KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Na pewno nie zamierzam być prezesem GKM, bo znakomicie z tej roli wywiązuje się Marcin Murawski. Na razie zwyczajnie odpoczywam.

 

Zbigniew Fiałkowski dla "Przeglądu Sportowego"

Lampart2015Nie będzie meczu, będzie chór! - ta deklaracja Stanisława Anioła z kultowego serialu "Alternatywy 4", pasuje jak ulał do naszej rzeszowskiej rzeczywistości. Nie będzie Ekstraligi? W porządku. Jedźmy w Nice PLŻ! Dość długi okres spekulacji opartych na pogłoskach, zdawkowych bądź kwiecistych komentarzach osób związanych z rzeszowskim żużlem lub na tzw. środowisku opiniotwórczym, znającym z autopsji stwierdzenie "popuścić wodze fantazji", nie był dobrym czasem na kreślenie tekstów o "Żurawiach". Wszystko, co miało zostać powiedziane, od posezonowego długu zaczynając, na rocznej (ewentualnej) karencji kończąc, zostało omówione w sposób wyczerpujący, a zarazem mogący doprowadzić do wyczerpania nerwowego statystycznego kibica z grodu Rzecha. Ale dość o tym… Milczenie zostało przerwane.

Stanowisko przyjęte przez przedstawicieli Urzędu Miasta, na czele z prezydentem Tadeuszem Ferencem, będące deklaracją wsparcia klubu w - jakby nie patrzył - jubileuszowym roku lokacji Rzeszowa i 65-rocznicy założenia sekcji żużlowej nad Wisłokiem, pozwalało patrzeć w przyszłość z optymizmem. Powoli, jak w wierszu "Lokomotywa" Juliana Tuwima, sprawy zaczęły nabierać pędu. Pierwszy kontrakt - trener Janusz Ślączka, wlał otuchę w serca kibiców. Przecież bez wizji zespołu i możliwości jego skonstruowania nie podpisałby kontraktu - mówiono tu i tam. Będzie dobrze, będą mecze i walka na torze… i nasi wychowankowie! - cieszono się z takiego, najbardziej prawdopodobnego, scenariusza. Dobre wieści zepchnęły na dalszy plan naturalne zresztą migracje naszych dotychczasowych liderów. Trudno, ekstraligowe gonitwy Kildemanda, Larsena, Hancocka i Rempały można śledzić z pełnym zaangażowaniem, emocjami i sympatią, również z innej perspektywy.

Mamy pierwsze kontrakty!

No któż by inny jak nie Karol Baran, nakręcający spiralę prawdziwego dopingu, znanego z najlepszych lat rzeszowskiego żużla, i umiejętnie wykorzystujący potencjał portali społecznościowych. Dobrze mieć w swoim składzie zawodnika, któremu tak bardzo zależy na wynikach sportowych oraz tożsamości klubowej. Bezkompromisowy styl jazdy, walka do końca, spontaniczne pikniki, emocjonalne pomeczowe wpisy - zjednały Karolowi serca wszystkich kibiców. Co starsi pamiętają jeszcze jego pierwsze kroki pod okiem Bohumila Brhela, których ukoronowaniem pozostała "świeca" od parku maszyn do linii startu i "wietrzenie kasku" na pięć sekund przed startem. Jest dobrze… Karol zawsze gwarantował emocje i coraz to bardziej fantazyjne metody "ożywiania" naszej ukochanej dyscypliny.

