Get Well Toruń pokonał u siebie Stal Gorzów. Spotkanie chwilami było ostre, a na torze dochodziło do spięć pomiędzy zawodnikami. To jeszcze nic niespotykanego, gdy walczą dwie ekipy z takimi ambicjami, tyle tylko, że większość z tych nerwowych sytuacji generowali gorzowianie, jedni przeciwko drugim. Zaczęło się w biegu 7, gdy Krzysztof Kasprzak i Bartosz Zmarzlik z pasją rywalizowali między sobą, co zakończyło się dość ostrym wejście tego pierwszego w juniora Stali. Wówczas obaj uczestnicy zajścia jeszcze w miarę spokojnie zjechali do parkingu, ale powiedzieć, że Zmarzlik był zły na swojego starszego kolegę... to jakby nic nie powiedzieć. Można za to pochwalić młodzieżowca z Gorzowa za iście stalowe nerwy. I na torze, i przed telewizyjną kamerą.
Gorzowski "F16" miał prawo użyć różnych słów, ale mówiąc, że "nie chce już nawet komentować tych sytuacji"... najlepiej je skomentował. Na tyle dyplomatycznie i z taktem, by nie powiedzieć niczego, co potem trzeba by tygodniami "odkręcać" i co byłoby idealnym klinem do rozbijania atmosfery w drużynie. Chyba będzie miała Stal dobrego kapitana na lata. Ale pojedynek Zmarzlik vs KK nie był jedynym takim zdarzeniem wewnątrz stalowej załogi.
Dwa biegi później widzieliśmy podobną sytuację, tylko zmienili się bohaterowie. Tym razem "współpraca" (a w zasadzie starcia) Pawlickiego i Mateja Žagara sprawiły, że kibice Stali musieli przełknąć gorzką pigułkę w postaci rezultatu 5-1 dla dwójki Vaculik - Gomólski. Po biegu obaj zawodnicy ekipy gości mieli do siebie pretensje, które dość mocno pokazywali jeszcze przed zjazdem do boksu. A "wisienką na torcie” był bieg 15, gdy już wiadomo było, iż torunianie mecz wygrają. Wtedy to Krzysztof Kasprzak ostro wjechał w Grega Hancocka. Przed zjazdem do boksu zawodnik Stali usłyszał kilka gorzkich słów od rywali i mechanika Amerykanina. Gorzowianin został wykluczony, co znacznie ułatwiło sprawę Get Well, który wygrał ostatni bieg 4-2, a cały mecz 50-40.
Na pomeczową konferencję "za uszy" został wciągnięty ten, którego nazwisko najczęściej było podczas tego meczu odmieniane, czyli Krzysztof Kasprzak. Taką decyzję podjął trener Chomski, który - chyba chcąc ratować sytuację - wezwał jednego ze swoich liderów. Kasprzak jeszcze przed jej rozpoczęciem podszedł do Amerykanina. Wymiana zdań wyglądała następująco:
KK: I don't want to crashed you
Greg: Yeah...
Podczas samej konferencji gorzowianin rozwinął myśl: - Przepraszam Grega, Chris mnie atakował, zjechałem i złapałem przyczepność, nie chciałem w niego wjechać. Pytanie, kogo ta mowa przekonała pozostanie otwarte. Z pewnością do tej grupy nie można wliczyć większości dziennikarzy znajdujących się na Motoarenie i samego poszkodowanego. Hancock stwierdził, że Kasprzak jest znany z tego, iż często zmienia zdanie i pochwalił arbitra za jego wykluczenie, kończąc tym samym temat ostatniego biegu.
Swoich podopiecznych próbował usprawiedliwiać trener Stanisław Chomski, który podczas tego całego "teatrzyku" prezentował się najbardziej przekonująco. Szkoleniowiec Stali przyznał, że ma zespół sześciu indywidualności, gdzie nikt nie chce być gorszy, przez co czasami występują nieporozumienia, a emocje grają na torze. W drużynie jest jednak komunikacja. Taka oficjalna wykładnia. Przed kamerami nSport to samo powtórzyła jego córka.
Coś złego dzieje się w szeregach obu ekip z Lubuskiego. W Gorzowie iskrzy pomiędzy zawodnikami, w Zielonej Górze pomiędzy filarem zespołu a trenerem. Piotr Protasiewicz na pomeczowej konferencji miał przyznać, że ma żal do Marka Cieślaka o to, że ten nie zabrał go na Drużynowy Puchar Świata, wbrew złożonej obietnicy. Jesli miał być to żart, to chyba inaczej został odebrany. Drużyny z województwa lubuskiego zobaczymy w play-offach i zastanawiam się, czy będą wciąż tak samo mocne, jak podczas rundy zasadniczej. Sportowo i sprzętowo wyglądają znakomicie, jednak cóż z tego, skoro wszystko storpedować może atmosfera w ekipie.
Spośród drużyn pewnych udziału w decydującej fazie rozgrywek, tylko w ekipie Get Well "team spirit" ma się dobrze. Jeżeli jakiekolwiek "brudy" miały lub mają miejsce, to torunianie piorą je wewnątrz teamu, nie wychodzą z nimi przed kibiców czy media. W Zielonej Górze i Gorzowie jest więc nad czym pracować, i to niekoniecznie na torze. Aktualny stan rzeczy z pewnością nie wpłynie dobrze na rezultaty drużyny. Trener Chomski o tym wie i jestem przekonany, że teraz położy nacisk na budowę dobrej atmosfery w parkingu, aby jego drużyna nie utraciła szansy na tytuł mistrzowski z powodów okołosportowych.
Mateusz Dziopa