Dziwny to był kwiecień dla pilskich kibiców. A zwłaszcza jego końcówka. W ostatni weekend na pilskim stadionie nie działo się nic, bo ze względu na mecz reprezentacji (1 maja) przełożono starcie z Lokomotivem. I patrząc na formę większości Polonistów oraz na ciężar gatunkowy dwumeczu z Łotyszami, chyba dobrze się stało.
A rozpoczęło się idealnie, bo od, mimo wszystko, niespodziewanego zwycięstwa z Wybrzeżem Gdańsk. Oczywiście, pewnym ułatwieniem było "skoszenie" Andersa Thomsena przez Oskara Fajfera w pierwszym biegu. Bezcelowe jest jednak gdybanie "co by było, gdyby" wychowanek Startu Gniezno nie stracił panowania nad swoim motocyklem. Bo z drugiej strony można się zastanawiać, czy na przykład Adrian Cyfer nie zdobyłby kompletu punktów, gdyby w przeciągu 9 dni poprzedzających mecz, nie stracił… czterech silników. Dramat. Co ciekawe, tutaj (jak i w przypadku Rafała Okoniewskiego, który tylko w Rybniku pożegnał się z dwoma silnikami) zawiniła wadliwa partia części od bardzo popularnego dystrybutora. Tego, który żyje w znakomitej komitywie z Gregiem Hancockiem. W każdym razie: 48:42 i bezcenne dwa punkty dla Polonii.
Pozytywnie naładowani, z dużą grupą głośnych kibiców, żużlowcy Polonii pojechali tydzień później do Gniezna. Na dźwięk nazwy pierwszej stolicy Polski, pewnie większość pilskich fanów ma ciarki na plecach. Wszak to właśnie tam w październiku 2015 zaprzepaszczona została szansa na awans do Nice PLŻ. Wprawdzie przez późniejsze problemy kilku klubów (w tym m. in. Startu) udało się w następnym sezonie na zaplecze Ekstraligi dostać, ale złe wspomnienia bez wątpienia pozostały. I niestety, ale przez fatalną jazdę Polonii, jest ich teraz jeszcze więcej. Spotkanie szumnie zapowiadane jako "Derby Wielkopolski" było jednostronnym i nudnym meczem. Od pierwszego biegu prowadził Start, a goście nie potrafili nawet na chwilę poddać ostatecznego zwycięstwa przeciwników w wątpliwość. Imponująca była prędkość gnieźnian na trasie – nawet jeżeli przegrywali starty (co się nie tak rzadko zdarzało), to z reguły mijali pilan jak tyczki już na przeciwległej prostej. Jedynie Rafał Okoniewski i Tomas Jonasson potrafili z nimi walczyć. W tym miejscu muszę posypać głowę popiołem, bo sceptycznie podchodziłem do transferu Szweda, a jest on w tej chwili liderem Polonii. Jak widać, nietuzinkowa strategia przygotowań do sezonu (czyli mniej mięśni, a więcej tłuszczu), sprawdza się w 100%. Na drugim biegunie jest Cyfer, którego ostatnich 9 biegów (wliczając ostatni wyścig z meczu z Wybrzeżem, Złoty Kask i Gniezno), to… 0 punktów. Słownie: zero.
A co do Startu, to ciekawą rzecz "sprzedał" po meczu Mirek Jabłoński. Dziękował i gratulował kierownictwu swojej ekipy za niemal identyczny tor, zarówno na treningach, jak i na zawodach. To interesujące, szczególnie w kontekście tego, co na naszych oczach dzieje się w ekstraligowym Grudziądzu, gdzie zawodnicy otwarcie mówią, że "ktoś" robił im tor przeciwko nim. Ale nie tylko tam; nadal przecież wielu trenerów i zawodników tłumaczy porażki zmiennością toru i prawdziwym złem wcielonym, czyli komisarzem, który złośliwie psuje wszystkie przedmeczowe ustalenia i przygotowania. Patrząc na domowe wyniki Gniezna (57 z Loko, 58 z Piłą), im chyba ten problem nie grozi.
Od obu meczów minęło trochę czasu i zapewne większość osób w Pile zdążyła już ochłonąć. Czas więc na małą analizę i prognozy. Wiele osób w przedsezonowych typowaniach stawiało Polonię na miejscach 5-6, senator Komarnicki poszedł nawet po bandzie, gdy wytypował pilan na drugim miejscu. Po tych kilku meczach, które już za nami, można się pokusić o pewne wnioski. Niestety, ale dość prawdopodobny scenariusz wskazuje teraz na miejsce...siódme. Jeżeli chodzi o wywalczenie ewentualnego punktu bonusowego w dwumeczu, to w starciach z Rybnikiem i Gnieznem jest to praktycznie nierealne, podobnie będzie w Gdańsku. Lublin, Łódź? Nie ta liga. Zostaje Lokomotiv i Wanda Kraków. Dwumecze z Łotyszami zawsze są piekielnie trudne i od dwóch lat przegrane. Patrząc na jazdę młodzieży z Dyneburga oraz wzmocnienie Peterem Ljungiem, zanosi się, że w tym roku może być podobnie. Wanda Kraków jest dramatycznie słaba i to właśnie z nią Polonią zmierzy się w najbliższy majowy weekend. Inny wynik niż wygrana byłby dla pilan katastrofą. Ten pojedynek wyrasta na niezwykle ważny, dlatego można się cieszyć, że przełożono wspominaną na początku potyczkę z Lokomotivem. Poloniści mają więcej czasu na przygotowanie i dojście do ładu w sprawach sprzętowych. Bo jeżeli nie wygra się w Krakowie, to chyba nie wygra się już nigdzie.
Jakub Sierakowski
P.S. Z perspektywy sympatyka pilskiego klubu smutne było obserwowanie, jak organizacyjnie wygląda teraz gnieźnieński Start. Dobrych 8 tysięcy ludzi na trybunach, każdy bieg sponsorowały 3-4 firmy (w Pile niektórych wyścigów nie sponsoruje nikt), a jako pewny prztyczek w nos można było odebrać sponsora głównego meczu – dealera samochodowego z Ujścia (10 km od Piły), który przez lata był ważnym mecenasem Polonii. I pomyśleć, że Startu jeszcze dwa lata temu nie było na żużlowej mapie Polski...