Po wyjazdowym meczu pilskiej Polonii z krośnieńskimi "Wilkami" można napisać tylko jedno: nareszcie! Nareszcie ten nieprzyjazny (jak dotąd) dla pilan tor, został odczarowany i to w niezwykle efektowny sposób. Przez ostatnie lata żużlowcy z Grodu Staszica jeździli na Podkarpacie jak na ścięcie, a szczytem marzeń (który notabene i tak okazywał się nieosiągalny) było dobicie do 40 puntków. Czasy się jednak zmieniły i tym razem to będąca w gazie Polonia była faworytem tego pojedynku. Prognozy spełniły się w 100 procentach i trzecia w historii, a pierwsza od 2011 roku, wygrana w Krośnie stała się faktem. Można powiedzieć, że poloniści przybyli na stadion przy ul. Legionów pewni siebie, zobaczyli odpowiadającą im zbitą nawierzchnię, a późnej bezproblemowo zwyciężyli 49:29. I gdyby nie znienawidzony ostatnio na żużlowych stadionach gość, czyli deszcz, przez który zawody zakończono po 13 biegach, to zwycięstwo zapewne byłoby jeszcze bardziej okazałe.
Pisanie w tym roku o postawie pilan w ligowych meczach staje się już nieco nudne. No bo ile można chwalić i chwalić...? A tak serio, to wypada tylko po raz kolejny zdjąć czapki z głów i bić głośno brawo. Goście imponowali dobrymi startami, a na krośnieńskim torze to właśnie one były najważniejsze dla koncowego sukcesu. Polonia nie miała w tym meczu słabych punktów i nawet formacja juniorska, o którą można było mieć obawy z powodu absencji Mike'a Trzensioka, zdobyła 6 punktów z bonusem. Bardzo dobrze pojechali debiutujący na krośnieńskim torze Norbert Kościuch i Wadim Tarasienko, a Michał Szczepaniak był klasą dla samego siebie, zdobywając z jednym bonusem, komplet punktów. Pilskich kibiców na pewno może cieszyć fakt, że Patryk Dolny chyba wraca na właściwe tory. Po trudnym tygodniu, gdy słabo pojechał w eliminacjach Złotego Kasku oraz w spotkaniu z Orłem Łódź, przez jedną kolejkę wypadł ze składu, co jak było widać, pomogło mu w ogarnięciu spraw sprzętowych i powrocie do dobrej formy. Ostatnio głośno było o tym, że swój akces do jazdy w barwach Polonii zgłaszają Kyle Newman i Brady Kurtz. Szczerze mówiąc, jak na razie trenerski duet Żentkowski - Michaelis nie ma najmniejszego nawet powodu, żeby żonglować składem, więc ci dwaj bez wątpienia utalentowani żużlowcy, muszą teraz skupić się raczej na jeździe w lidze angielskiej i cierpliwie czekać na swoją szansę.
Kiepsko natomiast wygląda sytuacja KSM-u Krosno. Trzecia porażka w sezonie (w tym druga u siebie) pokazuje, że drużyna z Podkarpacia nie jest jeszcze w najwyższej formie. Pochwalić można jedynie (i to połowicznie) Ernesta Kozę i Marcina Rempałę, którzy dwukrotnie potrafili wygrać z pilanami 5:1, jednakże z czasem znacznie osłabli. Wprawdzie po meczu Mirosław Jabłoński mówił, że w końcu znalazł optymalne ustawienia na swój domowy tor, ale brak "trójki" w pięciu startach świadczy chyba o tym, że jednak ma jeszcze sporo do poprawy. Oprócz kibiców martwić powinien się również zarząd klubu, bo kolejne porażki, zwłaszcza domowe, na pewno nie nakręcają żużlowej koniunktury. Już w meczu z Polonią (mimo początkowo bardzo ładnej pogody) frekwencja była niższa niż w pierwszym meczu z Lokomotivem Daugavpils,więc krośnianie (a przede wszystkim ich księgowa) potrzebują teraz zwycięstwa jak tlenu. Na rynku jest nadal trochę nazwisk z "warszawskimi" kontraktami, być może niezbędne okaże się wzmocnienie składu - pytanie tylko, czy KSM będzie na to po prostu stać...
W Pile przez wszystkie przypadki odmienia się stwierdzenie "Nie pompujemy balonika", jednakże przy aktualnych wynikach jest o to bardzo trudno. Wiadomo, że nawet nieśmiałe marzenia o PGE Ekstralidze należy włożyć na razie między bajki, bo kilka klubów, które rzucały się z motyką na słońce już w historii mieliśmy i można tylko zapytać, gdzie one są teraz (odpowiedź: odbudowują się po upadku, albo nie ma ich w ogóle). Nie da się jednak nie zauważyć, że obecna Polonia dysponuje takim potencjałem i prezentuje taką formę, że podstawowy przedsezonowy cel, czyli utrzymanie w Nice PLŻ można uznać jako zbyt prosty i banalny.
Na koniec ciekawostka: pilska Polonia jest jedynym (sic!) klubem w pierwszej lidze, który odjechał wszystkie swoje mecze w terminie. Jak więc widać, dobra zmiana przydałaby się przede wszystkim w prognozach pogody...
Jakub Sierakowski
Foto: facebook.com/victoriapila