Upadku Stali nagłaśniać już nie muszę. O, dzięki Ci, Panie! Dwa ostatnie, hmm, mecze (bądź "wyrób meczopodobny” raczej), nie wymagają komentarza. Zdziwione spojrzenia tych spośród zawodników, którzy pojechali i szczeniackie uśmiechy tych, którzy pojechać nie zamierzali, wystarczą za wszelkie referaty, epistoły i suplementy. Dwa akty wstydu, żal straconych złotówek wydanych na bilety i po podwójnym pseudokabarecie ze Speed Car Motorem Lublin - witaj druga ligo!
Siliłem się w niezobowiązujących dyskusjach ze znajomymi na żarty tak gruboskórne, że nawet najostrzejsza z włóczni Pigmeja, by ich nie ukłuła. Prognozy rodem z "przystankowych", kurtuazyjnych rozmów o pogodzie sprowadzały się do szyderstw, co do przyszłości stadionu przy ul. Hetmańskiej. Może nowy projekt zagospodarowania obiektu pt. "Adaptacja Stadionu Miejskiego Stal na potrzeby stowarzyszenia działkowców Zielony Ogród"? Wyścigi chartów angielskich w cyklicznych zawodach na najdłuższym torze do psich gonitw? Tylko który zwierzak wytrzyma taki dystans? No nic. Czarne wizje na całe szczęście nie doczekały się realizacji, bo pojawił się ON… pan Ireneusz Nawrocki.
Było oczywiście należące do naszych polskich, ulubionych zabaw, naigrywanie się z dalekowzrocznych planów przyszłego prezesa Speedway Stali Rzeszów. Wątpliwościami mnożonymi przez wątpliwych kibiców i zawodowych malkontentów, można by wybrukować nie jedną, ale wszystkie zapomniane drogi gminne oraz (bez udziału Miasta Rzeszowa), wybudować trybunę dookoła stadionu - tyle było materiału.
Nic, cisza…. Podpytuję się tu i tam, węszę w poszukiwaniu sensacyjnych informacji, jakbym był anonimowym potomkiem Sherlocka Holmesa... i nic! "Ni pary z gęby", chociaż środowisko żużlowe jest bardziej plotkarskie niż palarnia w biurowcu, albo baby w maglu. Pojawiają się nazwiska Grega Hancocka, Tomka Jędrzejaka, Mirka Kowalika, ale w swoim życiu słyszałem już tyle opinii, kto z kim i u kogo, że nie wystarczyłoby busów - zjaw, którymi tuzy żużla są zwyczajowo dowożone do przyszłych klubów. Trzymam się dzielnie i przy życiu trzymają mnie tylko pieszczotliwe klepnięcia w plecy, po których można odkaszlnąć nikotynę po "Giewontach" z filtrem , wypalonych w 1979 i słowa pocieszenia: Nic się nie martw! Zobaczysz, będzie dobrze!
No i jest dobrze! Zapowiadana konferencja prasowa gromadząca coraz większą ilość skrytych pod kapturami postaci, wywoływała dyskusje na korytarzach i wszelkich wnękach, jakimi dysponował rzeszowski Ratusz. Nie miałem chwilowo wosku, którym mógłbym zatkać uszy, ale szelest przyozdabiającego mnie ortalionu pozwalał wkroczyć na salę w której planowana była cała ceremonia z czystym umysłem i wypiekami, jak w oczekiwaniu na niespodziankę. Paluszki, woda mineralna, kawa, nic to! Jam głodny wrażeń i spragniony informacji. Poszły konie po betonie! Nie "zdanżam" zapisywać nazwisk nowych zawodników mających bronić barw Stali! Szlag by to! Zazdroszczę młodzieży potrafiącej pisać z prędkością automatu, ale ja tego nie potrafię, więc mozolnie wystukuję litanię, bo lista to już mało powiedziane. Jest trochę łatwiej, bowiem paru starych znajomych zostało. Odejście braci Lampartów było prawie pewne, ale Grajczonek? jeżeli chodzi o relacje z nowym prezesem, zdecydowanie spalił za sobą mosty. Sypnęło nazwiskami znanymi z różnych żużlowych aren. Tomek Jędrzejak i Hancock z pewnością będą stanowić o sile zespołu, ale olbrzymią radość wzbudziła informacja o powrotach Dawida Stachyry i Maćka Kuciapy. Magia wychowanków jest aż nadto wyczuwalna, bo Mateusz Rząsa, niepokorny Patryk Wojdyło i utalentowany Michał Curzytek również otrzymali solidną porcję braw. Trzech trenerów z Mirkiem Kowalikiem na czele, Janusz Stachyra w roli selekcjonera i "Herbie" ds. młodzieży, to niezły zaczyn na reaktywację zgaszonych "Żurawi". Jest bogactwo nazwisk, wśród których może się trafi zawodnik pokroju Doyle'a bądź Taia. Zobaczymy…
Mało jest cudów w świecie sportu, ale się zdarzają. Dobrze, że jeden z nich będzie łączony z rzeszowską Stalą i tajemniczym biznesmenem. Resztę niewiadomych rozwieje przyszły sezon, a być może najbliższa przyszłość. Ja nareszcie śpię spokojnie, czego i Państwu życzę.
Jeszcze jedno… Rozmawiam z pewnym młodym kibicem i konsultuję możliwe scenariusze. Co słyszę? – Może Pan Nawrocki wykupi w przyszłym roku wszystkich zawodników i wygra tę ligę, którą tylko będzie chciał. Od razu tłumaczę, że nie było to szyderstwo, tylko wiara w możliwości Pana Ireneusza. W końcu wiara i cuda są nierozłączne, jak Rzeszów i żużel. Ot co!
Tomasz "Wolski" Dobrowolski
Zdjęcie tytułowe: greghancock.com