Mówi się trudno, ale raz na jakiś czas każdą żużlową brać dopada niemiłosiernie dłużący się antrakt, przejawiający się przykrą dla każdego kibica ciszą na domowym torze. Dobrze, że w tak zwanym międzyczasie rzeszowska młodzież troszkę pojeździła, chociaż z uwagi na ilość "biegookrążeń" przypadających na zawodnika, to słowo "pojeździła" nabiera nieco innego wymiaru. W każdym razie emocje były. No i to pytanie (niekiedy retoryczne): dojedzie? nie dojedzie…?
"Entliczek, pentliczek co zrobi Piechniczek" - młodsi już nie pamiętają, ale tak śpiewano w latach świetności polskiej piłki podczas Mundialu w Hiszpanii. Z uwagi na piłkarskie zmagania pod szyldem Mistrzostw Europy i godnych spadkobierców drużyny z 1982 roku, tekścik wyśpiewywany przez Bohdana Łazukę stal się nadal aktualny, a po delikatnej korekcie i imiennej parafrazie, pasuje jak ulał do przewidywania wyjazdowych składów "Żurawi", tworzonych przez naszego trenera, znanego i lubianego Janusza Ślączkę.
A młodzież sobie jeździ…
Czwartek dziewiąty czerwca… Brzmi jak fragment z pamiętnika, ale to półfinał Srebrnego Kasku na rzeszowskim torze. Pogoda jak z bajki, czarne chmury nad stadionem, jakimś cudem zaledwie przelotny deszcz… i wizja uderzenia pioruna bezbłędnie trafiającego w skuloną, pozbawioną "łączności z bazą" postać. Twardym trzeba być, nie "miętkim"! - usłyszałem nie raz i nie dwa od dobrego znajomego, więc żadna siła z plastikowego fotelika wyrwać mnie nie mogła. "Trafienie" podczas jednego z meczów (poza plamą na honorze i odzieży) jakoś przeżyłem, więc żadne obawy nadmiernie moją skromną osobą nie targały i mogłem spokojne zająć się popołudniowym widowiskiem.
Zawody były mocno obsadzone przez młodych zawodników, ale gwarantująca finał w Rawiczu "ósemka", zwłaszcza z uwagi na domowy tor mogła, ewentualnie, być w zasięgu… Niestety, nie udało się naszym "Żurawiom". Widać różnicę w objeżdżeniu innych zawodników, stąd takie, a nie inne efekty biegowych konfrontacji z Grześkiem Bassarą i Mateuszem Rząsą. Defekt też był, a jakże! Dobrze, że na czwartym miejscu, a nie punktowanym. Inni zresztą też nie uniknęli awarii maszyn i jedno, co pozytywne - że kolega (jakby nie patrzeć, z drużyny), Rafał Karczmarz pojechał udane zawody.
Seniorzy też sobie jeżdżą…
Wyjazd do Piły. Nie trzeba było kończyć korespondencyjnego kursu dla jasnowidzów czy innych wróży, aby prześwietlić "niecne" zamiary trenera naszego zespołu. Jedziemy siłą rodzimego inwentarza, dodajemy młodzieżowego gościa i bronimy punktu bonusowego! I niech ktoś powie choć jedno złe słowo na zainstalowanie młodzieżowców w podstawowym składzie… Mieli jeździć? No to jeżdżą! No i "przejechaliśmy się"… Bonus został (ukłon w stronę redakcyjnego kolegi) w Grodzie Staszica i dobrze, że zgodnie zresztą z ustawą o ochronie praw zwierząt, za odpuszczenie meczu nikt na nas "psów nie wieszał". Przebieg całego spotkania, pomimo wysokiej wygranej pilskich zawodników, mógł się jednak podobać. Karol Baran do spółki z Lampciem i Ciapkiem, pokazał jak się buduje napięcie i tylko brakowało lepszej dyspozycji Rafała Karczmarza, aby realizacja założeń Tajnego Planu Janusza stała się faktem.
Tylko jak tu jechać?
