz
Rzeszowianie w tym roku wyjątkowo wcześnie zaczynają mecze za sześć punktów. To tak na 10-lecie. Ale i Polonia bez bonusa z Rzeszowem nie ma co marzyć o utrzymaniu. Po utracie jednego punktu przy zielonym stoliku Rzeszów już teraz jest w tabeli za tą Polonią. A bonusa z Unią Leszno może nie udać się zdobyć. Nawet z Nickim Pedersenem w składzie. No właśnie. Nicki Pedersen. Tym razem w składzie się znalazł. Pod numerem 12, w parze z Juricą Pavliciem. I to w zasadzie rozstrzyga kwestię czy (i jak) pojedzie.
Rok temu skończyło się solidnym laniem bydgoszczan (55:35), w tym roku niby też to gospodarze powinni mieć wszystkie atuty w swoich dłoniach, jednak aż takiego bicia nie przewidujemy. Nie ma w Rzeszowie atmosfery, nie ma lidera, nie ma już nawet pół Kilo Karpi (3,3,3,0,3 w tamtym meczu). Hancock z Łoktajewem odstawili szopkę w meczu ze Startem u siebie, ale gorzej już chyba nie są w stanie pojechać. Szerszą analizę poszczególnych formacji sobie darujemy, bo jeśli przed południem Pani MENAGER wycofa drużynę z ligi, to kto nam zwróci poświęcony czas?
Nasz typ: 45:45 (opcjonalnie: 0:40)
Betard Sparta Wrocław - Stal Gorzów
Napisaliśmy przed poprzednim meczem na "Olimpico", że tegorocznych domowych spotkań Sparty nie typujemy. Nie minęło kilka godzin, a z meczu, który w najoptymistyczniejszych snach miejscowych jawił się jako desperacko wydarte zwycięstwo, zrobiła się rzeź niewiniątek, z medalikami na szyjach. Tym razem optymizmu we Wrocławiu aż nadto. W końcu co innego ścigać się z Łagutą, Holtą czy Jepsenem Jensenem, a co innego odbierać punkty Hlibowi czy Sundstroemowi. Więc pewnie skończy się dokładnie na odwrót. Nawet świetny początek Sparty może paradoksalnie być początkiem kłopotów. Bo znaczyłoby to tyle, że w co drugim wyścigu pojadą z parą Kasprzak-Iversen.
Klindt tydzień temu spadł wrocławianom z nieba niczym Święty Nikolai grzecznym dzieciom w Danii. Ale Klindt w tym sezonie, gdziekolwiek się nie pokazał, udowadniał jedno: że jest szalenie nierówny. W piątek o włos przegrywał finał mistrzostw Danii z Iversenem, kładąc na łopatki całą resztę rajderów z ojczyzny Hamleta... po czym w poniedziałek w Anglii, już z "ogórkami" za rywali, w dwóch meczach Peterborough robił 0,0,0,2.
Zatem w górę serca Spartanie, wierzcie w swego Hliba i Sundstroema gorzowianie, ale tutaj na dwoje babka wróżyła. A tak naprawdę podział punktów (po 2 u siebie, nawet bez bonusa), przy obecnej sytuacji w tabeli dla obu ekip nie byłby wcale taki zły.
Nasz typ: podwójna rezerwa taktyczna Stali w nominowanych