Miało być wielkie święto speedwaya, a wyszło tak, że szkoda gadać. Najpierw sędzia, niczym przedstawiciel pewnej armii, "tylko wypełniał rozkazy" (i to też z dość marnym skutkiem), a potem mieliśmy walkę o przetrwanie, choć w książce toru po raz pierwszy powołane Jury Zawodów, czyli taki mniej globalny przykład trójcy świętej, wpisało, że "stan nawierzchni jest dobry". Nie wiem na jakiej podstawie wydano taką opinię. Być może sędzia wchodząc (dosłownie) pełną prędkością w drugi łuk nie skręcił sobie nogi w kostce, co w Gorzowie już świadczy o przydatności nawierzchni do jazdy.
Nie będę się zajmował wydarzeniami w Toruniu, bo to nie moja działka. Jako zielonogórzanin miałem nadzieję, że jednak Falubazowi uda się wygrać w Gorzowie. W końcu statystycznie 95 procent naszego narodu jest wierząca. W co (lub kogo) wierzą, to już zupełnie inna sprawa. Ja wierzyłem w zwycięstwo Falubazu jako kibic tego klubu, choć jednocześnie jako kibic żużla zakupiłem ciemne piwa, co miało symbolizować mocno sceptyczne podejście do jakości widowiska. Pan arbiter lubi popalić parę sprzęgieł w meczu, więc już pierwszy bieg rozpoczął się dotknięciem taśmy, co tylko potwierdziło słuszność obecności w lodówce dwóch porterów i ciemnego w kuflu. Potem było niby nieźle, ale wydarzenia z czwartego biegu pokazały, że tor gorzowski po raz kolejny daleki jest od przyzwoitego. Co takiego zrobił Patryk Dudek? Próbował pojechać szerzej na pełnej prędkości. Nie było znaku ograniczenia, więc nie rozumiem dlaczego wyjeżdżając za połowę toru nie był w stanie złamać motocykla. Chyba czas najwyższy, żeby żużlowcy zaczęli organizatorom wytaczać procesy cywilne, bo coś takiego jest jawną próbą wpuszczenia rywala na teren, gdzie ma się bilet tylko w jedną stronę.
Jak wytłumaczyć podskoki Adama Strzelca czy upadek Piotra Protasiewicza? Przecież to jest dokładnie ta sama historia co w przypadku "Duzersa". Proszę przyjrzeć się powtórkom. Chyba w każdym biegu podnosiło zawodników na przeciwległej prostej. Przypadek, czy może przyciąganie ziemskie było tam mniejsze? Dlaczego Tomasz Gollob jadąc szerzej nawet nie próbował bronić swojej pozycji? Dlaczego dorobek Michaela Jepsena Jensena był tak mizerny? Bo dla nich ten mecz nie był najważniejszymi zawodami w sezonie. Gollob ma wciąż szansę na medal IMŚ, a Jensen lideruje IMŚJ. To nie jest przecież tak, że dla jednych tor był trudny, a dla drugich łatwy. Gospodarze po prostu wiedzieli którędy jechać. Gdyby tak w ferworze walki zmusić gorzowian do jazdy bliżej bandy na pełnej prędkości, to być może dopiero wtedy kilku ludziom otworzyłyby się oczy. To jest niestety nauka dla tarnowian lub torunian - wyrzucajcie zawodników Stali maksymalnie pod bandę, a sami się załatwią. Przerażający wniosek.
Jako zielonogórzanin wiem, że ciśnienie na medal powoduje pewne zmiany w mózgu działaczy i trenera. Wystarczy przypomnieć sobie rok 2009 i wyczyny Piotra Żyto. Wtedy uknuto nawet teorię, że brak mijanek jest kwestią geometrii toru. I wielu uwierzyło w te brednie (patrz dwa akapity wyżej). Żeby udowodnić te racje zdecydowano się nawet na pochylenie łuków. I co? Przy źle przygotowanym torze dalej nie było mijanek. Próbowano więc winę zwalić na nowe tłumiki, tyle że pierwszy mecz na tych wynalazkach dał kibicom więcej emocji niż dwa poprzednie sezony razem wzięte. Dlaczego? Bo nawierzchnia wreszcie była przygotowana dobrze. I tu jest rozwiązanie problemu. Jeżeli w Gorzowie wreszcie będzie złoty medal, to kibice przestaną mieć parcie na wynik, a zaczną się domagać emocji. Przerabialiśmy to już w Zielonej Górze. Nie da się wygenerować pozytywnych emocji na tym g... przygotowywanym przez Piotra Palucha i spółkę, więc wreszcie ktoś pójdzie po rozum do głowy i przygotuje tor obiektywnie dobry do ścigania.
Widać, że parcie na mistrzostwo (albo uzasadnienie wydania grubych milionów z publicznych pieniędzy) jest silniejsze niż zdrowy rozsądek. Dlatego apeluję do zawodników Unibaksu Toruń i Azotów Tauronu Tarnów: pozwólcie zdobyć złoto Stali Gorzów, jeżeli chcecie bezpiecznie jeździć na ich torze. To mówiłem ja - kibic Falubazu, nie mylić z jakąś magią.
Mówi się, że żużel działa dzięki naszemu krajowi, a to guzik prawda. Proszę pojechać do Pardubic na Zlatą Přilbę i zobaczyć jak wygląda prawdziwy speedway, gdzie prestiż jest ważniejszy niż wysokość nagród. To nie nowe tłumiki czy FIM zabijają żużel, ale tacy pseudodziałacze jak ci z Gorzowa, czy kilka lat wcześniej z Zielonej Góry, którzy dla lepszego wyniku są w stanie zaryzykować zdrowie i życie zawodników.