Ostatnim akordem sezonu 2017 w Zielonej Górze okazał się IV Memoriał Rycerzy Speedwaya. Piszę "okazał się", bo miała jeszcze być runda MDMW, ale została odwołana... dzień po ogłoszeniu, że się odbędzie. Tegoroczną edycję Memoriału udało się rozegrać przy czwartym podejściu, ale wciąż jeszcze w tym roku. Przypomnę tylko, że był to już drugi memoriał z datą 2017, bo 31 marca mieliśmy edycję ubiegłoroczną, w której juniorów zastąpiono seniorami, a turniej potraktowano jako jeden z etapów przygotowania do ligi. W każdym razie każdy kto chciał, miał możliwość zobaczenia efektów pracy szkółki Falubazu.
Na początku chciałem zaznaczyć, że były to naprawdę bardzo fajne, interesujące zawody, zdecydowanie ciekawsze od większości ekstraligowych tzw. pojedynków. Skoro zakończono najważniejsze w naszym kraju zmagania, to wreszcie można przygotować tor, na którym coś się dzieje. I tak naprawdę tylko tyle wystarczy - czyli danie szansy zawodnikom na to, żeby mogli się pościgać w pełnym tego słowa znaczeniu. Klasą dla siebie był Rafał Karczmarz, bardzo ofensywnie jeździł Szymon Szlauderbach, a skutecznie, choć może bez fajerwerków Jakub Miśkowiak.
Spośród zielonogórskich młodzieżowców zabrakło na starcie dwóch najstarszych, czyli Aleksa Zgardzińskiego oraz Arkadiusza Potońca. Najwyższe miejsce (siódme) zajął Mateusz Burzyński, ale tak naprawdę najlepiej prezentował się jeżdżący bardzo ofensywnie Mateusz Tonder, który jednak po dwóch zdecydowanie wygranych biegach reszty swoich występów już nie ukończył. Uznanie kibiców zyskał szczególnie jego atak z 15. wyścigu, gdy na wyjściu z drugiego łuku pierwszego okrążenia minął jednocześnie Huberta Czerniawskiego oraz wspomnianego M. Burzyńskiego. Niestety, na czwartym kółku mając sporą przewagę najwyraźniej się rozkojarzył, pojechał za szeroko i zakończył udział w tej gonitwie pod bandą. Jeśli mam być szczery, to ciężko powiedzieć coś więcej o pozostałych zielonogórskich wychowankach, poza tym, że miewali problemy z płynnym przejechaniem czterech kółek nawet na tak dobrze przygotowanym i - co tu ukrywać - bardzo łatwym torze. Miejscowi zawodnicy aż sześciokrotnie zapoznawali się z nawierzchnią, przy czym w 10. wyścigu leżało ich dwóch, a kibice musieli uzbroić się w cierpliwość w związku z koniecznością naprawy dmuchanej bandy. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Dla lepszego zobrazowania przebiegu tej rywalizacji, podam jeszcze jeden przykład. Oto po kolei czasy biegów 7-11:
7. 62,87
8. 61,75
9. 64,15
10. 61,69
11. 62,22
Proszę zgadnąć w którym z nich jechało czterech zawodników Falubazu? Czy zauważyliście jeden wynik różniący się od pozostałych? Tak, to właśnie wyścig 9., w którym M. Burzyński wygrał przed Wojciechem Pilarskim. A przecież to jest bezpośrednie zaplecze czołowych zielonogórskich juniorów. Obaj mają doświadczenie ligowe, choć w różnych klasach rozgrywkowych.
