Jeśli uznać, że ostatnim dniem pracy Rafała Dobruckiego w zielonogórskim klubie był 5 października 2014 r. (rewanżowy pojedynek o brąz), to na jego następcę czekaliśmy ponad cztery miesiące, a dokładnie 131 dni. Po wielu mniej lub bardziej sprawdzonych informacjach, dezinformacjach i spekulacjach, okazało się, że zespół w Ekstralidze poprowadzi Sławomir Dudek, a za szkolenie wychowanków odpowiedzialny będzie Grzegorz Kłopot. Co to oznacza dla klubu z ulicy Wrocławskiej?
Obaj panowie nie są postaciami anonimowymi i przedstawiać ich specjalnie nie trzeba. Sławomir Dudek przez wiele sezonów był jednym z liderów zielonogórskiego klubu. Z tego co pamiętam, jako ostatni przesiadł się na leżące silniki i na nich nie był już tak skutecznym zawodnikiem. Potem zdarzyło się trochę kontuzji i w 1999 roku przeniósł się do Opola, gdzie znów nieźle sobie radził. Po zakończeniu swojej kariery zajął się prowadzeniem kariery Patryka, a efekty pracy były bardziej niż zadowalające. Podsumowując ten krótki wstęp można powiedzieć, że pan Sławek ma doświadczenie i jako zawodnik, i jako opiekun, zna środowisko oraz atmosferę parkingu, a więc rzeczy, których nie można się nauczyć bez niezbędnej praktyki. Menadżerem jeszcze nie był, więc trudno oceniać go w tej kwestii. Cóż, żeby być najlepszym trzeba kiedyś zacząć, jednak nie ulega wątpliwości, że w tej chwili rzuca się (albo został rzucony) od razu na głęboką wodę.
Nie chciałbym w tym miejscu w jakikolwiek sposób idealizować obecnego menadżera, a jedynie zauważyć, że na rynku nie ma właściwie kandydatów, którzy w konkretnych zielonogórskich realiach byliby - że się tak wyrażę - ciekawszymi propozycjami. Pewnie są tacy, którzy dysponują większym doświadczeniem, ale nie jestem do końca przekonany, czy ktokolwiek chciałby, tu i teraz, z tego ich doświadczenia korzystać. Falubaz jest bardzo specyficznym klubem, w którym sport nie zawsze jest stawiany na pierwszym miejscu. Z tego powodu praca tu nie należy do najłatwiejszych (jeśli w ogóle w przypadku menadżerów można mówić o łatwej pracy), o czym przekonali się poprzednicy Shakina Dudi, jak nazywał go kiedyś Krzysztof Hołyński. Oficjalnie nikt nie ma gwarancji startów, ale doświadczenie uczy, że prawdopodobieństwo odsunięcia od składu nie jest równe, co w praktyce oznacza konieczność decydowania tak naprawdę o jednej co najwyżej pozycji seniorskiej (po powrocie Patryka być może nawet ten problem sam się rozwiąże). Wśród juniorów też nie spodziewam się wielkich roszad, bo wszystko ograniczy się do wyboru pomiędzy Aleksem Zgardzińskim oraz Adamem Strzelcem. Można zacząć zastanawiać się, co w takim razie do roboty będzie miał nowy menadżer? Wbrew pozorom pracy będzie miał sporo, bo wynik sam się nie zrobi, nawet przy takich nazwiskach w składzie. Właściwie nie zadaję sobie pytania, "czy Sławomir Dudek sobie poradzi", bo o to jestem spokojny (podobnie ma się rzecz w przypadku Grzegorza Kłopota). Pod jednym warunkiem - że ludzie z najbliższego otoczenia nie będą mu w tym przeszkadzać, a tego już taki pewien, niestety, nie jestem.
Tak naprawdę, to w całej sprawie nurtują mnie dwa pytania: jaka ma być rola menadżera w Falubazie i co kierowało osobą (osobami), która zadecydowała o takim, a nie innym wyborze? Normalnie znalezienie odpowiedzi nie byłoby raczej wielkim problem, ale w tym przypadku nie można pominąć jednej ważnej kwestii. Otóż sportowa spółka akcyjna cały czas nie ma prezesa, a podpisujący dokumenty prokurent stwierdził jakiś czas temu, że wtrącać się do podejmowanych decyzji nie będzie. Reszty można się domyślić. Niestety. I przyznam się bez bicia, że pierwsze moje spojrzenie na okoliczności zatrudnienia nowego menadżera - niezależnie od jego potencjału, który starałem się opisać powyżej - poszło właśnie w kierunku owego "niestety”. Jeśli faktycznie sprawdziłaby się ta niezbyt optymistyczna opcja, to rola Sławomira Dudka ograniczona zostałaby właściwie do kwestii formalnych i wypełniania programu...
