Przychodząc na zielonogórski stadion można zacytować Grupę Rafała Kmity – „Witam Państwa z miejsca, gdzie się nic nie dzieje”. Wydaje się, że na tym torze jeszcze długo nic się nie będzie działo. Powodów jest kilka. Powszechnie wiadomo, że trwa obecnie budowa trybuny na prostej startowej, choć konia z rzędem temu, kto widział jakiś oficjalny projekt tego przedsięwzięcia. Póki co mieliśmy tylko wizualizację, która może być co najwyżej jakąś wizją bliżej nieokreślonej przyszłości. Problem może leżeć, a właściwie leży, gdzie indziej, czyli na samym torze. Otóż na dzień 26 marca 2013 nikt nawet nie próbował zgarnąć śniegu, więc owal na W69 pokryty jest bielutką warstwą, co być może dobrze się komponuje z nowymi kevlarami, ale na pewno nie świadczy o wielkim dążeniu do rozegrania tu jakiegoś treningu. Jeśli śnieg zacznie topnieć, to życzę powodzenia w przygotowywaniu nawierzchni przy obecnych temperaturach.
Póki co kibice mogą oglądać swoich ulubieńców na zdjęciach. Wyjątkiem jest Patryk Dudek, który reklamuje produkty swojego sponsora na kilku wielkich ścianach. Wszelkie informacje, jakie docierają do nas dotyczą właściwie treningów przeprowadzonych na południu Europy. Według ostatnich danych Falubaz znów miał udać się na jeden z obiektów we Włoszech, Słowenii lub Chorwacji, żeby w ogóle mieć kontakt z motocyklem. Przewidziane są też treningi w Ostrowie. Presja pewnie jest mniejsza niż u rywali, bo mecz drugiej kolejki i tak z góry został przełożony na późniejszy termin, więc tak naprawdę drużyna musi być gotowa dopiero na wyjazdowe spotkanie w Gnieźnie, które ma się odbyć 14 kwietnia.
Skoro nie ma specjalnie o czym mówić, to trzeba sprowokować jakąś małą przepychankę, a w tym jak wiadomo nasz prezes – senator ma spore doświadczenie. I tak oto na facebook'owym profilu dziennikarza Radia Zielona Góra, nie bardzo wiadomo po co, wywiązała się dyskusja wokół kolejnego transferu do koszykarskiego Stelmetu. Ściągnięcie Łukasza Koszarka jest sporym wzmocnieniem przed najważniejszą fazą rozgrywek i stawia zielonogórski basket w gronie faworytów do mistrzostwa. Robert Dowhan skomentował to jako próbę kupienia sobie mistrzostwa w oparciu o zawodników z zewnątrz. Cóż. Trochę (może nawet nieco więcej) racji w tym stwierdzeniu jest, ale czy wobec zakontraktowania Jarosława Hampela i Kamila Adamczewskiego ta konkretna krytyka nie wydaje się być lekką hipokryzją? Czy trzeba takie tematy, nie związane przecież z żużlem, roztrząsać na forum publicznym? Przecież „zielonogórskość” Falubazu, choć jeszcze w jakimś stopniu istnieje, już dawno przestała być obowiązującą formułą działania klubu, więc zarzucanie innym podobnych praktyk wydaje się być co najmniej dziwne. Najprościej rzecz ujmując koszykarze przełamali monopol Falubazu na popularność i to jest zapewne bezpośredni powód całej tej zupełnie niepotrzebnej sprawy.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że takie akcje mające podtekst mało pozytywny są nastawione wyłącznie na utrzymanie pewnej grupy kibiców Falubazu w przeświadczeniu, że pan prezes czuwa, cokolwiek to znaczy. Trudno na negatywnych emocjach zdobyć poparcie nowych środowisk, więc wychodzi na to, że z jakiegoś powodu R. Dowhan stara się utrzymać zainteresowanie tej dość wąskiej grupy. Po co są mu potrzebni akurat ci ludzie? Nie wiem. Skoro jednak całość trwa już dobrych kilka lat, to widocznie jest jakiś plan przewidziany na dłuższy czas, w którym środowisko kiboli Falubazu ma swoje ważne miejsce. Pewnych rzeczy się domyślam, ale nie chcę publicznie spekulować. Coś mi się wydaje, że od momentu zdobycia mistrzostwa Polski w 2009 roku klub żużlowy stał się przede wszystkim trampoliną dla osób kręcących się wokół klubu. Od pewnego czasu sam dla siebie staram się oddzielić kwestie klubu (działaczy) od kwestii drużyny (żużlowców), bo w tym drugim przypadku wiem, że nawet gdy coś nie wychodzi sportowa ambicja tych ludzi sprawi, że w następnym meczu będą starali się poprawić.
