Nie odwiedziłem w tym roku najważniejszego miasta* województwa lubuskiego przy okazji Grand Prix, na szczęście zrobił to za mnie ktoś inny, więc tekst dotyczący zmagań na „Jancarzu” znajdziecie gdzieś pod spodem. Postanowiłem natomiast wykorzystać fakt dobrnięcia cyklu na półmetek. Mamy akurat taką część sezonu, w której zawodnicy nie narzekają na nadmiar trofeów do zdobycia. Poza sporadycznymi rozstrzygnięciami w indywidualnych mistrzostwach poszczególnych krajów, walka na większości frontów wciąż wrze. Postanowiłem zatem umilić naszym ulubionym rajderom czas oczekiwania na najważniejsze imprezy i już teraz przyznać im nagrody na zachętę. Panie i Panowie – rozdajemy Gożółwie!
Dlaczego akurat Gożółwie? Poza oczywistym skojarzeniem z ostatnią areną zmagań, moje statuetki tak naprawdę nie są przeznaczone dla najlepszych. Oni jeszcze zdążą w tym roku zapełnić swoje półki z trofeami, ja natomiast planuję pocieszyć tych, którym do tej pory nie szło. No dobra, tak naprawdę chodzi o to, by zmotywować ich do cięższej pracy. Określenie „na zachętę”, którego użyłem we wstępie, było absolutnie zasadne. Renomie moich nagród bliżej bowiem do Złotych Malin, aniżeli Oscarów. Panowie, doceńcie zatem, że odjeżdżamy 12 turniejów, bo w początkowych latach cyklu Grand Prix już na tym etapie wszystko było pozamiatane. W międzyczasie cieszcie się moimi wyróżnieniami, a jeżeli kogoś najdzie ochota, by uzyskać to trofeum w bardziej namacalnej formie – naprawdę jestem skłonny to zrobić. Ale dość już biadolenia. Do dzieła!
Postanowiłem wyszczególnić 10 kategorii, by każdy chętny miał szansę znaleźć coś dla siebie, a ci najbardziej pazerni mogli zgarnąć po kilka laurów. Kategorie to: Największy Zjazd, Ból Oczu, Pozorant, Najgorsza Dzika Karta, Największy Pechowiec, Najgorszy Jednorazowy Występ, Najgłupszy Upadek, Najbardziej Frajerski Wyścig, Najbardziej Zawalony Start oraz Najbrzydszy Kevlar. Krótkie wyjaśnienia przedstawię przy okazji nominacji poszczególnych zawodników, tymczasem przejdźmy już do pierwszej z nich, by uspokoić drżące z oczekiwania ręce i osuszyć zwilżone z podniecenia pachy.
1) Największy Zjazd
Nominowani:
Andreas Jonsson
Martin Vaculík
Antonio Lindbaeck
Kategoria ta, jak łatwo się domyślić, przysługuje zawodnikom, którzy po odjechaniu fantastycznego poprzedniego sezonu w obecnym chałturzą, kaleczą i przyprawiają swoich kibiców o apopleksję.
Zwycięzca: Antonio Lindbaeck
Bez niespodzianki. Choć do niedawna groźnym konkurentem dla sympatycznego Toninho byłby Martin Vaculík, w Cardiff na swoje (nie)szczęście pokazał kawałek speedwaya, który dyskwalifikuje go w tej rywalizacji. Tegoroczna nieporadność Lindbaecka to klasa sama w sobie, zmuszająca obserwatorów do corundowego zadawania sobie pytania – „czy można jeździć jeszcze gorzej?”.
2) Ból Oczu
Nominowani:
Antonio Lindbaeck
Aleš Dryml
Kategoria zbliżona do poprzedniej, bez poprawki na zeszłoroczne wyniki – po prostu, statuetkę przyznam komuś, kogo jazda mimowolnie zmusza fanów do odwrócenia wzroku od telewizora albo zamknięcia oczu i desperackiego szukania pilota na oślep. Nic komfortowego.
