W niemal zgodnej opinii głównym powodem dla którego torunianie nie zdobyli medalu w ostatnim sezonie była słaba postawa obcokrajowców. W Grodzie Kopernika szefowie klubu z pewnością nie chcą powtórzyć transferowych pomyłek z zeszłego roku, tym razem ściągając zawodników, którzy będą prawdziwymi liderami zespołu, najlepiej przy niskich oczekiwaniach finansowych. Wizja piękna, a jak się ma do realiów?
Vaculík, Hancock, Doyle, Holder, Łaguta - to nazwiska, które najczęściej są łączone z drużyną KS Toruń. W obecnej chwili bardzo prawdopodobne jest to, że w składzie na następny sezon pozostanie dwójka Australijczyków, a dołączy do nich Martin Vaculík, który podobno uzgodnił z toruńską ekipą warunki kontraktu. Nie wydaje się to być jakimś większym zaskoczeniem - klub jest w stabilnej sytuacji finansowej, a Słowak na MotoArenie czuje się jak ryba w wodzie - jeśli weźmiemy pod uwagę trzy ostatnie, ligowe starty Vaculíka na obiekcie w Toruniu, pierwsze co się rzuci w oczy, to fakt, że zawodnik ten ani razu nie zdobył tam mniej niż 9 punktów, co zdarzało się toruńskim liderom podczas zakończonego sezonu.
To samo może jednak powiedzieć Greg Hancock. Amerykanin w Toruniu zawsze jeździł solidnie, a dodatkowo ma ogromne doświadczenie, które z pewnością zaprocentowałoby w ekipie z Grodu Kopernika, która od lat słynie ze świetnej współpracy z zawodnikami młodzieżowymi. Hancock idealnie wpasowałby się w ten krajobraz. Problemem mogą być jednak wymagania finansowe wicemistrza świata. Przed zakończeniem sezonu menedżer torunian, Jacek Gajewski, miał nadzieję, że około milion złotych wystarczy, by zadowolić Amerykanina, jednak obecnie, kiedy na rynku nie pozostał już praktycznie żaden żużlowiec ścisłej światowej czołówki, zawodnik ten cieszy się tak wielkim zainteresowaniem, że kwota ta, obiektywnie duża, może okazać się zbyt mała, by sprowadzić go do Torunia.
Jak na tle tej dwójki wypadają dotychczasowi obcokrajowcy KS Toruń? Bardzo mizernie, choć coś innego można stwierdzić patrząc wyłącznie na ich średnie biegowe z występów na MotoArenie. W przypadku najlepszego z toruńskich obcokrajowców, Chrisa Holdera, wyniosła ona 2,068 punktu na bieg, co złym rezultatem z pewnością nie jest. Słabiej prezentuje się dwójka Doyle - Łaguta. Żaden z nich nie osiągnął co najmniej dwupunktowej średniej biegowej na MotoArenie, co nie powinno mieć miejsca w drużynie z aspiracjami do tytułu Mistrza Polski.
Trójka Holder - Doyle - Łaguta równie słabo prezentuje się na tle Vaculíka i Hancocka, gdy weźmiemy pod uwagę bezpośrednie pojedynki całej piątki z meczów na MotoArenie na przestrzeni ostatnich dwóch sezonów. Dziesięciokrotnie startowali Vaculík (19 punktów), Hancock (23 punkty) i Holder (16 punktów), siedmiokrotnie Łaguta (8 punktów), a sześciokrotnie Doyle (6 punktów). Już na pierwszy rzut oka widać, że z tej piątki tylko pierwsza trójka osiągnęła średnią wyższą niż 1,5 punktu na bieg, co - jeżeli to przyjąć za kryterium decydujące - ewidentnie wskazywałoby kogo torunianie powinni zatrudnić. Tak słabych wyników w Toruniu chciano uniknąć. Żeby ukazać jak wielka jest obecnie różnica pomiędzy tymi zawodnikami należy wziąć pod uwagę oczywisty fakt, iż Holder, Doyle i Łaguta na MotoArenie mieli okazję startować o wiele częściej niż Vaculík i Hancock.
Jeśli znalazłbym się na miejscu szefów toruńskiej ekipy, a o zakontraktowaniu zawodnika decydowałby tylko poziom sportowy, to z pewnością sięgnąłbym po Vaculíka, Hancocka i Holdera, którzy powinni być liderami zwłaszcza podczas spotkań u siebie. Jeżeli natomiast chciałbym zaoszczędzić, to zdecydowałbym się na wariant z Vaculíkiem, Holderem i (mimo wszystko) Doylem, który błędów ze swojego pierwszego sezonu w Ekstralidze raczej nie powtórzy. Na którą opcję zdecydują się torunianie?
Mateusz Dziopa
Foto: Paweł Mruk (zuzlowefotki.pl)