Pierwszy mecz ligowy ma się odbyć w Zielonej Górze 21 kwietnia. Do tego czasu zapewne uda się doprowadzić obiekt do stanu używalności, ale zbyt wielu treningów chyba nie uda się przeprowadzić. W tym kontekście dogadanie się z Niemcami z Wolfslake jest całkiem niegłupim pomysłem, bo zielonogórzanie zyskują obiekt, na którym mogą bez większych przeszkód trenować, a być może uda się nakłonić niemieckich kibiców do przyjazdu na mecze do Winnego Grodu. Odległość nieco ponad 200 km nie jest tu jakimś specjalnym problemem, bo większość dystansu pokonuje się autostradą, czyli jest to droga porównywalna z wyjazdem np. do Gniezna, a na pewno można uczynić to taniej. Początkowo mówiło się o występach w barwach podberlińskiego klubu naszych juniorów nie mających miejsca w składzie ekstraligowej drużyny, ale ostatecznie żaden z nich nie został oficjalnie zgłoszony do rozgrywek Bundesligi. Sam tor jest ciekawy ze względu na nierównoległe proste, a co za tym idzie – dwa kompletnie różne łuki, więc nie ukrywam, że chętnie pojawiłbym się na jednej z tamtejszych imprez.
Bardzo dobrze rozpoczęli swoje występy w tegorocznym cyklu Speedway Grand Prix Jarosław Hampel, Tomasz Gollob oraz Andreas Jonsson. Przy tak małej liczbie imprez poprzedzających pierwszy tegoroczny turniej niemalże każdy wynik w Auckland był możliwy. Trudno wyciągać na podstawie jednego turnieju jakieś wielkie wnioski, bo to początek sezonu, a sprzęt na pewno inny niż ten przygotowywany na ligę. Tak naprawdę dopiero kolejne zawody zweryfikują aktualną formę poszczególnych żużlowców. Niemniej zawsze miło usłyszeć o sukcesie Polaków czy zawodników jeżdżących w drużynie, której kibicuję.
Sporo działo się ostatnio u jednego z głównych pretendentów do walki o czołową czwórkę, a potem o najwyższe cele, bo na papierze Unibax wydaje się być, obok częstochowian, najpoważniejszym rywalem Stelmetu Falubazu. W tym temacie na pewno więcej do powiedzenia mają toruńscy kibice, a dla mnie, patrzącego na te wydarzenie z perspektywy kibica innej drużyny, jakoś nie do końca zależało tamtejszym działaczom na zatrzymaniu Ryana Sullivana. Tutaj także pewnych rzeczy można się domyślać, bo czasem trudno pogodzić jest dwóch zawodników, z których każdy czuje się liderem. Formalnie jest to osłabienie, ale wcale się nie zdziwię, gdy efekt na torze będzie akurat odwrotny. Podobnie jestem ciekaw postawy leszczyńskich „Byków”. Przykład polskich skoczków narciarskich pokazał, że czasem odejście lidera daje pozostałym zawodnikom poczucie, że są ważnie w całej tej układance, że ich występ ma znaczenie.
Tak czy inaczej, czekam wspólnie ze wszystkimi kibicami żużla na początek sezonu także w naszym kraju. Patrząc jednak za okno jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nie tylko pierwsza kolejka będzie przesunięta...