Przez lata miał etykietkę solidnego polskiego ligowca. Do swojego rodzinnego Grudziądza powraca jednak jako potencjalny lider, a wyniki w przedsezonowych sparingach wskazują, że w tym roku może wskoczyć do ścisłej czołówki krajowej. Z Krzysztofem Buczkowskim porozmawialiśmy przed rundą eliminacyjną Złotego Kasku w Pile, ostatecznie przerwaną po jednej serii startów. O Grand Prix, tłumikach, torach i… gotowaniu. Zapraszamy do lektury.
Cieszysz się, że startujesz dzisiaj w Pile, a nie w Krośnie?
Z samego choćby względu logistycznego jest to dla mnie wygodniejsze, więc myślę, że tak. Fajnie, że doszło do tej zamiany i mogłem sobie to wszystko inaczej zaplanować. Jutro mam jazdy w Gorzowie, więc wiadomo, z Krosna byłoby o wiele więcej kilometrów, a tutaj mam rzut beretem i wszystko jest poukładane tak jak powinno być.
Dzisiejsze eliminacje to pierwszy krok w długiej drodze do Grand Prix. Czy to jest twój najważniejszy cel indywidualny w tym sezonie?
Nie, jeden z wielu. Nie mam celów ważniejszych i mniej ważnych. Staram się podchodzić do każdych zawodów tak samo i jak najlepiej jeździć.
Ale pewnie czujesz potrzebę zaistnienia na poważnie na arenie międzynarodowej?
Oczywiście, chciałbym, chciałbym. Wiadomo, że to sito eliminacji do Grand Prix w Polsce jest bardzo, bardzo ciężkie, czasami nawet bardziej męczące niż późniejsze eliminacje światowe. Jest się z kim ścigać, w każdej z trzech eliminacji jest naprawdę świetna stawka, więc myślę, że tutaj nie będzie niespodzianek. Każdy może awansować, każdy może odpaść. Trzeba po prostu jechać swoje.
A jak wspominasz z perspektywy czasu swoją przygodę z Grand Prix, tę w Bydgoszczy dwa lata temu?
Coś nowego. Tak, to było dla mnie coś nowego i mogłem podejść do tego tematu troszkę bardziej na spokojnie, na chłodno…
To dobrze podszedłeś, bo wtedy ten początek był lepszy niż koniec. Dwie "dwójki", a potem...
No niestety, później było już zgoła inaczej.
Ale czego zabrakło? Doświadczenia, czy poszedłeś nie w tę stronę ze sprzętem? Co się stało?
O ile pamiętam, to zmieniliśmy wtedy od razu motocykl, co nie było potrzebne. Po tych dwóch "dwójkach" szukaliśmy czegoś jeszcze lepszego, a naprawdę motor mieliśmy dosyć dobry i mogłem zbierać te punkty. Stało się tak, a nie inaczej i tego się nie cofnie. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze jako stały uczestnik będzie mi dane jeździć w elicie, więc zobaczymy.
A pamiętasz w ogóle swój pierwszy wyścig w Grand Prix?
Taak, to był rok 2008, też w Bydgoszczy, pojechałem wówczas jako rezerwowy.
Pamiętasz kogo wtedy pokonałeś?
Lukáša Drymla?
Dobrze.
Wiem, że Freddie Lindgren dotknął wtedy taśmy, więc mogłem pojechać. Fajnie było, to jest jakby inna para kaloszy, inne zawody, trochę się do tego trzeba przygotować. Fajnie jakbym tam jeździł. Ale wiadomo, że to jest ciężka droga. Trzeba ciężko pracować, żeby tam się dostać.
A gdybyś miał do wyboru - zaistnieć w GP, albo w SEC, to co byś wybrał?
Nie mam pojęcia. Mistrzostwa Europy nabierają splendoru i całej tej otoczki, więc myślę, że to są porównywalne cykle. Różnią się o tyle, że w Grand Prix jest 12 rund, w SEC-u są bodajże 4. Chciałbym startować i tu, i tu, a co będzie dane, i czy w ogóle gdzieś będzie mi dane jeździć, to zobaczymy.
No i w SEC-u masz szansę zaistnieć już w tym roku. Chociaż problemem może być to, że stawka pewnie będzie silniejsza niż w Grand Prix.
