Pod koniec lutego na rynek publikacji żużlowych weszła książka autorstwa Roberta Borowego p.t. "Żużel nad Wartą 1990-2014". Gorzowski speedway długo czekał na pierwszą monografię z prawdziwego zdarzenia, stąd sięgnąłem po nią z dużym zapałem. Po pierwsze, jako ważny eksponat kolekcjonerski, zaś po drugie, spodziewałem się po niej więcej "smaczków" niż po I cz. "Żużla nad Wartą 1945-1989" pióra Jana Delijewskiego. Nie były to oczekiwania bezpodstawne, wszak ramy chronologiczne przyjęte przez Autora obejmują czasy - nie waham się powiedzieć - najbardziej burzliwe w dziejach Stali, polskiego żużla i szerzej - całej polskiej gospodarki i nowoczesnej państwowości w ogóle. To przecież szalone lata transformacji ustrojowej, galopującej inflacji, likwidacji setek wielkich zakładów, uwłaszczanej nomenklatury, "człowieka z czarną teczką", który - o włos - i zostałby prezydentem kraju, a w żużlu - czasy przeróżnych magów i szarlatanów, którzy na bazie zasłużonych klubów niejednokrotnie tworzyli własne imperia, mamiąc działaczy wizją złota, karier, a przede wszystkim szybkiego zarobku. Sięgając po tę książkę liczyłem na to, że dowiem się czegoś nowego, może ukrywanego za kulisami, niedostępnego dla zwykłego kibica.
Autora, Roberta Borowego, można śmiało uznać za eksperta w dziedzinie gorzowskiego sportu, a w szczególności żużla. Był dziennikarzem tak renomowanych gazet jak Tygodnik Żużlowy, Przegląd Sportowy czy Ziemia Gorzowska. Sam Borowy już w przedmowie "Żużla nad Wartą" podkreśla, że jako dziennikarz mający na co dzień kontakt z zawodnikami i działaczami, czy to w rozmowach oficjalnych, czy prywatnych, miał okazję poznać od kulis historię gorzowskiego żużla, a zarazem "wiedzieć nieco więcej" od przeciętnego fana. Poznać odpowiedzi na niektóre, nurtujące wówczas całe środowisko, pytania, a przynajmniej być bliższym tej prawdy. Choćby w roztrząsanej do dziś kwestii, dlaczego właściwie w opisywanych latach częściej się - w sensie sportowym - Stali nie udawało, niż udawało? Pomimo niejednokrotnie dobrej formy zawodników i świetnych pass ligowych na inaugurację poszczególnych sezonów i wielkich oczekiwań.
Bo rzeczywiście, jeżeli prześledzić historię ostanich 25 lat Stali Gorzów, to rozgrywki ligowe często przebiegały pod następujące dyktando: zaczynała je ekipa oceniana jako solidna, choć nie na najwyższe laury, nadspodziewanie dobrze inaugurując rozgrywki, co rodziło nieśmiałe marzenia o DMP (lub awansie do Ekstraligi w przypadku lat 2003-2006), po czym, z trudno wytłumaczalnych powodów, pod koniec sezonu z zawodników kompletnie schodziło powietrze, marzenia ulatywały i nowo kreowany kandydat do złota kończył sezon jako typowy ligowy średniak. Po raz kolejny. W jednej z przytoczonych anegdot, były menadżer kadry narodowej Marek Kraskiewicz, zauważywszy tę tendecję, żartował, że bawiący się w bukmacherkę nigdy na Stali nie zarobią, gdyż ta, jak w szwajcarskim zegarku, zawsze skończy w środku tabeli. Dlaczego drużynie się nie wiodło? Nietrudno się domyślić, że nie chodziło tu li tylko o pecha (to nie wizja a'la Marma Rzeszów) i sprawy stricte sportowe, ale o szczegółach... dowiecie się z lektury.
Dużą zaletą publikacji jest przypomnienie klimatów z lat 90. i osadzenie historii Stali na tle całej dyscypliny. Autor stara się analizować wydarzenia w nieco szerszej perspektywie. Oczywiście, historia opowiadana sezon po sezonie zawiera wszystko to, co monografia zawierać musi, czyli opis poszczególnych wyników, relacje z najciekawszych spotkań, zdobycze punktowe, średnie biegowe czy też kolejne ligowe tabele. Oprócz niezbędnej podstawy i wspomnianych wyliczeń, Borowy nie zapomina także o otoczce, takiej jak pogoda, ceny biletów, ilość widzów czy dramaturgia danego spotkania, a nawet sytuacjach pobocznych (i to największy plus!), jak choćby dojazd jednego straniero autostopem, czy utknięcie zawodnika... w zaspie, tuż przed meczem.