Scott Nicholls powrócił. Od razu wróciły też spekulacje co do naszego budżetu. Chyba jest dobrze, jeżeli kontraktujmy takiego klasowego zawodnika - mówiono "na mieście". Scott, pomijając gorszą formę i pewien incydent podczas jednego z naszych ekstraligowych bytów, dobrze zapisał się w pamięci rzeszowskich kibiców. Jako zawodnik pierwszoligowych torów zawsze był określany jako solidny i opinię tą nie raz i nie dwa potwierdzał swoją postawą. I jeszcze to pamiętne, nacechowane swoistym wdziękiem "machanie" w kierunku Larsena przy "setce" na prostej w Grudziądzu. Majstersztyk! Widowiskowa technika pokonywania łuków, zabawa w chowanego za kierownicą… Będzie ciekawie! Jeszcze jedno, bardziej osobiste wtrącenie… Podczas jednego z moich pobytów w Yorku zostałem zagadnięty na okoliczność najpopularniejszych dyscyplin sportowych naszego miasta i regionu. Siłą rzeczy wspomniałem o żużlu, Nichollsie i o dziwo, mieszkaniec regionu zdominowanego przez wyścigi konne oraz gonitwy chartów, powtórzył z błyskiem zrozumienia w oczach (umiejętnie przesuwając anatomiczne kartofle w policzkach): Nicholls!!!

Czas na naszego kapitana… W opinii fanów, jedynie kwestią czasu było zakontraktowanie Maćka "Ciapka" Kuciapy. Nikt spośród kibiców rzeszowskiej drużyny, bez względu na wiek, wykształcenie i religijne przekonania, nie dopuszczał do świadomości innego rozwiązania niźli powrót naszej (a co, nie będę sobie żałował!) ikony. Byłeś z nami, Maćku, na dobre i na złe. Wracałeś zawsze gdy byłeś potrzebny i dawałeś z siebie wszystko. Patrząc na tego zawodnika wiem, że powszechne dość określenie "przynależność klubowa" zamienia się w piękne słowo "wierność". Prawie zawsze w Rzeszowie, z małymi jedynie epizodami w terenie. Pamiętam jak Maciek wręcz czuł się skrępowany, występując przeciwko macierzystej drużynie wespół w zespół z Andrzejem Huszczą pod sztandarem drużyny z Winnego Grodu. Jego gonitwy (może lepiej "odjazdy") w biegach z niepokonanym swego czasu Tomaszem Gollobem, wywoływały euforię i odbijały się krzykiem kibiców na tyle gromkim, że były w stanie wypłoszyć wszystkie gawrony stacjonujące w koronach drzew na Lisiej Górze. To były czasy! Jeszcze ten hart ducha - jazda z ledwo co zrośniętym płucem i żebrami w jednym z najpiękniejszych meczów, jakie widziałem. Meczu przeciwko drużynie z Ostrowa w walce o awans do najwyższej ligi żużlowej. Dzięki Maćku! Cieszymy się wszyscy, że do nas wracasz! Czekamy na Twoje gonitwy, charakterystycznie przygarbioną sylwetkę i równie charakterystyczny sposób uginania lewej nogi przed wejściem w łuk, (przy wyjściu zresztą jest podobnie). Miło będzie Cię powitać na domowym torze.

Nie pierwszy to raz… Wcielenie w szeregi "Żurawi" zawodników z Węgier historia klubu już notowała. Stare dobre czasy i nazwiska łączone w pierwszym rzędzie ze Stalą: Sandor Tihanyi i Zoltan Adorjan w chwili obecnej domykają klamrą Jozsef Tabaka i Norbert Magosi. Zawodnicy, w których wielu kibiców niespecjalnie wierzy, ale niekoniecznie muszą mieć rację. Skoro już wracać do tradycji klubowej, począwszy od herbu i nazwy, poprzez wychowanków, to i na węgierskiej karcie w historii także należy skupić uwagę. Może to dobry omen i znak w naszych cokolwiek dziwnych czasach? Trzeba dać tym chłopakom szansę. Należy zaufać intuicji Janusza Ślączki i możliwościom, jakie stwarza jego współpraca z Januszem Stachyrą. W końcu - raz jeden - kibice mówią z sympatią: "Janusze idą"! A jak będzie? Jak to się zwyczajowo mówi: "tor wszystko zweryfikuje”.

