Niedziela. Po obfitym rodzinnym obiedzie sięgasz po pilota i siadasz przed telewizorem. Wyćwiczony kciuk szybko zmienia kanały, lecz w grającym pudle nie znajdujesz żadnych zapierających dech programów. Nie ma śpiewaków, tancerzy, kucharzy, ani gwiazd biznesu skaczących do wody. Nudzisz się, oglądając po raz setny skecz o chińskiej knajpce, który upodobała sobie twoja krzykliwa żona. Córki, choć najedzone nie mniej niż ty, jeszcze tylko przez chwilę będą grzecznie siedzieć obok ciebie. Co zrobisz, aby zaspokoić konsumpcyjny głód własnej familii? Z dworu dobiegają dźwięki warczących motocykli... Pomysł zdaje się absurdalny, kiedy patrzysz na trzy znudzone dziewczęce twarze, ale właśnie ten absurd będzie dziś hasłem przewodnim.
Kwadrans zajmuje ci wciśnięcie się w zakurzony garnitur. Kiedy ostatni raz miałeś go na sobie?! Nieważne, teraz całego ciebie zajmuje ćwiczenie przemowy przed lustrem. Robisz to przed każdą poważną rozmową, wolisz być przygotowany. Ostatni raz poprawiasz krawat, dziarskim krokiem ruszasz w stronę salonu i stajesz przed zaskoczonym jury. Twój produkt to lubelski drugoligowy żużel, który musisz opakować w jedwab i koronki. Karkołomne zadanie, ale jesteś na to przygotowany. Szef byłby z ciebie dumny.
Aura
Początki nie są łatwe. Dziewczęta reagują na "czarny sport" jak typowe kobiety: pobrudzę się, jest za głośno, oni jadą gęsiego, niebezpieczne to i mało znane - żądają czegoś zaskakującego, niepewnego, pobudzającego produkcję adrenaliny. Dobra twoja, przecież już kilka godzin przed meczem pogoda wprowadza serca w stan przedzawałowy. Czy one tego nie wiedzą? W tym sezonie najbardziej obrywa druga liga, gdzie spotkania przekładane są na kolejne miesiące, a kibice przychodzą uzbrojeni w parasole nawet przy bezchmurnym niebie i 30-stopniowym upale. Czarne obłoki, które krążą nad stadionami, kiedy tylko do boju przystępuje lubelska drużyna, skłaniają do refleksji: dlaczego coś usilnie próbuje zmoczyć Koziołkom rogi? A może los zwyczajnie testuje manualne zdolności tormistrzów? Dostrzegasz jednak plus takiej sytuacji - mecze na wschodzie odbywają się znacznie częściej niż było to zapowiadane.
Bolączka
Zależność od matki natury okazała się chwytliwa, ale tylko na moment. Panie zapowiedziały, że w deszczu stać nie będą, bo od deszczu kręcą się włosy. To cię zirytowało, dlatego luzujesz nieco krawat i podciągasz przykrótkie rękawy. Czas pokazać temu sfeminizowanemu smokowi jak wygląda prawdziwa jazda! Niestety, nie masz co liczyć na pierwsze wrażenie. Lubelska maszyna startowa przestaje działać. Głaszczesz ją czule po zawiasach, pamiętasz doskonale jak brutalnie bito kijem jej siostrę bliźniaczkę - warszawską celebrytkę. Kiedy dwudziesta nieudana próba utwierdza cię w przekonaniu, że wierna dama przeszła na tamten świat, dostajesz zielone światło. Jednak to rozwiązanie wprowadza w twojej rodzinie mały zgrzyt. Smok zionie ogniem, kiedy zawodnicy startują według własnego widzimisię, a ty tylko wzruszasz ramionami - one nie potrafią zrozumieć spalonego, a ty idei równego startu. Tradycyjny start wraca do łask.
Sędziowie
Trójgłowy przedstawiciel kobiet patrzy na ciebie spode łba. Dostałeś jedno ostrzeżenie, od teraz musisz się mieć na baczności. Puściłeś wreszcie swoich zawodników na tor i pokazujesz jak najatrakcyjniejszą jazdę. Pękasz z dumy, kiedy Timo Lahti przez cały bieg przedziera się z ostatniego miejsca na drugie, Aleš Dryml nie daje sobie w daszek klepać, a Damian Dąbrowski wozi wszystkich juniorów gości. Wygraną masz w kieszeni. To znaczy miałeś, dopóki na torze nie ląduje tarnowska Jaskółka. Jury podnosi czerwone kwadraty tak szybko, że twój pracownik nie jest w stanie uciec z owalu, choć widziałeś, że próbował z całych sił. W swoim szale złości sędziowie zabierają ci z planszy jednego wirażowego, którego oskarżono o samowolne przerwanie biegu. Co gorsze, przy jego dyskwalifikacji wiwatują również twoi sąsiedzi. Przez całe to zamieszanie nie zauważyłeś nawet, kiedy wynik z ciągłego 3:3 zaczął zmieniać się na korzystniejszy dla gości. Musisz zebrać się w sobie, kiedy na starcie widzisz amatorską świecę.
Urodzaj ludzki
Przykro ci, że nie możesz liczyć na wsparcie ludzi z własnej dzielnicy. Może ich też udałoby się zachęcić do niedzielnej aktywności? Stawiasz sobie kolejny cel, podczas gdy kobiety wyśmiewają frekwencje na stadionie, prezentując dla porównania zdjęcia z meczu Polska - Mistrzowie Świata. Dobrze pamiętasz ten dzień, kiedy stadion pękał w szwach, a każde miejsce miało swojego właściciela. Twoi podopieczni pewnie chcieliby trochę więcej, ale ty musisz zachęcić wszystkich do radowania się z żużla, póki w ogóle jest w Lublinie.
Równanie
Co jakiś czas robisz sobie przerwę na łyk wody i ułożenie pozostałości włosów na głowie. W tym czasie panie mają okazję podziwiać nowoczesne sprzet rolniczy i wodno-kanalizacyjny. I choć to drugie monstrum wykonało drobny falstart, który kosztował cię holowanie, nie możesz narzekać na traktorzystów. Oczekujesz na karetkę, która musiała pozbawić cię jednego z zawodników, a w tym czasie kierowcy Monster Tracków dają dziewczynom pokaz fantastycznej jazdy synchronicznej oraz urządzają sobie wyścigi. Jesteś w szoku, kiedy słyszysz gromkie brawa i wiwaty na cześć czerwonych traktorków.
Dyskwalifikacja
Mecz kończy się sukcesem, ale też utratą wirażowego i złamaniem biodra przez Kamila Pulczyńskiego. Dodatkowo czeka cię niewygodne zadanie - jakiś czas temu nieoficjalnie został zwolniony zawodnik, z którym ponoć sympatyzowałeś. W dodatku niedawny ekstraligowiec. W tym momencie dementujesz wszelkie nieścisłości. Nie, nigdy nie był przez ciebie rozpieszczany. Kiedy wspomniałeś publicznie o doświadczeniu walki o skład, miałeś na myśli fakt, że to właśnie on dopuszczał się pokazywania pazurów swoim kolegom. Wszystko na opak...
Absurd, nonsens, niedorzeczność - tak właśnie określiłbyś tegoroczny lubelski żużel. Ale czy będą to określenia nacechowane wyłącznie negatywnie? Zdecyduj sam. Twoja rodzina już zdecydowała. Siódmego lipca idziecie na stadion.
Weronika Gębka
(Twitter)