Równie interesujące, jeśli nie ciekawsze - zwłaszcza dla starszych fanów - są opisy dotyczące działalności organizacyjno-finansowej klubu. Borowy w niektórych miejscach operuje na konkretnych cyfrach w starych złotych, złotych nowych czy markach zachodnioniemieckich (tak tak, droga młodzieży, była taka "twarda" waluta, nader chętnie stosowana w żużlowych rozliczeniach), przypominając przy okazji szczegółowe kwoty, jakie spływały na konto klubu od sponsorów prywatnych czy urzędu miasta. Ale są tam również wysokości kontraktów zawodników zagranicznych i polskich, sumy łącznego zadłużenia klubu, a nawet tak szczegółowe wartości, jak stawki podatku od nieruchomości za użytkowanie stadionu czy cena wywoławcza, jakiej zażądał od magistratu dawny prezes klubu, Les Gondor, w zamian za odsprzedanie stadionu i jego ponowne skomunalizowanie.
Książka jest też indeksem ciekawych nazwisk, które się przez klub przewinęły, co może być szczególnie interesujące dla mieszkańców Gorzowa. Przez lata, pełniąc różne funkcje, przez klub przeszło - w tej czy innej roli - setki osób, często nieeksponowanych publicznie. I niekoniecznie niewiele znaczących, jak na przykład wpływowi lokalni biznesmeni działający w zarządzie "za kurtyną". Z drugiej strony, to rzesza pracowników i współpracowników pomagających na co dzień w klubie. Dowiemy się z publikacji, kto się kryje za takimi szyldami jak: Farbpol, Brunat, Michael, Pergo czy Mars RTV AGD. A'propos tej ostatniej firmy, Autor określił drużynę Stali występującą pod tą nazwą w 2005 roku jako "o dziwacznym nieco członie". Jeśli tamten był dziwaczny, to czym jest MONEYmakesMONEY.pl Stal Gorzów? Ochrzczony już przez internetowych prześmiewców mianem MONKEY Stal Gorzów? Tej epokowej chwili autor, niestety albo stety, nie doczekał przed zamknięciem publikacji.
Wracając jeszcze na moment do działaczy i zapaleńców działających przy Stali.... Gorzów to nie jest dwumilionowa metropolia - momentami, czytając przewijające się nazwiska, można natrafić na sąsiada z klatki obok, nazwisko kogoś ze swojej byłej klasy, znanego biznesmena czy... własnego nauczyciela historii, o których to ludziach nigdy nawet nie pomyślałoby się, że mieli z tym klubem coś wspólnego. Dla wszystkich fanów Stali mieszkających od lat w nadwarciańskim grodzie jest to na pewno dodatkowy smaczek.
Historia magistra vitae est - cóż więc wyciągniemy dla siebie po lekturze książki, jakie przemyślenia? Może takie, że analiza lat minionych dotycząca ogólnej kondycji naszej ulubionej dyscypliny sportu wcale nie musi nas tak pesymistycznie nastrajać? Okazuje się bowiem, że niekończące się zmiany regulaminowe, tasowanie ilością drużyn w ligach, niewypłacalność klubów, zadłużenie poszczególnych ośrodków, postawienie klubów w stan upadłości i magiczne panaceum na tę chorobę - tworzenie nowych "TŻ-ów" celem uwolnienia się od balastu, patologiczne relacje na linii kluby-miasta, ratowanie żenująco zarządzanych klubów z pieniędzy podatników, powiązanie żużla z polityką, "kupowanie" wyborczych głosów, podbijanie stawek kontraktów do absurdalnych kwot, dyskusje o obniżeniu kosztów funkcjonowania, ciągła presja na wynik, dziwne decyzje żużlowej centrali i dziwni ludzie przy tej centrali, chcący się na tej dyscyplinie dorobić - czyli cały ten, za przeproszeniem, burdel, jaki obserwujemy na co dzień, nie jest jedynie domeną ostatnich lat, lecz radośnie trwa co najmniej od początku lat 90. Co uważnie i twórczo odnotowuje Borowy na przykładzie przeróżnych historyjek z tamtych czasów. Jedyna różnica pomiędzy przeszłością i teraźniejszością jest taka, że dziś działacze PZM oraz nowo postały związek zawodowy żużlowców starają się te praktyki nieco ukrócić. Ale opór materii był tak duży, że w konsekwencji musiało dojść do upadku kilku ośrodków, co dawniej... można było odkręcić głupim wstawieniem literki "Ż" do nazwy.
Jedyny chyba mankament, jaki wychwyciłem przy czytaniu, to nieco nudnawe akapity na koniec każdego z rozdziałów poświęcone osiągnięciom żużlowców Stali w rozgrywkach pozaligowych. Czyli o tym, kto wygrał (lub nie wygrał) Młodzieżowe Mistrzostwa Polski Par Klubowych, kto wywalczył Brązowy Kask itp. Chociaż mam świadomość, że rasowy pasjonat żużlowej statystyki akurat tę część pochwali. Należy też przyznać, że akurat wzmianki o seniorskich MPPK nudne nie były, zważywszy na prestiż i popularność tych rozgrywek w latach 90. Wystarczy wspomnieć finał gorzowski z 1992 roku, który - pomimo dnia roboczego - zgromadził na trybunach aż 8 tysięcy fanów, albo (również gorzowski) finał z 1998 roku, przy okazji którego Zenon Plech wzmiankuje w książce, w jaki sposób udało mu się przechytrzyć braci Gollobów poprzez spreparowanie toru (zawody wygrała Stal z Bajerskim i Cegielskim w składzie).