Dawid Lampart zostaje! Na ten kontrakt środowisko rzeszowskich kibiców nie tyle liczyło, co wręcz wymagało jego szybkiej finalizacji. Po drodze doszły jeszcze emocje związane z uzupełnianiem kadry innych klubów zawodnikami krajowymi i naciągniętymi jak struny nerwami, godnymi co najmniej Giełdy Nowojorskiej, czy aby ktoś nam „Cętkowanego” nie podebrał... Uff! Udało się. - A nie mówiłem - triumfował statystyczny, uśredniony, wyliczony pierwiastkiem trzeciego stopnia i skłonny do wynurzeń, przeciętny fan "Żurawi”. Co prawda na razie Dawid nigdzie nie jeździ - i jeszcze przez jakiś czas nie pojeździ - po tym jak w pierwszych dniach lutego złamał pechowo obojczyk na crossie, ale wierząc, że wyliże się szybko i będzie przygotowany do sezonu na 100 procent - skład uzupełniony o rekordzistę toru, potrafiącego dodatkowo "walnąć" komplet punktów, z "oczywistą oczywistością" rozpatrywany musi być jako skład z aspiracjami.

Argentyńskie chimichurri - przyprawa tak samo ostra jak dyskusje związane z zakontraktowaniem południowoamerykańskiego zawodnika. Nicolas Covatti śmigający po torach z włoską licencją, upodobał sobie w sposób szczególny zawody pod tytułem Mistrzostwa Argentyny gdzie notabene staje w szranki z... chłopakami z Rzeszowa - Dawidem Stachyrą i Pawłem Miesiącem. Może podczas wspólnych gonitw zapałał chęcią startów w kubie, w którym wychowali się tak bojowi żużlowcy? Trochę egzotyki nie zaszkodzi, a przy okazji warto pooglądać kilka wyścigów w wykonaniu tego jeźdźca i wyobrazić sobie, jak zaprocentować możliwości jego objeżdżenie jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Udanego sezonu i dynamiki argentyńskiego tanga na torze, życzymy koledze!

Dwójka z "Kraju Hamleta" lub - jakby powiedział Tomek Lorek - dwóch ”Dunów” uzupełniło kadrę Janusza Ślączki. Swoją drogą, trenera mającego nosa do zawodników z nadmorskiego kraju jak mało kto. Pomijając nazwiska z przeszłości, które mówią same za siebie (można to doczytać), jedną parą chłopaków (Kildemandem Larsenem) już objechał kilka fajnych meczów. Nicklas Porsing i Rene Bach wydają się być pewniakami do występów w podstawowym składzie. Dodatkowym atutem jest młody wiek tych zawodników, wola walki jaką prezentują i możliwość dłuższego mariażu ze "stalową" drużyną. Dla miłośników danych statystycznych (od ilości kwintali owsa zebranego z hektara w roku 1215 poczynając, na średnich kręconych przez żużlowców kończąc), warto dodać, że obydwaj zawodnicy notowali naprawdę niezłe zdobycze punktowe. Czekamy z niecierpliwością na ich występy w nowej drużynie.

Nasi na "młodzieżówce". I o to chodzi, żeby dać (w końcu) miejscowym chłopakom szansę na ściganie. Każdemu może podciąć skrzydła harówka na treningach bez możliwości pokazania się (nieważne z jakim skutkiem) przed swoją publicznością. Najbardziej doświadczony Grzesiu Bassara spokojnie może być prowadzącym parę i dzielić się zdobytym dotychczas doświadczeniem z Patrykiem Wojdyło i Mateuszem Rząsa. Nikt nie żąda od nich cudów, a oczekiwania nie wyprzedzają możliwości. Ważne, że nasi pojadą!

Czekamy na resztę… Wraca to, co dawniej było solą tej dyscypliny. Trochę przewrotnie, zwłaszcza w konfrontacji z dzisiejszymi trendami w budowie drużyn, chcemy naszych. Czekamy na Pawła Miesiąca, Dawida Stachyrę… Szkoda, że Trojanowski podpisał na obczyźnie... Kto by przypuszczał, że drużyna złożona z samych "swojaków" stanie się prawdziwą drużyną marzeń i nie jest to jedynie wynikiem aktualnej sytuacji finansowej, a bardziej chęcią osiągnięcia czegoś więcej - utożsamiania się z drużyną i potrzebą nawiązania innych, głębszych relacji, niż tylko te, które standardowo łączą zawodnika i kibica podczas zawsze zbyt krótkiego meczu.