Chciałbym zaznaczyć, że moim zamierzeniem nie jest personalna ocena występu żadnego z zawodników. Nie chcę żadnego z tych młodych chłopaków krytykować. Po co więc napisałem dwa powyższe akapity? Już tłumaczę. Podczas rozmowy w Radiu Zielona Góra w dniu 22 września Kamil Kawicki stwierdził m.in.:
-
1. Mamy dziesięciu juniorów licencjonowanych
Zgadzam się, ale należy dodać, że dwóch z nich nie jest wychowankami. My, jako kibice, mamy także prawo oczekiwać, że zawodnicy licencjonowani będą potrafili płynnie przejechać cztery okrążenia, a niestety nawet to okazywało się często zbyt trudnym zadaniem. A co będzie, gdy popada deszcz, albo gdy niedobry rywal przygotuje przyczepną nawierzchnię? -
2. Zajęcia prowadzi Andrzej Huszcza
Każdy kto był na Memoriale Rycerzy widział, kto puszczał szkółkowiczów. Nie był to na pewno Andrzej Huszcza. Tak na marginesie, trochę przykro, że prowadzący spikerkę Kamil Kawicki nie zechciał nawet przedstawić czterech chłopaków (po dwóch z Falubazu i Stali Gorzów), którzy wyszli do prezentacji, a potem jeździli między seriami. -
3. Mamy 31 silników na stanie, zainwestowaliśmy w sprzęt i osprzęt dla zawodników blisko 400 tys. zł
Żeby nie było niedomówień - wartości te zostały podane jako dowód na to, że szkółka w Zielonej Górze istnieje i jest mocno wspierana przez klub. Chciałoby się zapytać: panie Kamilu, iluletnie to są silniki i gdzie są te ogromne pieniądze, skoro sprzęt i chociażby kevlary zawodników pamiętają zdecydowanie lepsze czasy? Wyjątkiem może być Nikodem Bartoch, ale jest on raczej wychowankiem tylko formalnym, bo ma własny sprzęt, własny kevlar i generalnie zajmuje się nim ojciec.
Kolejną kwestią jest częstotliwość organizowania imprez szkoleniowych. Kiedy rozegrany został poprzedni turniej dla juniorów organizowany przez Falubaz? Jeśli dobrze pamiętam było to... dwa lata temu - II Memoriał Rycerzy Speedwaya. Nie liczę tutaj Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów czy wcześniejszej Ligi Juniorów, bo były to zawody narzucone przez centralę - właśnie dlatego, że kluby nie kwapiły się z organizacją imprez dla najmłodszych żużlowców. Już wydawało się, że coś w tym temacie się zmieni i po raz kolejny w tym samym tygodniu ujrzymy naszych wychowanków w ramach Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Wielkopolski, ale okazało się, że tylko Falubaz, Stal Gorzów i Unia Leszno są w stanie wystawić drużyny. Niestety, nikt nie wpadł na pomysł, żeby, wykorzystując sprzyjającą pogodę, zorganizować zwyczajny indywidualny turniej towarzyski.
Sąsiedzi z północy województwa lubuskiego udowodnili, że można odbudować szkolenie, w czym znacząco pomagają im minitory. We wtorek w przerwach między seriami prezentował się m.in. Mateusz Bartkowiak i jeździł naprawdę świetnie. Jeśli coś ma się zmienić na plus, to ci młodzi żużlowcy muszą jeździć, jeździć i jeszcze raz jeździć. Koncepcja polegająca na przerzuceniu wszystkich kosztów na rodziców zakończyła się katastrofą i w praktyce upadkiem szkolenia. Jeżeli ma zostać to wszystko odbudowane, to klub musi wreszcie przestać kontraktować zawodników z zewnątrz, zatrudnić trenera w pełnym tego słowa znaczeniu, zapewnić odpowiedni sprzęt i zająć się organizacją imprez dla młodzieżowców, bo w przeciwnym wypadku ich przygoda z tym sportem skończy się jeszcze w wieku juniora. Reakcje kibiców na zwycięstwa i atak Mateusza Tondera udowadniały, jak straszna jest tęsknota za wychowankiem pokazującym coś więcej niż jednostajną jazdę od startu do mety.
Więcej ciekawych tekstów na blogu "Żużel widziany z trybun" kibic-zuzla.pl