Dzień dobry w ten piękny dzień, dawno mnie tu nie było. Niemal tak długo jak normalności w polskim żużlu, co nie? Ale wiosna nadeszła (nie, ten śnieg na ganku to tylko taka dekoracja), ze snu zimowego budzą się niedźwiedzie, żużlowcy i pewna Baba, której strzeliło do głowy komentować naszą speedwayową rzeczywistość.
Krótko mówiąc: welcome back home
Dobre wiadomości hibernują
Powód mojego milczenia, oprócz tego prostego, że doba nie jest z gumy, był równie banalny: o czymże pisać w międzysezoniu, kiedy wokół same afery, które wszyscy już opisali z każdej strony? Serio, przez ostatnie miesiące miałam momentami wrażenie, że w żużelku jedyną pozytywną wieścią jest oczekiwanie na potomka Bartosza Zmarzlika. A tak to same nieszczęścia. Jak nie zmiany regulaminu Ekstraligi, to brak zmian w kwestii liczby niewiadomych na nadchodzący sezon. Jak nie saga Maksyma Drabika, to teneryfowe kroniki Stali Gorzów. Obowiązkowo z komentarzem wszystkich świętych, łącznie z przechodniami. Ja wiem, że między sezonami coś trzeba z życiem robić i każda aferka daje nadzieję na trochę odsłon, ale ileż można?
Chociaż akurat zakończenie sagi Drabika to dobra wiadomość. Chłopaka mi po ludzku żal, bo zadziały się rzeczy, które go przerosły. Czy kara adekwatna? Jak dla mnie – zawarta w adekwatnym przedziale. Nie czuję, żeby POLADA „mściła się” na Drabiku i jego otoczeniu za szereg odwołań, który jeszcze bardziej przedłużył sprawę. To raczej ostrzeżenie dla potencjalnych naśladowców. Bo widzicie, sama kroplówka nie jest twardym dopingiem, to jasne – ale może służyć do wypłukania z organizmu rzeczonego twardego dopingu. Właśnie dlatego dozwolone ilości są tak ściśle określone. I jasne, to nie ten przypadek, NO BO PO CO, ale uniewinnienie Drabika stworzyłoby niebezpieczny precedens.
Jak dla mnie – należy się cieszyć, że nie dostał większej kary (którą wszyscy odczytaliby jako „za Spartę”) i mieć nadzieję, że wrocławski klub otoczy chłopaka wszechstronną opieką i pomoże się odbudować. Bo nawet jeżeli po powrocie z banicji Drabik nie będzie już Spartaninem, to nikt nie ma wątpliwości, jak wiele Sparcie dał. Liczę, że Sparta się za to należycie odwdzięczy.
Wybitnie krótki przegląd afer
To co tam jeszcze mieliśmy z historii burzących krew w żyłach? Teneryfę, prawda? Z Teneryfą sprawa jest króciutka i prościutka. Otóż jeżeli klub udał się na zgrupowanie sportowe, to nie mam pojęcia, co robili w tym towarzystwie działacze i sponsorzy. Jeżeli natomiast był to wyjazd klubowy w celach, nazwijmy to, socjalizacyjnych, to wypominanie tego Stali jest równie nieracjonalne co sama zagraniczna socjalizacja w czasach zarazy. Proste? Proste. Obym za tę prostotę nie dostała pozwu.
Zmiany w ekstraligowym regulaminie zaś przyprawiły mnie o łzy szczerego śmiechu i dały trochę radości w tym smutnym, pandemicznym świecie. Zakaz hulajnóg to w ogóle perła w koronie – nomen omen – regulacji czasów zarazy. Wiecie, śmiertelny wirus hula po świecie, gospodarki padają jak muchi, sport znalazł się w zupełnie nowych warunkach i musi przetrwać lub zginąć, a chodzą słuchy, że mimo iż o sytuacji wiemy od dawna, część klubów rozważa renegocjację kontraktów „bo pandemia” (oby to była kaczka dziennikarska!)… A Ekstraliga walczy z Prawdziwymi Problemami naszych czasów – hulajnogami na stadionach! Nawet trudno to jakoś parlamentarnie skomentować.
Zresztą, najlepszy komentarz popełnił Gleb Czugunow, który powoli wyrasta na Sławka Drabika młodego pokolenia. Napisał otóż na twitterze, że nie ma problemu, bo on zawsze chciał się przejechać konno po torze żużlowym. A koni przecież regulaminowo nie zakażą – organizatorzy turnieju o Koronę Bolesława Chrobrego by się zapłakali!
Regulamin przyniósł też kilka innych nowinek, ale nie tak spektakularnych, całkiem nudnych i w sumie całkiem bez znaczenia. Wszak czy cokolwiek może mieć znaczenie wobec tej przełomowej zmiany? Polski żużel wstaje z kolan!
Śmieszkuję, bo co zrobić w tych okolicznościach przyrody? Jest marzec, a człowiek nawet nie wie, czy wpisywać do kalendarza terminy meczów Ekstraligi, czy pierwsze kolejki zostaną z urzędu przesunięte na czas bardziej sprzyjający. Jest marzec, a terminarz pierwszej i drugiej ligi to jak Święty Graal. Jest marzec, a terminarz Grand Prix… och, zatrzymajcie tę karuzelę śmiechu!
