Na trzy kolejki przed końcem zmagań sezonu zasadniczego sytuacja dla tarnowskich Jaskółek staje się dość klarowna. Wręcz, można by powiedzieć, niespotykanie klarowna. Jeśli tarnowianie chcą w tym roku powalczyć o medal, nie mogą przegrać w najbliższą niedzielę w Lesznie. Jest to warunek konieczny, a jednocześnie wystarczający do awansu do końcowej fazy rozgrywek. Czy Marek Cieślak będzie w stanie na tyle zmobilizować drużynę, by wywieźć tym razem przynajmniej 45 punktów, przy zaskakującej wyjazdowej indolencji swojego zespołu w tym sezonie? Przecież rok temu jego Unia z Hancockiem w składzie przegrała raptem 4 z 11 meczów na obcych torach. Teraz faworytem meczu XVI kolejki są gospodarze, zaś w Tarnowie generalnie panuje sceptycyzm, podszyty cichą nadzieją na wyskok formy pokroju majowej dyspozycji podczas derbów południowej Polski.
Sukces w niedzielnym meczu to dla Jaskółek warunek konieczny do awansu, ponieważ przegrana w Lesznie uczyni stratę praktycznie nie do odrobienia w dwóch ostatnich kolejkach (wówczas tarnowianie mieliby dokładnie 4 punkty straty do Unii Leszno oraz przynajmniej 4 do klubu z Torunia).
Z kolei wygrana gości w niedzielę stworzy dwupunktową przewagę Unii T. nad Unią L. i… ciężko będzie taką zaliczkę tarnowianom roztrwonić.
W wariancie remisu obydwie drużyny zrównają się punktami i tarnowianie będą we w miarę komfortowej sytuacji - wystarczy wtedy zdobyć nie mniej punktów niż Leszno w dwóch ostatnich kolejkach.
Co martwi kibiców Unii Tarnów?
- * wyjazdowa forma Tarnowa (aktualnym Mistrzom Polski w tym sezonie tak naprawdę udał się tylko JEDEN wyjazdowy mecz), więc pod tym względem nie ma praktycznie żadnego powodu do optymizmu; z rywalami z górnej części tabeli (tj. podczas meczów w Gorzowie, Zielonej Górze i Toruniu) uniści w tym roku ani razu nie zdobyli więcej niż 36 punktów,
* chimeryczny zagraniczny duet Madsen & Vaculík, dla którego pewność zrobienia 3 lub 23 punktów w całym meczu jest tożsama z trafnym obstawieniem zestawu startowego, który sędzia wylosuje przed zawodami,
* nieporadność Łaguty na specyficznym torze w Gorzowie podczas ostatniego meczu wyjazdowego,
* dobra forma zawodników rywala - Unii Leszno, którzy wbrew przedsezonowym wątpliwościom spisują się na miarę oczekiwań i potrafią w trudnych momentach przywieźć cenne punkty.
Co pociesza kibiców Unii?
- * aktualna forma krajowych seniorów, czyli Kołodzieja i Janowskiego, którzy w ostatnich tygodniach wielokrotnie pokazywali skuteczną jazdę,
- * obiecujący występ młodego Kacpra Gomólskiego w ostatnim meczu z Wrocławiem,
- * domowa forma Leszna, które obok Gniezna i Bydgoszczy straciło najwięcej punktów w lidze na własnym torze,
- * przekonanie, że potencjał zawodników Unii Tarnów jest ogromny (każdy z nich zaliczył przynajmniej trzy skuteczne występy w tym sezonie), więc arsenał wciąż istnieje, tylko skutecznego zapłonu brak,
- * Cieślak w parkingu. „No bo co mi tutaj pan redaktor opowiada? My do Leszna jedziemy wygrać i już!”
I wreszcie… co będzie decydować o wyniku?
Przykro to podkreślać, ale taka jest specyfika sportu żużlowego: stan toru i działania komisarza desygnowanego przez władze ligi będą miałby ogromne znaczenie. Wszak już dziś niektórzy podejrzliwi sugerują, że ktoś może chcieć wybrać sobie rywala do czwórki; że w przypadku wygranej Tarnowa jeden z rywali może być zagrożony wypadnięciem poza ligowy TOP-4… Mecz w Lesznie również z zupełnie innych, bardziej prozaicznych względów, będzie miał spory ciężar gatunkowy – wszelka aktywność Byków podczas spotkań u siebie jest ostatnio pod lupą nadwrażliwych władz Ekstraligi.
Niewątpliwie kluczowa będzie dyspozycja zawodników w danym dniu. Losowość? Również. Końcowy bilans nieoczekiwanych wpadek i wyskoków formy, przypadkowo straconych 2-3 punktów, których może zabraknąć w końcowym rozrachunku. Oczywiście, jeśli tylko wynik będzie na styku, to już od niedzieli wieczorem trwać będzie wielkie rozliczanie: kto gdzie mógł i powinien przywieźć ten punkt więcej, przesądzający o ostatecznym rezultacie.
W każdym razie w niedzielę wieczorem stanie się jasne, czy dla fanów czarnego sportu w Tarnowie rozpoczną się wakacje i długie oczekiwanie na jedyne pozostające w kalendarzu ciekawe wydarzenie (finał IMP), czy też sezon potrwa dłużej i kolejne trzy mecze ligowe na obiekcie w Mościcach będą gwarantowały emocje. Wedle różnych źródeł informacji tegoroczne boje Unii Tarnów o medal w Ekstralidze nie są długofalowo hamletowskim dylematem to be or not to be, bowiem zeszłoroczne złoto zaowocowało zaciągnięciem na tyle dużego kredytu zaufania, że wystarczy go na dłużej, niezależnie od występowania pomniejszych porażek. Kibice jednak wiedzą swoje i mając w pamięci słodki smak obrony tytułu w 2005 roku nie zadowolą się miejscem w środku tabeli.
Jakkolwiek na to nie patrzeć, niewątpliwym plusem nadchodzących rozstrzygnięć jest fakt, że zainteresowane drużyny o awans powalczą bezpośrednio między sobą. Emocji nie powinno zabraknąć, oby tylko jak najwięcej tych sportowych, a nie kręcących się wokół stoperów, regulaminu i notatnika komisarza!
(Pedro Angloma)