Bartosz Zmarzlik podpisał aneks finansowy do umowy ze Stalą Gorzów na sezon 2014. Uff... Gorzowscy kibice odetchnęli z ulgą. Teraz nie pozostaje im już nic innego, jak spokojnie przeczekać zimę do pierwszych ligowych spotkań. Po zeszłorocznej "walce na noże" o uratowanie Ekstraligi oraz budżetu klubu, wydaje się, że Stal, przynajmniej chwilowo, wychodzi na prostą. A jeśli ziszczą się wizje optymistów...
Skład drużyny na sezon 2014 zapewnia walkę o najwyższe ligowe cele. Bezapelacyjny lider Iversen, nie tak błyskotliwy, ale zapewniający dużą ilość punktów Kasprzak, świetny na gorzowskim torze Žagar, odrodzony Gapiński, młody i waleczny Sundstroem, w końcu rezerwowy, który ma potencjał na solidnego rzemieślnika - Świderski. No i do tego czołowy junior w Polsce, Bartosz Zmarzlik, wraz z coraz pewniejszym siebie Cyferem, jako para młodzieżowa. Czego chcieć więcej, jak na tak skromne przecież możliwości finansowe? Jeśli obejdzie się bez groźniejszych kontuzji, Stal Gorzów ma dużą szansę nawet na złoto Drużynowych Mistrzostw Polski. Świetnie z tego zdają sobie sprawę kibice, którzy już dziś zajmują najlepsze miejsca na widowni wykupując całoroczne karnety.
A nie wszystko zapowiadało tak wielki optymizm jeszcze we wrześniu zeszłego roku. Prezes klubu Ireneusz Maciej Zmora wystąpił błagalnie na antenie lokalnej rozgłośni radiowej apelując do ludu pracującego miast i wsi regionu (a podświadomie do Rady Miasta Gorzowa Wielkopolskiego) o pomoc zadłużonemu po uszy klubowi. Według słów prezesa każda ewentualność w roku 2014 była możliwa, od walki o medale, aż do upadłości klubu. Zmora zadawał wtedy wciąż chyba aktualne pytanie, czy Gorzów stać na swoją drużynę w coraz droższej Ekstralidze?
Gorzów, miasto typowo robotnicze, został totalnie zdegradowany w latach transformacji. Brakuje w nim wielkich zakładów pracy mogących potencjalnie wspierać sport w mieście. Zaś firmy z zagranicznym kapitałem, które zagnieździły się w strefie ekonomicznej, absolutnie się do tego nie poczuwają, bo w końcu po to tam są, by maksymalnie "jechać po kosztach". Patrząc zatem na to zupełnie chłodno, wydaje się, że bez wsparcia z budżetu miasta, Gorzowa na ekstraligowy żużel nie stać. Co nie znaczy, że trzeba załamywać ręce i się poddać.
Niestety, w ostatnich latach nawet miejskie źródło finansowe zaczęło w Gorzowie przesychać. Wywodzący się z SLD, dziś "bezpartyjny" prezydent miasta Tadeusz Jędrzejczak, na przełomie 2004 i 2005 roku znany w całej Polsce jako "włodarz zza krat" (tymczasowe aresztownie za aferę budowlaną w mieście), utrzymuje swoje wysokie notowania wśród wyborców właśnie za wyciągnięcie Stali z I ligi, jak i za to, że - jak to się sztampowo określa - "coś dla miasta zrobił".
Problem w tym, że to "coś dla miasta" nie było zrobione za darmo, czego najlepszym dowodem niedawno wybudowana Gorzowska Filharmonia, skadinąd ładna i z dobrą akustyką. Nie dość, że kosztowała krocie, to co roku przynosi wymierne straty finansowe na poziomie kilku milionów złotych. Były prezes Stali, adwokat Jerzy Synowiec stwierdził, że w naszym postrobotniczym mieście melomanów jest tak mało, że... taniej by wyszło dać im darmowy przejazd i bilety do najlepszych zagranicznych oper kilka razy w roku, niż budować na prowincji filharmonię. Zresztą, chyba miał rację, skoro z powodu braku słuchaczy coraz częściej odbywają się tam koncerty muzyki quasi lub wprost rozrywkowej. Niedochodowe są też wcześniejsze "inwestycje" miasta, jak kompleks basenów "Słowianka", stadion żużlowy, czy w końcu przepłacone rundy GP. A to w połączeniu z kryzysem finansowym ogranicza możliwości finansowania klubu przez miasto.