Inne uwagi co do publikacji? W historii najnowszej Stali Gorzów (czyli od powrotu do Ekstraligi w roku 2008 do złota w sezonie 2014) tych "smaczków" i niuansów organizacyjno-finansowych wyciągniętych zza kulis jest już coraz mniej. Czy dlatego, że trudniej jest wyciągać na światło dzienne sprawy dotyczące ludzi wciąż obecnych na piedestale (książka została sfinansowana ze środków klubu, a przedmową opatrzył ją sam prezes, Ireneusz Maciej Zmora), czy dlatego, że po prostu czasy się "ucywilizowały" i jest ich statystycznie coraz mniej - to pole na własne wnioski dla każdego czytelnika. Nie zmienia to jednak w żadnej mierze faktu, że książka trzyma w napięciu do samego końca, a nadto przywołuje chwile, których jeszcze niedawno byliśmy świadkami, z wisienką na torcie w postaci tytułu DMP, co znakomicie spina klamrą całą publikację. Zmuszając przy tym do smutnej skądinąd refleksji, jak szybko mija ten czas; wszak to, co wydawało się "niemal jak wczoraj" jest już przedmiotem zainteresowania historyków sportu.
***
Podsumowując, książkę "Żużel nad Wartą" poleciłbym jako obowiązkową każdemu kibicowi Stali Gorzów, szczególnie młodszemu pokoleniu, nie pamiętającemu tak dobrze żużlowych lat 90., bądź pamiętającemu je jak przez mgłę. Po książkę mogą też sięgnąć starsi, którzy - mimo że znają dawne dzieje i wyniki - mogą retrospektywnie zajrzeć raz jeszcze od wewnątrz w to, co już przeżyli, a dodatkowo uzupełnić swoją klubową kolekcję. Równie śmiało mogę polecić tę pozycję kibicom z całego kraju, bowiem - odrzucając wszelkie klubowe czy regionalne antagonizmy - żadnemu chyba wytrawnemu fanowi żużla nie wypada nie znać historii tak zasłużonego klubu jak Stal Gorzów. Po drugie wreszcie, i może od tego winienem zacząć, książka Borowego to nie tylko pozycja o Stali, ale także o całym polskim żużlu ostatnich lat - dyscyplinie, która po odcięciu finansowania z upadających, wielkich zakładów pracy czy państwowych molochów, musiała sobie jakoś poradzić. Efekty tego "jakoś" widzimy właściwie do dziś. Wielu zaś z przytoczonych przez autora epizodów z historii Stali tamtych lat nie mogły upowszechnić, tak jak dziś, żużlowe mass media, bo albo raczkowały, albo ich jeszcze w ogóle nie było. O tym też warto pamiętać.
Książka posiada 272 strony, z czego 210 zawiera tekst właściwy, 45 - garść zestawień statystycznych oraz 17 stron kolorowych ilustracji. Dla sprawnych czytelników - do "połknięcia" w jeden dłuższy wieczór. Dostępna jest w miękkiej oprawie (25 złotych) lub twardej (35 zł). Do nabycia w sklepie klubowym Stali w Centrum Handlowym Nova Park przy ul. Przemysłowej 2 oraz poprzez sklep internetowy stalgorzow.shoplo.com (zakładka: gadżety).
Michał (Gorzów)
Uwaga: konkurs
Dzięki uprzejmości klubu Stal Gorzów (dziękujemy szefowi marketingu, panu Jackowi Gumowskiemu), mamy dla was 3 egzemplarze książki. Jeden przeznaczymy dla najlepszego typera - sympatyka Stali (ranking KSSG), dwa pozostałe możecie wygrać już teraz.
1. Ten pierwszy - wylosujemy spośród autorów poprawnych odpowiedzi na poniższe pytanie konkursowe:
Wymień przynajmniej pięciu żużlowców Stali Gorzów (byłych lub obecnych), którzy reprezentowali również barwy klubu z Piły (pod różnymi nazwami) w latach 1990-2014.
Na odpowiedzi czekamy do Wielkanocnej Niedzieli, 5 kwietnia, do godz. 21.00 pod adresem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
W formularzu odpowiedzi oprócz nazwisk żużlowców podajcie swoje imię, nazwisko oraz adres do wysyłki (nie gromadzimy tych danych - służą tylko dla sprawnego przeprowadzenia konkursu i zostaną usunięte w dniu ogłoszenia wyników).
2. Druga książka - powędruje do osoby, która przyśle nam najciekawszy tekst poświęcony Stali lub szerzej - żużlowi. Nie nakładamy żadnych ograniczeń. Dodatkowo, jeśli tekst będzie wartościowy, a Autor wyrazi taką wolę - opublikujemy go na PoKredzie.pl
Czasu dla uzdolnionych Czytelników dajemy więcej: zamkniemy tę część konkursu dopiero po pierwszej ligowej kolejce, w poniedziałek 13 kwietnia o godz. 21. Dla kogoś będzie to szczęśliwa "trzynastka".