Będzie trochę o Grand Prix i trochę o dystansie - do siebie, do żużla i do klubów, którym kibicujemy. Przekonuję się ostatnio coraz mocniej, że tego drugiego duża część kibiców czarnego sportu ma tyle, ile jest dobrego ścigania w tegorocznym Grand Prix. Czyli mówiąc dosadniej, jest z tym słabo. O tym za chwilę, zacznijmy od "dżipi".
Oglądając koszmarne Grand Prix w Teterow, zacząłem się zastanawiać, ile tegorocznych rund było w ogóle ciekawych? W ilu nie mogliśmy oderwać wzroku od toru/telewizora? W ilu przykładowo Doyle i Lindgren wymieniali się pozycjami, jak powiedziałby Piotr Olkowicz, 73 razy? Odpowiedź: w trzech, w porywach trzech i pół. Na dziewięć rund, które już za nami, dobre, czy wręcz bardzo dobre były tylko turnieje w Warszawie, Horsens, Cardiff i częściowo (o dziwo) w Pradze. Czyli używając prostej matematyki - na mniej więcej co trzecim turnieju warto zawiesić oko. Dramat. Spotęgowany jeszcze tym, co zaserwowano nam na ojczystej ziemi - czyli w Gorzowie. Oczywiście uprzedzając potencjalne hejty zaznaczę, że jest to moja subiektywna opinia. Być może są wśród nas tacy, których oczarowała niemiecka runda, ale to chyba byłoby już nieco zbyt duże hipsterstwo. Chociaż fakt faktem, że w Teterow swoje trzy grosze i sporo emocji dorzucił sędzia, bo dzięki niemu wygrał gość, którego de facto w ogóle nie powinno być w finale. No i dodatkowo słynny już operator kamery miał niezapomniane przeżycia...
Wracając do tematu - od razu rzuca się w oczy to, że aż trzy turnieje z tej porywającej liczby, odbywały się na sztucznych torach. Wydaje mi się, że Ole Olsen codziennie do porannej kawy ogląda ku przestrodze niesamowite show z Warszawy sprzed 2 lat. Daje mu to kopa do pracy i mobilizuje do układania dobrych do walki torów. Zupełnie na drugim biegunie jest Phil Morris, czyli wielbiciel polewaczek, a w wolnym czasie dyrektor Grand Prix. Informator doniósł mi, że Morris ma cały pokój wyplakatowany pojazdami do roszenia toru (P.S. To prawda). Czemu kazał tak obficie polewać nawierzchnię na przykład w deszczowym Krsko, to wie chyba tylko on sam. W każdym razie smutna konkluzja jest taka, że w tym roku mamy słabe rundy Grand Prix (gdy lista startowa jest najlepsza od lat!) i najpewniej też kolejny rok bez złota dla Polaka, bo nie wierzę, że Doyle wypuści z rąk 10 punktów przewagi. A w grupie goniących są też inne nacje. Wesoła konkluzja jest taka, że aż dwie z trzech ostatnich rund odbędą się na sztucznych torach, a jeżeli w Toruniu schowają przed Morrisem polewaczkę, to może i tam zobaczymy wystrzałowe ściganie. Albo inaczej: jeśli nie tam, to gdzie?
Chyba w celu dobicia się i pogłębienia marnego nastroju po słabym występie Polaków w Teterow, poczytałem Wasze pokredowe komentarze na fanpejdżu. Pamiętacie tę scenę z "Dnia Świra" (uprzedzam - jeżeli ktoś napisze, że to komedia, to "w ryj dać mogę dać"), gdy filmowi politycy szarpią polską flagę, krzycząc, która racja jest "najmojsza"? To właśnie my, żużlowi kibice. Moglibyśmy zszyć flagi wszystkich klubów w Polsce, iść gdzieś na ustronną polanę i tak się szarpać i prowadzić klubowe napierdalanki, bo inaczej tego nie można nazwać. W międzyczasie wokół biegaliby przedstawiciele tych klubów ze skarbonką, do której jedna ręka wrzucałaby ciężką kasę, gdy druga szarpałaby energicznie flagę, bo przecież na tych przepychankach i emocjach, które generujemy, oni zarabiają. Przeraża mnie też brak dystansu, zwłaszcza do swoich ulubieńców i swoich klubów. Odnoszę wrażenie, że niektórzy niezależnie od sytuacji i tego, co się stało, i tak ślepo będą stać na straży swoich Zmarzlików, Janowskich, Dudków... Delikatna nawet krytyka, jakaś wbita szpila i "Ooo, jesteś nieobiektywny!", "Jesteś z Torunia!", "Tam tylko testowali silniki", "a tamci kiedyś też coś i o tym nie napiszesz?/!?". Stwierdzenie faktu, że w półfinale Sparta - Stal Gorzów Maciej Janowski ruszał się na starcie, potem ruszał się drugi raz, w efekcie czego został przez sędziego Bryłę wykluczony, spotkało się z histerycznymi reakcjami części kibiców. Pewnie tych telewizyjnych, choć w dobie powszechnej smartfonizacji wielu pisało wprost z trybun. Niektórzy potem te posty usuwali, ale niektóre - jak ten zarzucający arbitrowi wcześniejsze "ustawienie" tego meczu, czyli karalną korupcję - były naprawdę poniżej jakichkolwiek standardów.
