Proszę Państwa! Żeby tak od razu z grubej rury?! Zaraz tam: wstyd, blamaż, brak woli walki i kompromitacja na całą ligę... Trochę fikcji literackiej, stanowiącej znaczący wkład w rozwój żużlowej literatury (tak mi się przynajmniej wydaje), jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Pewnych wydarzeń zwyczajnie nie da się skomentować inaczej, a śmiech to przecież zdrowie. A było to tak…
Sobotni poranek i ledwo co wstające słońce rozświetliło parking z osamotnionym autokarem zaopatrzonym w zacne logo Speedway Stal Rzeszów. Przybicie zwyczajowych żółwików, piątek, sportowych klapsów i cała wycieczka złożona z rzeszowskich zawodników zajęła numerowane miejsca. Jeszcze krótka chwila niepewności. Pewna nerwowość widoczna w ruchach i spojrzeniu przewodnika i zarazem kierownika wycieczki… O co chodzi!? Są? Są! Na parking wjeżdża bus załadowany wszystkimi czterema motocyklami odebranymi siłą szkółce żużlowej, umożliwiającymi sprawne rotowanie sprzętem i utrzymanie dyscypliny w terminowym pojawianiu się pod taśmą startową. Spokój kierowcy i konwojenta stanowi świadectwo sprawnie przeprowadzonej akcji przy braku strat własnych. Spokojna głowa. Grunt to się dobrze przygotować!
Wszyscy? Wszyscy! No to w drogę!
Miny niektórych rzeszowian jeszcze przed ubraniem kevlarów zdradzały, że coś się kroi...
Wskazówki zegara zatoczyły swoje rundki i wybił czas powrotu z "wyjazdu integracyjnego"... bo żużel to to nie był. Gdański rekonesans miał zapewne na celu zmylenie przeciwników i zawodnicy z Rzeszowa w żaden sposób nie mogli na sobie skupić uwagi innych. Wycieczki kierują się własnymi prawami i rozpatrywanie ich według sportowych szablonów nie ma sensu. Gdańsk to przepiękne miasto. Nie tylko ja, ale z pewnością wiele osób, zamiast w kierunku stadionu, z lubością spoglądałoby w kierunku Długiego Targu i Zielonej Bramy, więc i naszą wycieczkę należy rozgrzeszyć.
Jednym z nasuwających się spostrzeżeń jest też propozycja "okraszenia" przyszłych meczów wyjazdowych (przy założeniu podtrzymania takiej tendencji) zawodnikami z Węgier i Argentyny - dla wielu egzotycznymi i wywołującymi zaciekawienie. Ale jaka to strata przetestować ich w bojowych warunkach? Prześwietliłem również główny zamysł reżysera opiekującego się aktorami z Rzeszowa. Otóż mieli stanowić odpowiednie tło dla postępów w jeździe Grzesia Bassary. Młodzieniec zrobił 2 punkty w czterech startach, czyli tyle samo, ile Nicholls i Porsing w sześciu. Oskary za role drugoplanowe należą się jak nic! A praca nad poszerzaniem haseł w "Słowniku żużlowym" to gips? Do cytowanego w poprzednim felietonie "ryczałtu Kreta", dopisujemy: "ekonomię meczów wyjazdowych". Opracowaną zresztą i wdrożoną nie tak dawno w obozie nadmorskich rywali, a w ubiegłym sezonie uskutecznianą przez team z Grudziądza.
Tak to mniej więcej wyglądało... Za to m.in. przeprosił fanów Karol Baran
Sporty motorowe - jak sama nazwa wskazuje - powinny czerpać inspiracje także z trendów na rynkach motoryzacyjnych. Stosowany przez producentów samochodów "downsizing", ograniczający pojemność przy jednoczesnym podwyższeniu mocy silnika, wdrażamy w generowaniu zdobyczy punktowych. Od dzisiaj obowiązuje zasada "kto da mniej". Pojemność zachowana, ale na przyszłość - moc do poprawki. Na razie jednak nasza drużyna w "czubie". Przynajmniej w rywalizacji o największą różnicę zwycięstwa/porażki (choć wydawało się, że wyczynu Włókniarza w Pile nic nie pobije).
"Żurawie" z pewnością pozostawiły po sobie dobre wrażenie… na inspektorze ochrony środowiska. Rzeszowska drużyna przyjechała nawdychać się jodu, a nie psuć nadmorskie powietrze spalinami. Wszak przy zamkniętej przepustnicy emisja jest znacząco niższa...
Wystarczy. Szkoda więcej gadać.
Tomasz "Wolski" Dobrowolski
Fot. Paulina Grabowska Grabek Photography