No tak, zobaczymy. Tutaj też przed Polakami bardzo ciężkie eliminacje krajowe i później europejskie. Zobaczymy, kto pojedzie w tych eliminacjach, jaki będzie sposób nominacji zawodników, trzeba poczekać.
A czy twój powrót do kadry wydaje ci się możliwy w tym roku? Póki co skończyło się na jednym fantastycznym występie… i tyle.
Wszystko zależy od sprzętu, od głowy, od "komputera" można powiedzieć… ale myślę, że to jest możliwe. Każdy chce tam jeździć i nie ma zawodnika, który nie ma takiego celu przed sobą. Ja też mam i w najbliższym czasie chciałbym go osiągnąć, a co będzie, to się okaże.
Tak realnie – czy widzisz siebie w przyszłości jako medalistę Mistrzostw Świata albo Mistrzostw Europy? Czujesz, że masz potencjał?
Czy czuję… Nie wiem, ciężko mi wybiegać aż tak w przyszłość, na razie staram się jeździć jak najlepiej potrafię i przygotowywać się najlepiej jak potrafię, co za tym idzie – być może kiedyś będzie mi to dane. Zobaczymy.
Sprawdziłem wczoraj z ciekawości - wiesz jaki film z twoim udziałem ma najwięcej wyświetleń na YouTube?
(Krzysiek kręci głową)
Spróbuj zgadnąć.
Nie wiem, może akcja z Peterem Ljungiem?
Tak jest. Inauguracja sezonu 2011, kiedy goniłeś go przez 4 okrążenia, jeszcze na tych starych "starych" tłumikach.
A’propos tłumików, jak ci się jeździ na tych nowych? Z tego co czytałem, wybrałeś Kinga.
Tak. Na razie nie zamierzam tego zmieniać, jeździliśmy dosyć sporo na różnych rodzajach tłumików, myślę, że dla mnie ten wybór jest naturalnym i najlepszym z możliwych, wiec na razie tego się trzymam.
A co zadecydowało? Słyszałem, że Poldemy są zaskakująco awaryjne i rozpadają się w środku.
Ja miałem dwa, jeździłem troszkę i nic się nie stało, ale po rywalizacji spod taśmy postanowiłem wybrać Kinga. Moim zdaniem nie ma sensu szukanie szybkości w silniku poprzez zmianę tłumika. Tłumik nie spowoduje od razu, że zawodnik będzie lepszym o klasę.
Szczerze mówiąc, niektórzy żużlowcy w okresie wymuszonego użytkowania tych poprzednich tłumików sugerowali, że jest zgoła inaczej. Że przez te zapchane wydechy nie osiągają tego, co mogą...
Moim zdaniem to nie jest kwestia tłumików. Nie ma tak, że ktoś go zmieni i od razu stanie się o klasę lepszym zawodnikiem. Trzeba się do tego dostroić. Ten produkt z 2010 roku był najlepszy i ciężko było nam się dostosować do gorszego, który wyszedł w 2011, ale teraz mamy możliwość jazdy na tłumikach czterech firm. Mamy Kinga, mamy polskiego, który jest całkowicie przelotowy, jest w czym wybierać. Każdy wybiera to, co mu pasuje. A zdania są podzielone.
Mówiłeś, że twój wybór ograniczał się tylko do Kinga i Poldema, a pamiętam, że ze starej partii testowałeś jeszcze DEP-a. W sieci jest filmik, jak trenujesz na nim na torze w Krško. Co z nim się stało? W ogóle nie był brany pod uwagę?
DEP był moim pierwszym tłumikiem, który w tym roku zakupiłem, ale… ani razu go nie założyłem. Leży sobie teraz i czeka na swoją okazję, chociaż nie wiem, czy ją dostanie. Tak jak mówiłem, nie staram się skupiać na tych tłumikach, tylko na dopasowaniu silnika.
Z tego, co czytałem, na razie masz dopasowane dwa silniki na wyjazdy, a szukasz ustawień na Grudziądz, tak?
Tak było, ale tamten wywiad był przeprowadzony tydzień temu, teraz mam za sobą sparing w Grudziądzu w którym pojechałem bardzo dobrze i… nie ma już co za bardzo szukać. Jeżeli zawodnik nie przeszkadza motocyklowi, to myślę, że na każdym motocyklu da się zdobyć jakieś fajne punkty.