Od jakiegoś czasu jestem mocno sceptycznie nastawiony do działań podejmowanych w zielonogórskim klubie i pewnie da się to zauważyć. Z tego też powodu moje spojrzenie na wiele spraw trudno nazwać obiektywnym. Słuchając audycji nadanej w piątkowy wieczór w Radiu Zielona Góra (gośćmi byli Jacek Frątczak i Sławomir Dudek) zacząłem zastanawiać się, czy aby na pewno punkt wyjścia do moich przewidywań nie wypacza sensu obecnych działań w klubie. Pomyślałem sobie, że być może rzeczywiście istnieje (zaistniał) plan, aby Falubaz znów był naprawdę zielonogórski nie tylko od strony drużyny, ale także od trenerskiego zaplecza. Fajnie było słuchać o planach, o zmianach w podejściu do szkolenia wychowanków, o sposobach na rozwiązywanie problemów w parkingu. Nie wiem, czy w to wszystko uwierzyłem, ale na pewno zacząłem brać taką pozytywną opcję pod uwagę. Wiem, że plany to jedno, a ich realizacja to coś zupełnie innego, ale sam fakt dążenia do rzeczy wielkich zasługuje na pochwałę.
Kolejne wątpliwości pojawiły się nazajutrz, gdy po raz kolejny przeczytałem informację o tym, że Patryk Dudek jest jedną z atrakcji ferii organizowanych przez falubazową akademię piłkarską. Co w tym złego? Nic. Rozchodzi mi się o częstotliwość podobnych działań z udziałem byłego mistrza świata juniorów, szczególnie gdy porównamy tę aktywność z analogicznymi wydarzeniami sprzed okresu zawieszenia. Wiem, że "Duzers” jest popularny, szczególnie wśród młodszego pokolenia, ale przez ostatnie kilka miesięcy zrobiono z niego coś w rodzaju maskotki przebierającej się w kolejne stroje. Tak jakby w czasie przymusowych wakacji miał spłacić swój dług wobec klubu. I znów urodziła się w mojej głowie kolejna spiskowa teoria: czy zatrudnienie pana Sławka jako menadżera nie jest przypadkiem kolejnym elementem tej układanki? Zaznaczam, że rozważam ten temat wyłącznie w kontekście roli, w jakiej może być on postawiony, bo uważam, że w normalnych warunkach spokojnie poradziłby sobie z nową funkcją.
Dlaczego tak bardzo przyczepiłem się do roli nowego menadżera? Mam wrażenie, że jest to kluczowy moment, który wyznaczy kierunek działania klubu na kolejnych kilka lat. Mówiąc inaczej, myślę, że rok 2015 pokaże, czy w najbliższym czasie możemy oczekiwać czegoś więcej niż tylko kolejnych wielkich (i drogich) nazwisk, które mają wykonać zadanie, czyli zdobyć kolejne tytuły, będące dowodem na słuszność przyjętej przez zarząd klubu koncepcji.
Odpowiedzi na wszelkie pytania i wątpliwości poznamy zapewne w ciągu kilku najbliższych miesięcy.
Ostatnimi czasy Falubaz co dwa lata zdobywał mistrzostwo, więc statystycznie szanse na kolejny sukces są spore. Z drugiej strony o uszy obiła mi się też opinia nawiązująca do biblijnych siedmiu lat tłustych (2007-2013) i ich negatywnego odpowiednika w latach kolejnych. Można bawić się w podobne przewidywanie wyników, bo z racji trwania martwego sezonu nic więcej do roboty dla kibica nie ma. Czas pokaże, czy rok 2015 okaże się szczęśliwy dla zielonogórzan. Dla mnie tym szczęściem wcale nie musi być wielki wynik. Jeśli zespół będzie drużyną, a zawodnicy będą walczyć, jeśli na serio ruszy szkółka i znów przynajmniej kilka razy w sezonie będzie można zobaczyć w akcji falubazowy narybek, to według mnie czas na pewno nie będzie zmarnowany. A panom Sławkowi i Grzegorzowi życzę przede wszystkim satysfakcji z wykonywanej pracy.