Trzeba też dodać, że umowę sponsorską Stali z Caelum Development niektórzy nazywali zawoalowaną pomocą miasta dla klubu. Były wiceprezydent miasta Artur Radziński twierdzi, że atrakcyjne grunty pod budowę jednej z galerii handlowych w mieście, której inwestorem było Caelum, prezydent Jędrzejczak sprzedał za cenę niższą od rynkowej. Co ciekawe, poprzednią dużą galerię dla Caelum zbudowała firma... Władysława Komarnickiego. Innym ciekawym zjawiskiem jest Business Speedway Club wspierające Stal, zrzeszające ponad 100 lokalnych firm. Są biznesmeni, którzy otwarcie twierdzą, że bez uczestnictwa w tej inicjatywie nie ma nawet co marzyć o zleceniach z Urzędu Miasta.
Wspomniany prezes honorowy, choć jak sam mówił, zostawił klub działający jak "szwajcarski zegarek", raptem rok później musiał przetrawić, już patrząc z bezpiecznej odległości, jak wykazuje on wielomilionowy dług ukryty w stowarzyszeniu i spółce. A sezon 2013 mimo oszczędności, jeszcze te zadłużenie pogłębił. Stąd te zmory i nieprzespane noce obecnego prezesa Stali na koniec zeszłego sezonu. Pomimo że źródło miejskie, jak pisałem, powoli wysycha, to Stali na lodzie nie zostawiono. Rajcy zadecydowali, że prezydent miasta będzie miał prawo poręczyć aż 3,5 miliona złotych kredytu bankowego dla Stali, co najbardziej nie spodobało się wspomnianemu dawnemu włodarzowi klubu, Jerzemu Synowcowi, obecnie również radnemu.
Klub w mediach chwali się "planem pięcioletnim" stopniowego spłacenia zobowiązań, a na horyzoncie nieśmiało pojawia się sponsor strategiczny. Nie, w Gorzowie nie wyrosła żadna nowa firma, ani nie znaleziono możnego wuja na warszawskich salonach. Sytuacja jest nieco podobna do tej z Caelum, czyli "przysługa za przysługę". Nie ma co trzymać w tajemnicy, wszak media już o tym pisały. No więc będzie tak: My (konkretnie PGE, szefem PGE EC Gorzów jest dobry znajomy prezydenta Jędrzejczaka, również działacz Stali) wam (firma na literkę "S", europejski monopolista w branży automatyki) damy warte pół miliarda zlecenie na przebudowę elektrociepłowni, a wy nam dacie jakieś drobne na "Staleczkę". Co lepsze, okazuje się, że wspomniany nowy dobrodziej tak kocha gorzowskich kibiców (a może żużel tak źle mu się kojarzy), że nawet nie chce wchodzić w historyczną nazwę klubu. Ot, altruista. W ten sposób, ze sponsorem w nazwie, czy bez niego, Stal Gorzów, jak samotny biały żagiel w Ekstralidze, pozostanie przy swojej nieskazitelnej nazwie.
Jeśli wszystko zostanie dopięte, klub otrzyma potężny dopływ kapitału na przyszłe trzy lata, bo tyle ma obowiązywać umowa ze wspomnianą firmą. Do tego dochodzi ewentualne 3,5 miliona kredytu poręczanego przez miasto. Ważnym kapitałem są kibice, którzy również dołożą swoją cegiełkę do klubowej kasy. Świadczy o tym dobra sprzedaż karnetów. Sukcesy drużyny, przy takim składzie, są co najmniej niewykluczone, a to również wpłynie pozytywnie na frekwencję.
Wydaje się zatem, że Stal Gorzów czekają trzy dobre lata, pytanie tylko, czy istnieje jakiś plan B na wypadek, gdyby spłacenie zobowiązań po tych trzech latach okazało się niemożliwe... Czy odpowiedzią będzie wtedy dalsze "rolowanie długu", jakie dzisiaj ma miejsce? Bo jeśli w "planie pięcioletnim" nastąpią wypaczenia, przyszłość Stali rysuje się wręcz tragicznie. Wiele będzie zależało od koniunktury gospodarczej miasta i całego kraju, ale w końcu premier Tusk niedawno "odwołał kryzys", więc chyba nie ma czym się przejmować...
OK, żarty na bok, byli i tacy, co odwoływali tegoroczną zimę, tymczasem widzimy co się dzieje za oknami. Przynajmniej zawody w Sanoku nie były zagrożone. Oby tylko ta aura nie zechciała pobyć z nami do połowy kwietnia, jak rok temu. Musimy jeszcze rochę wytrzymać.
Michał (Gorzów)