Czyli czujesz się pewny siebie przed tym sezonem. Przynajmniej tak brzmisz.
Jak najbardziej. Staram się nie przejmować tym, co ma być, co jest niezależne od nas, chociażby jak pogoda. Skupiam się na tym, na czym jadę i tym, żeby po prostu dobrze wypaść. Myślę, że to moje podejście jest zdrowe i nie niesie za sobą zbytniej presji. Wróciłem do Grudziądza, czuję się tam świetnie, jest świetna atmosfera, działacze pomagają nam we wszystkim, w czym mogą i myślę, że na chwilę obecną, na ten czas, mój wybór był bardzo trafiony. Tak jak wszystkie w poprzednich latach. Myślę, że fajnie, że to wszystko tak się układa i jest, jak powinno być.
A czy dzisiejszy tor nie przeraża cię w żaden sposób? Może być trochę grząsko, z tego co widzę.
Może być różnie. Całe szczęście, że pilanie jeździli już tutaj i ten tor cały czas funkcjonuje, to jest najważniejsze. Te eliminacje co prawda są bardzo wcześnie, jedziemy je już w marcu, ale trzeba do nich podejść jak najbardziej poważnie. W Pile nigdy nie było jakichś wielkich dziur i problemów z torem, więc myślę, że działacze sobie spokojnie poradzą.
W ogóle jest takie przeświadczenie, że kiedyś jeździło się na dużo cięższych torach. Też masz takie wrażenie, że w początkach twojej kariery bywało trudniej, niż jest teraz?
Tak. Kiedyś było ciężej. Ale teraz już wszystko się unormowało, nie ma takich bardzo przyczepnych torów, są z reguły równe.
Nawet w Anglii?
Nawet w Anglii. Nie ma już takiego szału na bronowanie jak kiedyś. Spokojnie, żeby tych upadków było jak najmniej i żeby wszyscy zawodnicy się szanowali.
Bardziej pasował ci tor w Peterborough czy w Leicester, na którym ścigałeś się rok temu?
Bez wątpienia tor w Peterborough był moim ulubionym.
A te typowo angielskie agrafki, typu Wolverhampton albo Eastbourne, jak ci się na nich jeździło?
Miałem i dobre i słabe występy…
Technicznie jesteś dobry, więc wydaje się, że powinieneś sobie na nich radzić.
Technicznie tak, ale przełożenia też grają tam dużą rolę… no i wyjścia spod taśmy, które w Anglii miałem niekoniecznie dobre. Trzeba było się dostroić, ale myślę, że nie było najgorzej. W niedługim czasie chciałbym tam wrócić, ale w tym roku plan jest jasny. Mam ligę polską i szwedzką i chciałbym się na tym skupić.
A na koniec, odchodząc trochę od żużla, widziałem, że wspólnie z trenerem Lechem Kędziorą zająłeś drugie miejsce w konkursie kulinarnym. To była taka jednorazowa przygoda, czy lubisz gotować?
Nie zajmuję się tym na co dzień. Staram się coś zrobić dla siebie czy dla rodziny, ale bez żadnych fajerwerków. A ten konkurs… zostałem zaproszony wspólnie z trenerem Leszkiem Kędziorą, bawiliśmy się świetnie.
I co ugotowaliście?
Makaron z krewetkami. Pomagał nam wykwalifikowany kucharz z Bydgoszczy, zajęliśmy drugie miejsce, więc to też jest nasz osobisty sukces, że potrafiliśmy się odnaleźć w kuchni.
Skoro nie zajmujesz się tym w wolnym czasie, to jakie masz hobby poza żużlem?
Jeżdżę dużo na motocrossie, gram w piłkę z kolegami…. Wiadomo, że to też są troszkę kontuzjogenne sporty i jeżeli ktoś nie uważa, to może się stać krzywda. Ale piłka nożna i motocross to są te dwie rzeczy, które najczęściej robię poza żużlem.
OK. W takim razie dzięki, powodzenia dzisiaj i w całym sezonie!
Nie dziękuję.
Rozmawiał: Marcin Kuźbicki
(Twitter)