Zwycięzca: Aleš Dryml
Nominowanie kogokolwiek trzeciego byłoby niesprawiedliwe. O Lindbaecku już napisałem, Dryml nie załapał się do pierwszej kategorii tylko dlatego, że od kilku sezonów jest konsekwentnie beznadziejny. I w przeciwieństwie do Szweda nie rokuje żadnych szans na poprawę. Na szczęście w zeszłorocznym Grand Prix Challenge nie załapał się na podium, więc „podziwiamy” go tylko w przypadku niedyspozycji któregoś ze stałych uczestników. Gorzej, że przy niefortunnym splocie okoliczności możemy obserwować go w każdym turnieju do końca sezonu. Jeżeli w zamian za brak konieczności dalszego oglądania starszego Drymla w Grand Prix mógłbym obiecać, że nigdy więcej nie wezmę do ust czeskiego piwa – poświęcę się. Są rzeczy ważne i ważniejsze.
3) Pozorant
Nominowani:
Tomasz Gollob
Greg Hancock
Andreas Jonsson
Pozorant to ktoś, kto najeździł się już w Grand Prix wystarczająco dużo, osiągnął kilka sukcesów, a obecnie na torze trzymają go głównie kontrakty sponsorskie. Tuła się od miasta do miasta, pozoruje walkę, a okazjonalne zrywy nie zamazują negatywnego obrazu.
Zwycięzca: Andreas Jonsson
Ha! Zaskoczeni? Owszem, bardziej naturalnym kandydatem po ostatnich występach wydaje się Tomasz Gollob, ale w ostatecznym rozrachunku wybronił go… analogiczny okres roku ubiegłego. Wtedy również w maju i czerwcu cieniował niemiłosiernie, by w okresie wakacyjno-jesiennym odżyć, wygrywając w Malilli oraz stając na podium w Gorican i Toruniu. W związku z tym, prawem serii, oczekuję od niego tego samego. Poza tym nie oszukujmy się, to wciąż Gollob, ten sam Gollob, któremu należy się kilogram szacunku i tyle samo wiary do samego końca. Jonsson tymczasem wygląda, jakby sportowym spełnieniem był dla niego „srebrny” sezon 2011. Już w zeszłym roku zaliczył spory regres, jedynie raz meldując się na podium, a w tym… jest jakieś trzy razy gorzej. Od statuetki w pierwszej kategorii uchroniła go skrajna beznadziejna dwóch pozostałych, tu poziom był bardziej wyrównany, a recydywa nie zostanie wybaczona. Sorry, AJ.
4) Najgorsza Dzika Karta
Nominowani:
Jason Bunyan
Josef Franc
Ponownie tylko dwie nominacje, nazwa chyba tłumaczy wszystko. Zawodnik startujący z 16-tką na plastronie ma w zamierzeniu ubarwić turniej. Niestety, w tych dwóch przypadkach turniej został „ubarwiony” co najwyżej o kolejne odcienie szarości.
Zwycięzca: Josef Franc
Niby mniej punktów zdobył Bunyan, ale gdyby cały ten tekst opierał się na suchych statystykach, nie miałby najmniejszego sensu. Owszem, w Auckland powinien pojechać jakiś Australijczyk, ale Bunyan przynajmniej zrobił to, czego od niego oczekiwałem – wywalczył punkt na trasie. Mierz siły na zamiary, jak mawiał pewien raper z epoki romantyzmu. Franc tymczasem rozpieścił mnie swoim zeszłorocznym występem, nic więc dziwnego, że tym razem byłem mocno rozczarowany. Czesi mają już dwie statuetki.
5) Największy Pechowiec
Nominowani:
Darcy Ward
Zwycięzca: Darcy Ward
Ani kategoria, ani triumfator nie wzbudzają wątpliwości i nie wymagają wyjaśnień. Młody, wracaj na tor!
