Zabrakło nam pięciu punktów w Gnieźnie. Myślę, że ten baraż przegraliśmy już w Pile, przede wszystkim biegami nominowanymi, gdy w ostatniej gonitwie Start wygrał 5:1. Co więcej, potraciliśmy też punkty, gdy ze zbyt gorącą głową pojechali Mike Trzensiok, Arek Pawlak czy Piotrek Świst. Na odprawie przed meczem wraz z trenerem Michaelisem mówiliśmy drużynie, że liczy się każdy punkt, lecz niektórzy chyba wzięli sobie te słowa zbyt mocno do serca - podsumowuje nieudane dla Polonii baraże wiceprezes i zarazem menadżer pilan Tomasz Żentkowski.
Sezon 2015 już za nami. Nie zakończył się tak, jak wszyscy w Pile tego chcieli. Czego zabrakło do sukcesu?
Zabrakło pięciu punktów w Gnieźnie. Myślę, że ten baraż przegraliśmy już w Pile, przede wszystkim biegami nominowanymi, gdy w ostatniej gonitwie Start wygrał 5:1. Co więcej, potraciliśmy też punkty, gdy ze zbyt gorącą głową pojechali Mike Trzensiok, Arek Pawlak, czy Piotrek Świst. Na odprawie przed meczem wraz z trenerem Michaelisem mówiliśmy drużynie, że liczy się każdy punkt, lecz niektórzy chyba wzięli sobie te słowa zbyt mocno do serca. Zabrakło kalkulacji, jednak taki jest żużel i ciężko jest przewidzieć co się stanie. Natomiast w Gnieźnie przez cały rok był beton, natomiast na baraże gospodarze przygotowali przyczepny tor, co też zadecydowało o naszej porażce. U siebie byliśmy niepokonani, mieliśmy wyrównany zespół, ale nasi zawodnicy zawodzili na większości meczów wyjazdowych. Brakowało punktów doświadczonych zawodników: Monberga i wspominanego Śwista.
Część kibiców przewidywała czarny scenariusz dla pilskiej drużyny. Czy brak awansu będzie miał negatywny wpływ na funkcjonowanie klubu i waszą pracę?
Nie ma takiego zagrożenia. Po powrocie z Gniezna czekali na nas pilscy kibice, którzy bardzo ciepło nas przywitali i powiedzieli, żebyśmy dalej wykonywali swoją pracę. W naszym regionie tylko Lech Poznań przyciąga więcej fanów na stadion niż Polonia. Średnią frekwencją ponad 4 tysięcy ludzi na mecz przebijamy nawet niektóre kluby I-ligowe. Jest więc dla kogo robić ten żużel. Niedawno wraz z prezesem Soterem byliśmy na spotkaniu u senatora Henryka Stokłosy, który również okazał nam swoje dalsze wsparcie. Ponadto większość naszych sponsorów już do mnie dzwoniła i deklarowała , że wciąż będzie z nami współpracować. W najbliższym czasie spotkamy się również z prezydentem Piotrem Głowskim i będziemy wiedzieli na czym stoimy, jeżeli chodzi o współpracę z miastem. Teraz zajmujemy się rozliczeniem do końca sezonu 2015. W budżecie nie był ujęty baraż, teraz musimy tylko go spłacić, co nastąpi najpóźniej do połowy listopada i wtedy złożymy wniosek o licencję. Będziemy oczywiście szukać również kolejnych sponsorów. Przez te trzy lata zyskaliśmy zaufanie ludzi i na pewno będziemy dalej robić swoje.
Czy mógłby Pan zdradzić, jak z pana perspektywy wyglądała sytuacja z meczu w Pile z Adrianem Gomólskim?
Gomólski jest znany z tego jak jeździ i jak się zachowuje, więc każdy był na to przygotowany. Niektórym po prostu puszczają nerwy. Na końcu pogratulowałem drużynie z Gniezna, podaliśmy sobie z Adrianem ręce, pozostali zawodnicy Polonii również. Żużel jest takim sportem, że w przyszłym roku możemy spotkać się w jednym zespole, tego nikt nie wie. Było - minęło, każdy o tym zapomina.
Przypuśćmy, że dostajecie telefon z zaproszeniem do I ligi. Jesteście przygotowani na to, żeby je przyjąć?
Czekamy na taki telefon (śmiech). Już w tym sezonie z budżetem wynoszącym grubo ponad milion złotych byliśmy przygotowani, żeby zrealizować nasz cel i awansować, w co włożyliśmy naprawdę mnóstwo pracy i serca. Byliśmy, jesteśmy i będziemy klubem wypłacalnym. W porównaniu do sezonu 2014, płace zawodników znacznie wzrosły, co miało przyczynić się do sukcesu. Wielu zawodników się o tym przekonuje, że warto przyjść do klubu, który nie obiecuje czegoś na papierze; takiego, w którym mają płacone tydzień po meczu, dzięki czemu mogą ze spokojem przygotowywać się do kolejnego spotkania.
Prezes Tomasz Soter mówił niedawno, że po przegranym barażu nawet 85 proc. składu nadaje się do wymiany. Czy mógłby Pan zdradzić konkrety?