Jak w tyglu…

Tygodnie informacyjnej posuchy zostały zrekompensowane pojawiającymi się jak grzyby po deszczu wiadomościami, znaczonymi sylwetką żurawia na niebieskim tle. Kolejno podpisywane ugody dotyczące spłaty zadłużenia, to w chwili obecnej jedynie tło dla dyskusji nad sposobem i wysokością dofinansowania naszej drużyny. Zapasy z Urzędem Miasta bardziej przypominają ilustrację znanego, a i powtarzanego w stosownej sytuacji przez pana Zagłobę powiedzonka: "złapał kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma". No, może nie tyle za łeb, co za nową trybunę naszego amfiteatru, za którą w razie słabej frekwencji, miasto będzie musiało zwrócić Unii parę złotych (pi razy oko, koma, circa, abaut) bagatela... 40 milionów.

Tyle o finansach. Dodatkowego smaczku całej sytuacji dodaje fakt stale powiększającego się grona miłośników naszego teamu, ostatnio lokalizowanego nawet w dalekiej Wielkopolsce, w malowniczej Ostrovii. Wierność nowych fanów, z prezesem Wodniczakiem na czele, nie ogranicza się jedynie do dopingu i ubierania klubowych barw, ale wyraża się ponoć chęcią wykupienia Stali razem z jej długami i wszelkim pozostałym inwentarzem. Zaimplementowanie całego klubu na ostrowskiej ziemi jest pomysłem nietuzinkowym i mogącym być rozpatrywanym w kategoriach sportowego precedensu. Większość jednak mówi o "takim tam szantażyku”, mającym pobudzić nasz Ratusz do działania. "Pażywiom - uwidim...”.

Wszystko, jak mówią nasi we Lwowie, "fajno". Tylko Greg niech się nie wygłupia i podpisze tę ugodę, na litość parasola...


Tomasz "Wolski" Dobrowolski

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Na pewno nie zamierzam być prezesem GKM, bo znakomicie z tej roli wywiązuje się Marcin Murawski. Na razie zwyczajnie odpoczywam.

 

Zbigniew Fiałkowski dla "Przeglądu Sportowego"

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2023
1. Betard Sparta Wrocław  14 30 +124
2. Platinum Motor Lublin  14 28 +185
3. ebut.pl Stal Gorzów  14 20 +54
4. TAURON Włókniarz  14 18 +13
5. ForNature Solutions Apator  14 15 -42
6. FOGO Unia Leszno  14 11 -98
7. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  14 10 -61
8. Cellfast Wilki Krosno  14  7 -175
 1. Liga Żużlowa 2023
1. ENEA Falubaz Zielona Góra
 14  35 +232
2. Abramczyk Polonia Bdg.
 14  21 +18
3. Arged Malesa Ostrów  14  21 +22
4. ROW Rybnik  14  18 -28
5. Trans MF Landshut Devils
 14  15 -56
6. Zdunek Wybrzeże Gdańsk
 14  12 -45
7. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź  14  10 -93
8. InvestHouse Plus PSŻ  14  8 -50
2. Liga Żużlowa 2023
1. TEXOM Stal Rzeszów
 12  21 +137
2. Ultrapur Start Gniezno
 12
 20 +91
3. OK Bedmet Kolejarz Opole  12
 19 +43
4. Grupa Azoty Unia Tarnów  12
 14 +43
5. Optibet Lokomotiv
 12  14 -24
6. ENEA Polonia Piła  12  10 -111
7. Metalika Recycling Kolejarz  12
 5 -177

Klasyfikacja końcowa SGP 2022

1. Bartosz Zmarzlik
166
2. Leon Madsen
133
3.  Maciej Janowski
106
4. Fredrik Lindgren 103
5.  Robert Lambert 103
6. Daniel Bewley
102
7. Patryk Dudek 102
8. Tai Woffinden 93
9.  Martin Vaculík
91
10. Jason Doyle 83
11. Mikkel Michelsen 82
12. Jack Holder 67
13. Max Fricke 52
14. Anders Thomsen 51
15. Paweł Przedpełski
29

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43