6) Najgorszy Jednorazowy Występ
Nominowani:
Aleš Dryml – wszystkie turnieje
Krzysztof Kasprzak – Bydgoszcz
Antonio Lindbaeck – Cardiff
Tomasz Gollob – Praga
W kategorii NJW mamy tym razem aż czterech nominowanych. Postanowiłem nie brać pod uwagę zawodników z Dzikimi Kartami, a i tak należało przeprowadzić selekcję i wybrać tylko tych, którzy już naprawdę kaleczyli do bólu zębów.
Zwycięzca: Krzysztof Kasprzak za popisowe wykonanie numeru „Co ja robię tu?” w Bydgoszczy
Sympatycznemu Kasperowi dodatkowa motywacja nie wydaje się potrzebna. Jego ostatnie występy oscylowały bowiem między świetnymi a doskonałymi, a podobna wtopa na 99 procent już mu się nie przytrafi. Ale tej cholernej Bydgoszczy mu nie zapomnę. Choć zauroczył mnie w Pradze, porwał w Cardiff i ujął w Gorzowie – to, co zaprezentował dwa miesiące temu na stadionie przy Sportowej, to po prostu WSTYD. Zero, absolutne i bezwzględne 0 punktów przed własną publicznością. Od klasycznej „olimpiady” uchronił go tylko zamarkowany defekt. Co to miało być?!
7) Najgłupszy Upadek
Nominowani:
Darcy Ward – po raz pierwszy w Goeteborgu
Darcy Ward – po raz drugi w Goeteborgu
Niels Kristian Iversen – Auckland
Nicki Pedersen - Gorzów
Pamiętacie świecę Piotra Protasiewicza zakończoną na plecach podczas próbnego startu w Cardiff 7 lat temu? Szukam następcy.
Zwycięzca: Darcy Ward za pierwszy upadek w Goeteborgu
Rudy Australijczyk jako pierwszy zdobywa drugą statuetkę, co w połączeniu z faktem, że z sześciu turniejów odjechał niecałe dwa i pół, stanowi nie lada wyczyn. I pokazuje, ile kolorytu „Darky” wnosi do cyklu. W kategoriach „najlepsza akcja na torze” albo „najciekawszy wyścig” jego akcje również stałyby bardzo wysoko. Tymczasem Gożółwik ląduje w jego ręce dokładnie za to:
Przegrany start, zderzenie z motocyklem PUK-a, a potem… jazda na wprost bez próby złożenia motocykla. Jego drugi – ten nieszczęśliwy – upadek wynikał bardziej ze stanu toru. Co do dwóch pozostałych nominacji – Iversen w Auckland przestraszył się szalejącego… zgadnijcie kogo i nieco zbyt zachowawczo położył motocykl, za co został słusznie wykluczony. Za to Nicki w Gorzowie przyaktorzył w swoim stylu, ale tym razem sędzia dał się nabrać, więc może koniec końców nie było to takie głupie…?
8) Najbardziej Frajerski Wyścig
Nominowani
Tomasz Gollob za pierwszy wyścig w Pradze
Nicki Pedersen za półfinał w Pradze
Chris Holder – nominacja zbiorowa za finały w Goeteborgu i Gorzowie
Czyli coś, co dobrze wyglądało po starcie, a skończyło się źle lub fatalnie na skutek czynników zależnych od zawodnika.
Zwycięzca: Tomasz Gollob
Do trzech razy sztuka. Igrał, igrał, aż się doigrał. W tym samym turnieju Pedersen dosyć frajersko przegrał półfinał z Woffindenem, pozbawiając się tym samym większej możliwości w wyborze pól, ale po pierwsze, jechał ze złamanym nadgarstkiem, a po drugie, i tak awansował dalej. Holder dwukrotnie meldował się w finale, dwukrotnie wygrywał start i dwukrotnie przyjeżdżał drugi, co wielkiej chluby mu nie przynosi, ale w obu przypadkach miał bardzo godnych przeciwników – raz natchnionego Emila, raz szatańsko szybkiego Jarka. Natomiast Gollob, wówczas lider (!) klasyfikacji generalnej, w swoim pierwszym starcie w Pradze pojechał najgorzej, jak można było. Jeszcze w połowie wyścigu wiózł pewne dwa punkty, by na ostatnim kółku w skutek zbyt szerokiej jazdy (który to już raz?) dać się powieźć Iversenowi, a tuż przed metą stracić nawet jeden punkt na rzecz… Drymla. Aleša Drymla. Seriously…?