Do transferów trzeba usiąść ze spokojną głową i wszystko na spokojnie przemyśleć. Wiele rzeczy mówi się po meczu, pod wpływem emocji. Z częścią drużyny na pewno będziemy się żegnać, jednak każdy ma szansę u nas jeździć. Będziemy rozmawiać indywidualnie z zawodnikami, żeby dowiedzieć się jakie mają cele i założenia na dalszą karierę i chodzi tu głównie o starszych zawodników.
Podczas starcia w finale z Wybrzeżem mówiło się o tym, że gdańszczanie przewyższają Polonię liczbą posiadanych "strzelb" w składzie, jak Jabłoński i Zetterstroem. Czy planujecie podpisanie kontraktu z kimś z głośnym jak na II ligę nazwiskiem?
Rozmawiać możemy z każdym, ale na razie nie wiemy jeszcze na czym stoimy. Nie wiadomo ile będzie drużyn w II lidze, ile meczów. Każdy zawodnik kalkuluje, ile odjedzie zawodów, bo od tego zależy ile zarobi. Rozmawiamy z każdym zawodnikiem, z którym można rozmawiać, zarówno z I, jak i II ligi, jednak sezon transferowy rusza w grudniu, więc jest jeszcze trochę czasu. Mimo to, na pewno nie próżnujemy i trzymamy rękę na pulsie. Będziemy budować zespół, który poradziłby sobie również w I lidze, żeby po przyszłorocznym awansie pozostawić 80 procent składu.
Czy w przyszłym roku planujecie ponowną organizację Polish Speedway Battle lub innych ważnych imprez?
Nie wiadomo, czy PSB będzie dalej organizowane, jednak jeżeli dostaniemy taką ofertę, to na pewno ją przemyślimy, bo jest to fajna promocja dla miasta i frajda dla kibiców, którzy mogą pooglądać speedway na wyższym poziomie i nazwiska z Grand Prix, które na co dzień na stadionach drugoligowych się nie pojawiają. Na pewno nie będziemy organizować imprez młodzieżowych typu Mistrzostwa Świata Juniorów, gdyż mieliśmy takie zawody i przynoszą one straty. Wolelibyśmy zawody z głośnymi nazwiskami, które przyciągnęłyby kibiców na stadion.
Jak Pan ocenia to, jak potraktowano drużynę Lokomotivu Daugavpils ?
To jest chora sytuacja, która nie ma krzty sensu. Prawo w Polsce dotyczy przecież każdej z lig jednakowo, a nie tylko PGE Ekstraligi. Nie rozumiem dlaczego więc Ekstraliga rządzi się swoimi prawami, może czują się lepsi od nas? Jeżeli dopuściło się drużynę z Łotwy do II i do I ligi, to dlaczego nie mogą jeździć również i w najwyższej lidze? W tej kwestii mam zupełnie inne zdanie niż władze Ekstraligi.
Jak zapatruje się Pan na głosy o zamknięciu Ekstraligi?
To zabiłoby sens rywalizacji i jeszcze bardziej "rozpuściłoby” zawodników, którzy i tak zarabiają duże pieniądze. Później, kiedy szukają zatrudnienia w I czy II lidze, ich żądania są zaporowe i nie może ich spełnić żaden klub. Uważam, że prezesi Ekstraligi psują rynek i zawodników.
To może lekiem na psucie rynku i nadmierne zadłużanie klubów byłby powrót do KSM-u?
Rywalizacja byłaby na pewno ciekawsza. Zawodnicy z niższych lig mieliby większe szanse na start w Ekstralidze. W tej chwili są tam określone nazwiska, które się nie zmieniają, tak samo jak w Grand Prix, SEC czy Polish Speedway Battle. KSM spowodowałby, że ci nieco słabsi zawodnicy byliby potrzebni, żeby uzupełnić skład, dzięki czemu mogliby się rozwijać.
Teraz trochę o Grand Prix. Spodziewał się Pan, że Tai Woffinden zostanie mistrzem świata? I jak zapatruje się Pan na przyszłoroczne szanse Bartosza Zmarzlika i Piotra Pawlickiego?
Spodziewałem się tego. Woffinden co roku jeździ świetnie i widowiskowo, omijają go kontuzje. Zasłużył sobie na ten tytuł, ciężko na to zapracował i nie jest mistrzem z przypadku. Co do Polaków - myślę, że dadzą sobie radę, bo to młode wilki z ogromnymi ambicjami. Potrafią jeździć i myślę, że godnie zastąpią Tomka Golloba, a kibice będą dla nich tłumnie przychodzić na stadiony. Jest jeszcze Maciek Janowski i myślę, że będziemy mieć niebawem dużo radości dzięki nim.
Czy chciałby Pan coś na koniec przekazać pilskim kibicom?
Przede wszystkim o nic się nie martwcie, dalej robimy swoje. W przyszłym roku mamy jeden cel. W tym sezonie się nie udało, ale nie od razu Kraków zbudowano. Co roku mamy progres, dwa lata temu byliśmy "czerwoną latarnią", rok temu był półfinał, a w tym roku finał i baraże, zatem w przyszłym będzie pierwsze miejsce w lidze - i nie widzę innego rozwiązania. Wszyscy w klubie ciężko pracujemy i musi to przynieść efekty.
Rozmawiał: Jakub Sierakowski
Zdjęcia: Paulina Grabowska - Grabek Photography