Podobnie jak sytuacja z torem. Wszyscy widzieli w jakim był stanie, wszyscy wiedzieli, że tuż przed meczem gospodarze dosypali nowej nawierzchni. Ale dla wielu, jakikolwiek wpis na ten temat (poza jedynym właściwym "komisarz znowu skrzywdził Spartę"), jest już wywieszoną czerwoną płachtą na byka. Dziś Ekstraliga, po zbadaniu pomeczowych raportów, oficjalnie ukarała wrocławski klub, kierownika zawodów, toromistrza i menadżera karami zawieszenia na 1 miesiąc w zawieszeniu na pół roku. Czy to coś zmieni? Ktoś przeprosi za tamte wyzwiska, z których "admin jest z Gorzowa" były najkulturalniejsze? Skądże. Zdarza się, ale rzadko. Ci, którzy "swoje wiedzą" w ogóle nie przyjmą tego do wiadomości. Dla nich to tylko ciąg dalszy antyspartańskiej intrygi ligowych władz, wrogich im mediów, wszystkich naraz.
Nie minęło kilka dni od pierwszego półfinału, a sytuacja się powtórzyła. Stwierdzenie faktu, że Maciej Janowski w ciągu jednego tygodnia aż pięciokrotnie (sic!) otrzymywał ostrzeżenia za ruszanie się na starcie, z czego - rzecz chyba bez precedensu - dwukrotnie wykluczano go za to z wyścigów, to nie jest atak. Ani na Maćka, ani na Spartę. Co najwyżej na tę grupkę (nieliczną, ale najwidoczniejszą) "jednookich", którzy widzą zawsze to, co chcą widzieć. Dla pozostałych, to stwierdzenie FAKTÓW. Jeżeli ktoś pisze o tych pięciu przewinieniach, nie oznacza, że nie lubi Maćka czy Sparty. Albo lubi tych innych żużlowców, którzy też "kradną", tylko nie tak często. Jeżeli ktoś napisze "Dobra decyzja sędziego, Zmarzlik przewinił" albo, że Bartosz odpychał Woźniaka wszelkimi technikami, w tym techniką nożną, nie oznacza, że jest z Wrocławia, nie lubi Bartka czy Stali (a dlaczego nie lubi - na to niektórzy potrafią znaleźć argumenty w błyskawiczny i hiperkreatywny sposób). To samo z Dudkiem, Pawlickim, Rybnikiem, Toruniem i tak dalej, i tak dalej. Naprawdę, nie dajmy się zwariować! Tak jak napisał niedawno na łamach PoKredzie.pl kol. Mateusz Dziopa (na marginesie, w rewelacyjnym tekście "Do kibiców, do fanów, do mieszczan...") kibicujmy przede wszystkim za, a nie przeciw. Oglądanie żużla będzie przyjemniejsze, w komentarzach zamiast wyzwisk i "inteligentnych" epitetów pod adresem żużlowców, z nieśmiertelną "piszczałką" na czele, dociekania skąd w danym tygodniu jest admin (nie trzeba - już dawno padły wszystkie miasta), będą pojawiały się inteligentne (bez cudzysłowu tym razem) komentarze i dyskusje na temat żużla (ciągle wierzę). No i zgodnie z tytułowym hasłem, wziętym chyba z jakiegoś mema - będziemy dłużej żyć. Oby zastanawiając się tylko, który Polak wygra, a nie kto kogo bardziej nie lubi i dlaczego.
Jakub Sierakowski
P.S. Nie, nie jestem z Torunia.