{youtube}2YIEobBy8B4{/youtube}
9) Najbardziej Zawalony Start
Nominowani:
Darcy Ward – półfinał w Auckland
Andreas Jonsson – jak wyżej
Tomasz Gollob – finał w Bydgoszczy
Emil Sajfutdinow – półfinał w Gorzowie
Niels Kristian Iversen – jak wyżej
Mieli wszystko – dobrze spasowany motocykl, możliwość dowolnego wyboru pola i przewagę psychiczną nad przeciwnikami. Wystarczyło tylko szybko puścić sprzęgło. No właśnie…
Zwycięzca: Tomasz Gollob
Drugi z rzędu „triumf” naszego zawodnika i szansa na hat-tricka. Co zadecydowało? Po pierwsze, jako jedyny z nominowanych był finalistą. Po drugie, w przeciwieństwie do czterech pozostałych, jego pole w momencie startu rzeczywiście było najlepsze. Zarówno w Auckland, jak i w Gorzowie, pola A przed półfinałami nieco straciły swoje magiczne właściwości, z czego wybierający je zawodnicy nie do końca zdawali sobie sprawę. We wszystkich czterech przypadkach skończyło się wielką klapą i brakiem awansu do finału. Gollob w finale był, szanse na triumf miał ogromne, ale niestety, po przespanym starcie dał się zamknąć Žagarowi, którego kilka minut wcześniej zdystansował w półfinale. A całe towarzystwo posprzątał Emil.
{youtube}Aj9m4BGWcPc{/youtube}
10) Najbrzydszy kevlar
Nominowani:
Tai Woffinden
Nicki Pedersen
Matej Žagar
Na sam koniec kategoria typowo estetyczna i maksymalnie subiektywna. Wszyscy lubimy efektowne kevlary, które wyróżniają zawodnika spośród innych. Amerykańska flaga na plecach Grega Hancocka, motywy kwiatowe u Emila Sajfutdinowa, efektowny mix czerni i bieli u Martina Vaculíka – to coś, co bardzo mi się podoba. Nominowani wyróżniają się głównie tym, że się nie wyróżniają.
Zwycięzca: Nicki Pedersen
Najbiedniej wygląda strój Taia Woffindena, pozbawiony sponsorów niczym mecz w Lesznie zespołu gości. Brytyjczyka ratuje jednak barwa – czerń może nie jest efektowna, ale przynajmniej stylowa. Statuetkę zdobywa Pedersen, ponieważ od lat startuje w tym samym. Identyczna biało-niebieska kombinacja, która nie jest ani przesadnie ładna, ani ciekawa, a zmuszani jesteśmy oglądać ją kolejny sezon z rzędu.
Podsumowując, po dwie statuetki zgarnęli Darcy Ward i Tomasz Gollob i to właśnie ci dwaj są największymi zwycięzcami minionego rozdania. Po jednym wyróżnieniu otrzymali Lindbaeck, Dryml, Jonsson, Franc, Kasprzak i Pedersen, więc oni także mogą być zadowoleni. Pozostali nominowani muszą obejść się smakiem. A tak serio, życzę wszystkim wymienionym w tym tekście, by wzięli się za siebie, omijali pecha, jeździli mądrze i już nigdy więcej nie znaleźli się w podobnym zestawieniu. Niech następnym razem trafi na kogoś innego.
Marcin Kuźbicki
* prowokacja! Wszystkich spiętych uprasza się o natychmiastowe rozluźnienie pośladków ;)