Promyczek słońca
Wiecie, jakie wiadomości chciałabym czytać w tych warunkach?
Na przykład takie, że jeden z czołowych żużlowców świata – na początek tylko jeden – postanowił odrodzić imperium Jawy i przesiada się z GM-a na sprzęt czeskiej produkcji. A nie, czekajcie, coś w tym stylu już się pojawiło… Jason Doyle ogłosił, że jego nowym sponsorem jest właśnie Jawa. Wprawdzie wpis w mediach społecznościowych Australijczyka został sformułowany na tyle enigmatycznie, że nie jest równoznaczny z radykalną zmianą sprzętu, ale ziarno nadziei już zasiano. Kroczek po kroczku, może wrócimy do czasów Jawy. Im więcej konkurencji, tym lepiej dla całej dyscypliny.
Chciałabym też przeczytać o powrocie do jednego z perspektywicznych klubów współtwórcy jego potęgi… Hmm, ale to też już mamy! Chociaż przeszło bez echa, bo niektórzy wracają bez fanfar, po prostu zakasują rękawy i biorą się do pracy. Tak wyglądał powrót do Lokomotivu Daugavpils Anatolija Zila, wieloletniego wiceprezesa i człowieka, który stał za dwoma zwycięstwami w pierwszej lidze w latach 2015-2016. Sam Zil pewnie by się oburzył na tę laurkę, ale nawet chłopcy z Dauga opowiadali, że za jego czasów drużyna była rodziną i czuło się team spirit, który niósł zespół od zwycięstwa do zwycięstwa. Ten powrót daje nadzieję na odbudowę wielkiego Lokomotivu – a umówmy się, żużel, nie to, że polski, ale światowy, zwyczajnie potrzebuje wielkiego Lokomotivu. Anatolij Zil to ten człowiek, który nawet w czasach pandemii może wprowadzić na speedwayową scenę trochę dobra.
Albo chciałabym przeczytać o tym, że status Polski jako potęgi światowego żużla wiąże się ze szkoleniem i pomocą w rozwoju młodych talentów z innych krajów… Hm, że co? Że to też już mamy? A, fajnie. Spośród takich talenciaków, których złapały polskie kluby, jest kolejny diamencik – efekt współpracy leszczyńsko-rawickiej. Kirył Lejman (zbieżność nazwisk z jedną z sił One Sportu najzupełniej przypadkowa), lat szesnaście i pół, przybył z dalekiego Bałakowa i jechał kilka dni, by dotrzeć do Wielkopolski. Na razie na trzy miesiące – tyle, ile pozwala zwykła wiza. Młodziutki Rosjanin już pokazywał swoje umiejętności w niższej klasie i na motocrossie. A do tego, rzecz może rzadka, ale nie u żużlowców ze wschodu – jak na nastolatka, ma wspaniale poukładane w głowie. Cel na ten sezon? Rozwój i pokazanie umiejętności. Punkty, zwycięstwa, medale – to plan długofalowy, ale Kirył doskonale wie, że do wielkiego celu idzie się małymi krokami. Rawicka Metalika i leszczyńska Unia będą miały z niego pociechę, tego jestem pewna.
Chętnie przeczytałabym też o transmisjach telewizyjnych z drugiej ligi oraz, świeżo jeszcze po Dniu Kobiet, o zwiększeniu babskiego pierwiastka w speedwayu. Ale to też już mamy niemal zapewnione. Istnieje spora szansa, że drugą ligę znów pokaże Motowizja ze swoją nową, kobiecą wizją żużla. Co tu dużo gadać, tylko się cieszyć – nikt mi nie powie, że druga liga nie jest ciekawa albo, tym bardziej, że kobiety nie znają się na czarnym sporcie!
To co? Chyba nie wszystko w tym żużlu jest takie tragiczne? Wiosna idzie, sezon coraz bliżej – uszy do góry, daliśmy radę z 2020, to i 2021 nas nie pokona. Nawet jeżeli jednak – zgodnie z przewidywaniami – nie zasiądziemy w tym roku na trybunach Narodowego.
Wszystko wróci. Musi wrócić.
Joanna Krystyna Radosz
PS: Jeśli brakuje wam żużla, możecie sięgnąć po moje teksty literackie. „Szkołę wyprzedzania” w formie e-booka kupicie już za 14,99 zł [tutaj], ale papierową też dostarczymy wam do domu, a jaką ma ładną okładkę! W księgarni MadBooks [tutaj] znajdziecie „Czarną książkę. Zostać mistrzem”. Natomiast „Czarna książka. Antologia opowiadań żużlowych” [tutaj] oraz „Opowieści na marginesach” [tutaj] są dostępne zupełnie ZA DARMO.
PPS: Wszelkie przedstawione w niniejszym felietonie poglądy należą do autorki i nie trzeba się z nimi zgadzać. Wszelkie przedstawione w niniejszym felietonie fakty należą do rzeczywistości i nie ma sensu ich negować.