Szybka refleksja. Stal ma w tym roku okrzepnąć finansowo, budować zawodniczy kapitał wokół wychowanków i szkolić młodzież. Dwa pierwsze założenia są z pewnością realizowane, ale to ostatnie… Najmłodsze "Żurawie" nie mają na czym jechać. Skarbonka obnoszona po trybunach przez adeptów szkółki wystrojonych w kevlary pamiętające jeszcze lata 90., mająca umożliwić finansowanie najbardziej podstawowych potrzeb związanych ze szkoleniem następców Trojana, Rafała Wilka, Piotrka Winiarza i pozostałych… Momentami aż przykro na to patrzeć. Dobrze, że w oczach tych dzieciaków rozpoczynających przygodę z "czarnym sportem" widać dumę płynącą już z samej możliwości założenia "żużlowej zbroi". Bezduszne realia wołają jednak o ciche skomlenie, pardon - żurawienie. Może ktoś dostrzeże tę młodzieńczą fascynację i mój głos nie będzie jedynie głosem "wołającego na puszczy"?
Niestety, powyższe tezy potwierdził występ naszych juniorów podczas półfinałów MMPPK na torze w Częstochowie (22 czerwca). Kolejne defekty nie pozwoliły na pokazanie Mateuszowi Rząsie swojego potencjału, a dwupunktowy dorobek Patryka Wojdyły, pomimo dobrej postawy Bassary, nie dał nam szans dalszego awansu… i pozostało okupowanie ostatniego miejsca.
Wszyscy inni też jeżdżą…
Wyjazd do Rawicza ze składem okraszonym Józkiem Tabaką, pozwolił na pewną wygraną i na zachwyt widowiskowymi akcjami zadziornego Madziara. Niepokonani parowo Jozsef i Dawid Lampart, oraz pokaźne zdobycze punktowe Maćka, Nicklasa Porsinga, pomimo słabszej postawy Karola Barana, pozwoliły na wysokie, dwudziestopunktowe zwycięstwo. Tylko młodzieżowego zmartwienia ciąg dalszy. Kolejny, pechowy defekt motocykla Rząsy nie dość, że odebrał mu prowadzenie, to jeszcze uniemożliwił dalsze starty. W tym miejscu ukłony w stronę Pana Janusza, który w trosce o zdrowie poobijanego Mateusza, pozostawił go już do końca meczu w parku maszyn. Drugi nasz młodzieżowiec nie był w stanie nawiązać walki z kolegami z Holistic-Polska Rawicz, którzy wzbogacili swoją drużynę, wliczając w to bonusy, aż o trzynaście punktów. Swoją drogą, tor w Rawiczu sprawiał kłopoty nie tylko Grześkowi, ale i znacznie bardziej doświadczonemu Carlosowi "Birka" Baranowi.
I znów młodzież sobie (nie) pojeździ…
Kręcimy się wokół tematu rzeszowskich juniorów, więc należy wspomnieć o ćwierćfinale Brązowego Kasku… I znowu przed oczami staje obrazek, kiedy Mateusz Rząsa pakuje zdefektowaną maszynę do busa. Dwa czwarte miejsca i osiem wspominanych "biegookrążeń" wyssały resztki sił ze stalowego rumaka i zarazem przypomniały bolesne słowa Janusza Ślączki o braku sprzętu dla formacji młodzieżowych. Dobrze, że Patryk Wojdyło powalczył o punkty i zajmując pechowe (bo bez awansu) 10. miejsce, przynajmniej na moment zaprzeczył sprzętowej zapaści najmłodszych zawodników Stali-BETAD Leasing Rzeszów.
Wnioski? Jak dobrze pójdzie, to mamy w biegach juniorskich dwa motocykle, pozwalające na odjechanie czterech kółek bez defektu! Dobrze, że odwołano mecz pod Jasną Górą, bo mamy trochę czasu na… Na cokolwiek.
Tomasz "Wolski" Dobrowolski
Zdjęcie tytułowe: stal.rzeszow.pl