Odwiedziłem dziś jeden z punktów sprzedaży biletów w Zielonej Górze i wiem, że spokojnie można jeszcze kupić wejściówkę. Kolejek nie było. Wiem też, że część posiadaczy karnetów nie kupi biletów, bo są za drogie. Nie mam wątpliwości, że na trybunach zasiądzie komplet (a może nawet więcej). Cały czas działacze Falubazu dbają też o to, żeby w mediach głośno było o klubie. Wczoraj odbyła się konferencja prasowa, na której poinformowano o pozyskaniu głównego sponsora (w odróżnieniu od sponsorów strategicznych i tytularnych). Konferencja z jednej strony miała podnieść morale przed derbami, bo w dzisiejszych czasach o sponsorów raczej trudno, a z drugiej miała zapewne nieco umniejszyć inne wydarzenie. Mają się czego obawiać żużlowi działacze, bo ostatnio speedway przestaje być najważniejszą medialnie dyscypliną w mieście - czytamy w najnowszym felietonie "Widziane z Zielonej".
Wielkimi krokami zbliżają się kolejne lubuskie derby. Tym razem nie da się dogodzić wszystkim, bo wygrać dwumecz może przecież tylko jedna drużyna. Oczywiście w kwestii czysto sportowej, bo finansowo solidarnie wygrają obydwa kluby.
Trudno na dzień dzisiejszy wskazać faworyta tego półfinału. Obie drużyny mają podobny potencjał i o wszystkim pewnie zadecyduje dyspozycja dnia poszczególnych zawodników. Możliwości jest tak wiele, że zamiast analizy wyszłaby czysta spekulacja. Ważne, żeby tor przygotowano do walki, a na trybunach królował doping pozytywny. Więcej naprawdę nie potrzeba. Żadnego z żużlowców nie trzeba dodatkowo mobilizować, bo każdy z nich chce wygrywać. Po to uprawiają ten sport.
Patrząc na dotychczasową dyspozycję obu drużyn gołym okiem widać zupełnie inne podejście do tego pierwszego etapu rozgrywek, jakim jest runda zasadnicza. Falubaz przeznaczył ten okres na testowanie różnych ustawień składu i sprawdzenie poszczególnych żużlowców. Jest wyraźny trzon oraz druga linia. W tej właśnie drugiej linii szansę otrzymali Rune Holta, Krzysztof Jabłoński, Jonas Davidsson oraz Łukasz Jankowski. Ten drugi odpadł ze względu na kontuzję, więc na placu boju pozostała trójka, z której wybrano parę uzupełniającą trzon. Trzeba też dodać, że zielonogórzanie już na początku sezonu stracili będącego w wybornej dyspozycji Jonasa Davidssona, a w jego trakcie kontuzji doznał Patryk Dudek. Mimo wszystko spokojnie zajęli trzecie miejsce.
Stal przez całą rundę zasadniczą jeździła równo, na wysokim poziomie. Gorzowianie przejechali wszystkie osiemnaście spotkań zaledwie siedmioma zawodnikami, co jest rekordem Polski. Z jednej strony to duża wartość, bo scala drużynę, ale wiadomo, że ten etap rozgrywek jest tak naprawdę tylko rozgrzewką, a nie celem. Jeżeli jedzie się wciąż tym samym składem, to automatycznie nie sprawdza się ewentualnych zastępców. I nagle przed samymi play-offami sypnęło wypadkami i kontuzjami. Mecz w Toruniu nie mający kompletnie żadnego znaczenia dla Stali zakończyło w pełnym zdrowiu tylko czterech gorzowian, a tydzień później Bartosz Zmarzlik złamał nogę podczas finału DMŚJ w Gnieźnie. Oglądałem wielokrotnie to ostatnie zdarzenie na stronie TVP i doszedłem do wniosku, że choć winnym był młody Rosjanin, to jednak Bartek, starając się obronić swoją pozycję, podjął zupełnie niepotrzebne ryzyko, niewspółmierne do korzyści, jakie mógł osiągnąć, bo jak wiadomo wypadek nastąpił w momencie, kiedy Polacy mieli już zapewnione złoto. Czy naprawdę jest sens udowadniać wszystkim i zawsze, ze jesteśmy najlepsi?
Kontuzja Bartka Zmarzlika na pewno osłabia personalnie gorzowian. Teraz żaden z seniorów nie może już zawieść, bo nie ma go kim zastąpić. Jest to pewien rodzaj presji, ale ta presja wcale nie musi być negatywna. Wielu żużlowców lubi mieć przeświadczenie, że są ważną częścią drużyny i właśnie wtedy, gdy sytuacja ich do tego zmusza, potrafią pojechać na 120 procent swoich możliwości. Dodatkowo, właściwie nikt nie liczy na gorzowskich juniorów, więc każdy punkt zdobyty ponad minimum będzie osiągnięciem. Młodzieżowcy żółto-niebieskich nic nie muszą i to jest duży komfort. Być może to właśnie najmłodsi przeważą szalę na stronę jednej lub drugiej drużyny.
Odwiedziłem dziś jeden z punktów sprzedaży biletów w Zielonej Górze i wiem, że spokojnie można jeszcze kupić wejściówkę. Kolejek nie było. Wiem też, że część posiadaczy karnetów nie kupi biletów, bo są za drogie. Nie mam wątpliwości, że na trybunach będzie komplet (może nawet więcej) kibiców. Cały czas działacze Falubazu dbają też o to, żeby w mediach głośno było o klubie. Wczoraj odbyła się konferencja prasowa, na której poinformowano o pozyskaniu głównego sponsora (w odróżnieniu od sponsorów strategicznych i tytularnych). Konferencja z jednej strony miała podnieść morale przed derbami, bo w dzisiejszych czasach o sponsorów jest raczej trudno, a z drugiej miała zapewne nieco umniejszyć inne wydarzenie. Mają się czego obawiać żużlowi działacze, bo ostatnio speedway przestaje być najważniejszą medialnie dyscypliną w mieście. Nie bez kozery konferencja prasowa dotycząca podpisania umowy sponsorskiej z firmą SPAR odbyła się... kilka godzin przed prezentacją koszykarzy. Właśnie basketball zaczyna wychodzi na czoło, a przy tym nie słychać ze strony tamtejszych działaczy narzekań czy różnego rodzaju pretensji. Tymczasem Robert Dowhan nawet podczas wczorajszego spotkania z dziennikarzami zaczął narzekać, między innymi na klub koszykarski za podebranie sponsora, czyli firmy Stelmet. Jestem świadomy, że mój głos jest w znacznej mniejszości, ale też wystarczy spojrzeć na tablice rejestracyjne wokół stadionu, żeby zorientować się, kto obecnie nabija klubową kasę.
Pozostaje czekać kibicom na najważniejsze rozstrzygnięcia. Oby tylko wszystko odbyło się w pozytywnej atmosferze.